Pierwsza kolejka przyniosła Ukraińcom szczęśliwe zwycięstwo, podczas gdy Francuzi nie byli w stanie udokumentować bramką przewagi nad Anglią. W tym spotkaniu wynik był już adekwatny do przebiegu spotkania.
W stosunku do pierwszego meczu Laurent Blanc zdecydował się na bardziej wyraziste 4-2-3-1, bez dodatkowego rozbijania pomocy na większą liczbę linii. Tym razem Nasri znalazł się na środku, za nim niezmiennie operowali Diarra i Cabaye. Ukraińcy postawili z kolei na coś szalonego. Czteroosobowa defensywa w wielu momentach przyjmowała kształt trzyosobowy, a Gusiew znajdował się daleko poza swoją nominalną pozycją. Jest to tym bardziej ciekawe, że za swojego przeciwnika miał na tej flance jeden z motorów napędowych Francji – Ribery’ego.
Wbrew pozorom – mogło się to udać. Ribery nie jest kimś, kto ma ochotę się wracać za akcją, więc w momencie, gdyby podłączenie się pod akcję Gusiewa było udane, wespół z Jarmołenką mieliby przed sobą tylko Clichy’ego. Z drugiej jednak strony w momencie kiedy obrońca Ukrainy był poza pozycją zostawało mnóstwo miejsca na ataki skrzydłowego Francji, momentami również na zapuszczającego się w ten sektor Nasriego.
Gospodarze starali się przenosić ciężar gry ofensywnej na prawą stronę, mieli z tym jednak sporo problemu. Dość mocno zagrażał im francuski pressing, który następował już w momencie rozpoczynania akcji. W momencie posiadania piłki Tymoszczuk musiał się wycofywać po nią bardzo głęboko, a na dobrą sprawę i tak nie miał komu piłki dograć. Kończyło się więc długimi zagraniami, których efketywność spadała wraz z meczem.
W obronie z kolei celem było nieco wyższe ustawienie linii, co w kontekście ultraofensywnego Gusiewa dziwiło dość mocno. Francuzi nie pozostawali dłużni. 36 ataków poszło tą mniej zabezpieczaną, lewą flanką, drugą o połowę mniej. Stałym obrazkiem spotkania był schodzący na skrzydło Benzema. Miało to jednak też swoje źródło w dość asekuracyjnej grze Ukraińców w środkowej strefie. Starali się znajdować niżej niż ofensywnie grający pomocnicy Trójkolorowych. O ile odnosiło to jako taki skutek w defensywie, tak negatywnie odbijało się na przedzie. Przez pierwsze pół godziny Ukraińcy oddali tylko jeden strzał.
Błochin w tym systemie poszedł na całość. Kulminacją było wejście Miłewskiego za Nazarenkę, co ostatecznie rozsadziło grę pozycyjną, a uzależniło grę Ukraińców od ewentualnego powodzenia długich piłek. Dodatkowo zostawiało to Tymoszczuka jako jedynego defensywnego pomocnika. Błochin ratował się jeszcze cofaniem Dewicia, ale i to nie przynosiło upragnionego rezultatu. Kiedy zaś Ukraińcy przycisnęli, wpuścił M’Vilę za Cabaye i postawił na dwójkę stricte defensywnych pomocników.
Francuzi natomiast do momentu, w którym prowadzili grę, starali się grać swoje standardy. Duża rotacja pozycji w ofensywie pozwalała na szybkie wymiany podań. Lewa strona i płynne zejścia Benzemy a także Nasriego potrafiły zaimponować. O ile Anglikom udawało się utrzymać stabilność linii i na tego typu manewry poprawnie reagować, tak Ukraińcy mieli z tym ogromne problemy. Dwie czteroosobowe linie Anglików sprawdziły się tutaj wyraźniej lepiej niż niecodzienne dość ustawienie Błochina.
Przed Ukraińcami teraz bardzo trudne zadanie w spotkaniu z Anglią. Ci zaprezentowali się bardzo solidnie z Francją i jeśli przyjdzie im bronić wyniku, mogą powtórzyć ten wariant. Tym bardziej, że zwiększa się potencjał ofensywy. Ten mecz pokazał również, że zatrzymali jedną z ciekawszych w ataku ekip.
Najnowsze komentarze