Jedno z najbardziej interesujących spotkań 12. kolejki Premier League rozegrano na Anfield w Liverpoolu, dokąd przyjechał londyński Arsenal. Piłkarze Mikela Artety, od czasu druzgocącej porażki 0:5 z Manchesterem City pod koniec sierpnia, znacząco poprawili swoją strukturę pozycyjną, dzięki czemu awansowali aż na trzecie miejsce w lidze pod względem jakości stworzonych szans strzeleckich przez rywali (xGA – expected goals against). W meczu wyjazdowym w północno-zachodniej Anglii zmierzyli się jednak z zespołem, który słynie z wysokiego i intensywnego pressingu – The Reds w analogicznym okresie pozwalali przeciwnikom na niecałe dziewięć podań, zanim przeszli do działań obronnych (PPDA – passes per defensive action), co stanowiło drugi najlepszy wynik w stawce. Dzięki agresywnym doskokom do „Kanonierów” w ich własnej tercji obronnej, kiedy to londyńczycy otwierali grę od bramki, gospodarze stworzyli sobie najlepsze sytuacje podbramkowe w meczu i ostatecznie zwyciężyli w stosunku 4:0. Ulubiony sposób trenera Jürgena Kloppa na kreowanie okazji do zdobycia bramki świetnie się sprawdził – liverpoolczycy po przejęciach piłki w strefie ataku nie pozostawiali rywalom ani chwili na reorganizację szyków obronnych, jednak Arsenal zdążył w tym meczu pokazać, jak wyjść spod tak kurczowego pressingu.
Goście ze stolicy otwierali grę od bramki z udziałem czwórki obrońców, dwóch środkowych pomocników (pivotów), gracza pomiędzy linią pomocy i obrony The Reds oraz skrzydłowymi rozszerzającymi pole gry przy liniach bocznych. Liverpool odpowiedział na tę strukturę wąskim ustawieniem trójki napastników, spośród których boczni zabiegali skrajnych defensorów The Gunners, a środkowy odcinał linię podania do jednego z centralnych pomocników („krył cieniem”). Do drugiego z nich doskakiwał prawy pomocnik LFC, a całość działań gospodarzy miała na celu ukierunkowanie gracza z piłką w sektor środkowy, gdzie piłkarze w czerwonych strojach znajdowali się w przewadze liczebnej.
Udany pressing The Reds skutkował zamknięciem dwóch pivotów gości w zwartej strukturze pięciu zawodników, skąd zagranie piłki w każdym kierunku stanowiło niełatwe zadanie.


Wielokrotnie jedyną możliwość wyjścia Arsenalu spod pressingu stanowiło podanie w (chwilowo) nieobstawiony boczny sektor boiska. Aby pokryć i te strefy, prawy obrońca Liverpoolu zajmował miejsce w półprzestrzeni, skąd mógł względnie szybko doskoczyć do najbardziej skrajnie ustawionego zawodnika z Londynu.
Piłkarze Arsenalu, aby utrudnić gospodarzom zakładanie pułapek pressingowych, maksymalnie rozszerzyli i obniżyli ustawienie obrońców i środkowych pomocników. Dodatkowo bramkarz zastosował koncept „pauzy” – celowo spowolnił rozegranie piłki i zasugerował przeciwnikom swoją pozycją ciała błędny kierunek rozegrania piłki. Odtąd manipulowani gracze Jürgena Kloppa znajdowali się pomiędzy kilkoma „Kanonierami” i, w celu dotarcia do któregoś z nich, musieli pokonać dłuższe odległości. Po orientacji presji The Reds otwierała się linia podania do wolnych zawodników.
Najpierw jednym z nich był pivot…
…a następnie futbolówka wędrowała do graczy znajdujących się przed linią obrony Liverpoolu, w związku z czym Arsenal osiągnął najważniejszy z pośrednich celów gry pozycyjnej w ataku. Po właśnie takim otwarciu gry i dalszej budowie akcji ofensywnej goście posłali piłkę za wysoko ustawioną linię obrony gospodarzy i oddali swój jedyny groźny strzał ze skraju pola bramkowego.
Źródło zdjęcia wyróżniającego: oficjalna strona Liverpoolu na Facebooku
Najnowsze komentarze