Taktycznie na Ligę Mistrzów: Borussia Dortmund



Borussia Dortmund została modelowym przykładem, jak wyciągnąć klub z najgłębszego bagna i wrócić na należne miejsce. Wyjątkowo przemyślana polityka transferowa oraz związek BVB z Jurgenem Kloppem nie mógły być bardziej owocne. Mistrzostwo Niemiec w 2011 roku popchnięte dubletem w następnym sezonie przesunęło Dortmund z powrotem do europejskiej elity.
Rywalizacja z kontynentalną śmietanką nie szła już tak dobrze jak dewastowanie kolejnych rywali w kraju. Aż do teraz. Borussia zwycięsko przebrnęła przez „grupę śmierci” złożoną z samych mistrzów: Niemiec, Hiszpanii, Anglii i Holandii. – To znakomity zespół – mówił o nich Jose Mourinho. – Są silną, techniczną drużyną z bardzo bezpośrednimi piłkarzami. Dla mnie mają wszystko, aby iść dalej. Będą kandydatami do triumfu w całych rozgrywkach (Ligi Mistrzów).

Formacja podstawowa

Borussia w 99% przypadków decyduje się na niezwykle popularne obecnie ustawienie 4-2-3-1. Co do zasady rzadko zmienia się personel w wyjściowej jedenastce. Ewentualnych roszad Klopp dokonuje głównie na skrzydle (Kevin Grosskreutz za Jakuba Błaszczykowskiego) lub na pozycji defensywnego pomocnika (Sven Bender za Sebastiana Kehla). Zupełnie nie do ruszenia są Roman Wiedenfeller, Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, Mats Hummels, Marco Reus oraz Marcel Schmelzer.
W obecnym sezonie Dortmund jest tylko (lub aż) drugą siłą wzrastającej Bundesligi. Nawet, gdy nie potwierdza tego pozycja w tabeli (w maju pewnie powie). Fantastyczna forma Bayernu Monachium wypchnęła ich na szczyty niemal wszystkich ważnych statystyk w niemieckim futbolu. Zwykle tuż za Bawarczykami rozsiadają się dortmundczycy. Tak jest w przypadku: strzelonych goli, liczbie strzałów (wszystkich oraz celnych), procentu posiadania piłki, dokładności podań, liczbie traconych strzałów, golach z kontry i liczbie krótkich podań. Pokazuje to, że piłkarze z Zagłębia Ruhry zwykle dyktują wydarzenia na boisku.
Co ciekawe, Borussia nie zanotowała regresu w tych statystyk. Osunięcie się na drugą lokatę wynika głównie z fenomenalnego sezonu w Monachium. Dortmund w większości przypadków wręcz poprawił swoje notowania. Tak wzrosła liczba celnych podań (z 79% do 81%) i częstotliwość strzelania z kontry. BVB częściej gości teraz w strefie ataku – pod bramką rywali toczy się blisko 1/3 ich spotkań. Drużyna doskonali swój system w każdym kolejnym roku. Podczas pierwszej mistrzowskiej kampanii za kadencji Kloppa jego podopieczni mieli znacznie niższe wskaźniki w posiadaniu piłki i jej dokładnej rotacji.
Europejska transformacja

Uważny obserwator poczynań Dortmundu z obecnych rozgrywek zauważy dwie twarze tej drużyny. Jedna przygotowana na kopanie w Niemczech, która zakłada cierpliwy atak pozycyjny łączony z wybuchowymi kontrami. Druga, europejska, pokazuje oblicze głodnego i bardzo bezpośrednio nastawionego zespołu, który czeka cierpliwie na zadanie piorunującego uderzenia.
Takie nastawienie było konieczne w starciach z dobrze ułożonymi ekipami w fazie grupowej (Real Madryt, Manchester City i Ajax Amsterdam). Zmianę doskonale uwidaczniają statystyki. Borussia w Lidze Mistrzów trzyma piłkę tylko przez 40% czasu (30 miejsce na 32 ekipy! W Bundeslidze 56%). Spadają też wskaźniki dokładnych podań (27 miejsce w stawce).
Olbrzymia różnica widoczna jest w sposobie rozgrywania ataku. W Niemczech BVB lideruje pod względem przeprowadzania akcji środkiem boiska (31%). Przy europejskich wojażach Dortmund pcha się środkiem dużo rzadziej (24%). Częściej stawia na akcje skrzydłem, głównie prawym z Błaszczykowskim i Piszczkiem. Jest to zupełnie zrozumiały trend. Oddając inicjatywę ataku pozycyjnego rywalom, bezsensownym wyjściem byłoby forsowanie kontrnatarć przez najbardziej zagęszczony środek pola. Dużo więcej miejsca panuje na skrzydłach (brak stricte defensywnych pomocników i tylko jeden obrońca). Dynamiczne, polskie skrzydło w Dortmundzie zachęca także do szybkich wypadów.
Borussia wygrała w Lidze Mistrzów wszystkie mecze u siebie. Forma w domu jest ich główną bolączką w Bundeslidze. Można to tłumaczyć tym, że europejscy rywale szerzej otwierali się na rywalizację z żółto-czarnymi, podczas gdy krajowi przeciwnicy wolą zamykać się przed własnym polem karnym i kontrować. Takie obrzydzanie życia dortmundczykom wyraźnie działa, gdyż gracze Kloppa lepiej czują się w szybkich wypadach niż montowaniu długich wianuszków podań (nie żeby atak pozycyjny był jakimś olbrzymim problemem – czasem jednak się nie sprawdza).
BVB wyciągnęło wnioski z poprzedniej, fatalnej kampanii w Lidze Mistrzów. Rok temu Borussia skończyła dużo łatwiejsze rozgrywki grupowe na czwartym miejscu z bilansem goli 6-12. W tamtych rozgrywkach chłopcy Kloppa starali się proaktywnie rozgrywać identycznie jak w Bundeslidze. Mieli 54% posiadania piłki i w 32% akcji przeprowadzali pod bramką rywali. Na nic się to zdało. To rywale łapali dormundczyków na kontrach. Klopp postanowił wykorzystać to doświadczenie, aby zaszokować rywali w nowym roku.
Niemiecki duet i Polak

Dodanie do składu syna marnotrawnego Marco Reusa skutecznie zatuszowało wyjazd Shinjiego Kagawy do Manchesteru. Reus pozwolił na przejście Mario Gotze tuż za plecy napastnika. Reus z Gotze to modelowy przykład nowej generacji w niemieckim futbolu – piekielnie uzdolnionej technicznie.
Obaj na boisku świetnie się uzupełniają. Reus ma bardziej bezpośredni styl i częściej decyduje się na trudniejsze technicznie podania (znakomicie wpłynął też na jakość stałych fragmentów gry. Dzięki jego centrom Dortmund to krajowy lider goli po rożnych i wolnych). Gotze zaś to lepszy drybler. Młodzi Niemcy nie bawią się w długie klepanie. Drogi do bramki szukają jak najprędzej. – Dortmund ma w Marco Reusie i Mario Gotze najsilniejszy duet w świecie futbolu. W Barcelonie Messi, Iniestai Xavi tworzą trójkąt – mówi Franz Beckenbauer. – Jednak jako klasyczną parę w pomocy nikt nie jest tak lepszy jak skuteczny Reus i strateg Gotze.
Najciekawszym rozwiązaniem taktycznym Borussii jest ustawienie skrzydłowych. W Bundeslidze piłkarze z Dortmundu zwykle podwajają, a nawet potrajają pozycję ofensywnego napastnika. Ścinanie do środka Reusa oraz Jakuba Błaszczykowskiego umożliwia skrzydłowym częste znajdowanie się w pozycjach strzeleckich. Kapitan reprezentacji Polski już teraz ma swój najlepszy sezon w życiu pod względem skuteczności (8 goli w lidze). Płynne wymiany pozycji najbardziej wysuniętych pomocników pozwalają wyciągać obrońców rywali. Robią także mnóstwo przestrzeni na podłączanie się bocznych obrońców. Skrzętnie z okazji korzysta szczególnie Łukasz Piszczek, którego coraz częściej można spotkać jako adresata podania już w środku pola karnego przeciwnika! Polak ma też już aż 6 asyst.

Ustawienie dobrze oddaje średnia pozycja Reusa (11), Gotze (10) i Błaszczykowskiego w starciu z Norymbergą.

Przyjęło się mówić, że obecność Błaszczykowskiego kosztem Grosskreutza odbija się na jakości obrony Dortmundu. Niemiec ma opinię zdyscyplinowanego piłkarza, chętnie pomagającego obrońcy. Statystyki nie potwierdzają tej opinii. To Kuba notuje średnio więcej odbiorów na mecz i rzadziej daje się przedryblować przez rywala. Dzięki temu ustawienie Reus-Gotze-Błaszczykowski jest na tę chwilę najlepszym rozwiązaniem Dortmundu.
Dortmundzki Pirlo

W systemie 4-2-3-1 dwa miejsca należą do defensywnych pomocników. Jednak to definicja tylko z nazwy. Klopp zawsze decyduje się na duet cofniętego rozgrywającego z zadaniowcem od odbiorów. Rolę człowieka od brudnej roboty na Signal Iduna Park przyjmuje kapitan Sebastian Kehl lub Sven Bender. Obaj są liderami odbiorów w dortmundzkiej drużynie.
Sercem rozegrania w Dortmundzie jest Ilkay Gundogan. Niemiec tureckiego pochodzenia reguluje tempo ataku pozycyjnego. Jego podobieństwo do stylu Andrei Pirlo jest wręcz uderzające. Gundogan rozgrywa na wysokiej dokładności (87%). Regularnie zalicza najwięcej podań w meczach. Przeciwko Norymberdze (wykres) podawał niesamowite 147 razy! Wyróżnia go też skłonność do rozrzucania gry przez długie podania, co jest wysoce przydatne przy szybkim przejściu do ofensywy.
W Europie, zgodnie z ogólną tendencją BVB, dramatycznie spada jego liczba podań (prawie 20 mniej na mecz). Wyzwania Ligi Mistrzów wymuszają na Gundoganie znacznie większe zaangażowanie w defensywę.
Pozycji Gundogana może zagrozić powrót ulubieńca kibiców i Kloppa, architekta pierwszego mistrzostwa – Nuriego Sahina. Turek również precyzyjnie rozgrywa z głębi pola i stempluje większość ataków. W swoich najlepszych dortmundzkich latach przewodził klasyfikacji kluczowych podań w Bundeslidze. Jednak ostatnio Sahin grał mało (w Liverpoolu nie na swojej pozycji), dlatego pozbawianie miejsca Gundogana w najbliższym czasie byłoby niesprawiedliwe.

Wysunięty napastnik

Robert Lewandowski to już marka w całej kontynentalnej piłce. Jest jedynym z liderów Borussii, który nie związał się długoterminowym kontraktem z klubem. Mimo niepewnej przyszłości, jego rola w drużynie jest fundamentalna.
Lewandowski wciela się w głównego egzekutora ataków Borussii. Jednak daleko mu do miana łowcy goli. Polak niezwykle ciężko haruje w rozegraniu. Rozwinięcie warunków fizycznych umożliwia mu skuteczne zastawianie obrońców plecami i utrzymywanie piłki w oczekiwaniu na nabiegających Reusa, Gotze lub Błaszczykowskiego. Stąd Polak nie stroni od asyst, a ofensywni pomocnicy regularnie zdobią listę strzelców goli.
Ciężką harówkę Lewandowskiego w Zagłebiu Ruhry udowadnia fakt, że jest on liderem klubu w liczbie strzałów, fauli, spalonych i strat. Przewodzenie linii ataku wiąże się z brudną walką, ale Lewandowski właśnie taką grą i skutecznością wpisał się w notesy największych klubów Europy.

Obrona

Linia obrony Dortmundu zmienia się wyłącznie w przypadku kontuzji. Klopp ma ustabilizowaną czwórkę, która doskonale się dogaduje i potrafi maskować ryzykowne ustawienie. Ofensywne harce Piszczka to poważne wyzwanie. W końcu na jednym z boków tworzy sie pokaźna luka. W starciach z najsilniejszymi w Europie może być to spory kłopot – udowodnił to choćby gol Cristiano Ronaldo w Dortmundzie.
Borussia opiera strategię defensywną na wysokim pressingu. Zachowanie kompaktowości ustawienia wymusza zawężanie luk między liniami. Dzięki temu czwórka obrońców ustawia się bardzo wysoko. Wzorowym pokazem skuteczności pressingu chłopców Kloppa był mecz z Realem u siebie. To jednak łakomy kąsek dla ekip nastawionych na kontrowanie Dortmundu. Tym można też tłumaczyć przytrafiające się niepowodzenia BVB przed własną publiką. 
Borussia w Bundeslidze jest proaktywna i prowadzi grę. Jest to interesujące, zważywszy na nienadzwyczajną dokładność podań (81% przy 87,5% Bayernu). Umożliwiają to błyskawiczne odbiory piłki. Dortmund dociska wysoko swoich rywali i należy do niemieckiej czołówki w liczbie odbiorów.
Liderem formacji jest oczywiście jeden z najzdolniejszych w Europie Mats Hummels. Niemiec to prawdziwa opoka. Przerażająca jest jego precyzja w ustawieniu, która skutkuje mnóstwem przechwytów. Hummels załatwia sprawę odzyskania piłki swoją pozycją, a nie widowiskowymi wślizgami.
On i jego kolega ze środka Neven Subotić bez problemu wyprowadzają ataki od tłu dzięki krótkim podaniom. Obaj znajdują się w czołowej 20-stce Bundesligi wśród najczęściej zagrywających piłkę.
Bolesne derby Zagłębia Ruhry

Największą porażką BVB w sezonie były derby z Schalke na własnym obiekcie. Drużynę przetrzebioną kontuzjami Klopp ustawił w nowym dla nich systemie 3-5-1-1. Rolę bocznych pomocników/obrońców pełnili Piszczek i Grosskreutz.
  
W wywiadzie z Bundesliga.com Piszczek przyznał, że Dortmund nigdy wcześniej nie trenował w takiej formacji. Schalke notorycznie łapało odwiecznych rywali w kontrach na wysokiej linii obrony. Boleśnie też eksplorowali przewagi liczebne na skrzydłach. Klopp już w trakcie meczu wrócił do dawnego ustawienia, ale nie dało się uratować wyniku. Nigdy więcej nie sięgnął już po ustawienie z trójką stoperów.
Co na Szachtar?

Spotkanie z mistrzem Ukrainy zapowiada się pasjonująco. Zdanie podziela Telewizja Polska, która przekłada ten mecz nad rywalizację Realu z Manchesterem United.
Obie drużyny są do siebie podobne w kilku aspektach. Jednym z najważniejszych pojedynków może okazać się starcie Piszczka z Razvanem Ratem, lewym obrońcą Szachtara. Rumun także uwielbia pędzić wzdłuż linii do ataku. Czeka ich niechybna rywalizacja, kto zmusi drugiego do zaprzestania swoich wojaży. Podobną walkę z drugiej strony podejmie Schmelzer z jeszcze bardziej ofensywnym Darijo Srną.
Piszczek ma duże szczęście, że nie przyjdzie mu dodatkowo zważać na Brazylijczyka Williana, którego Donieck sprzedał do Anży Machaczkała. Skrzydłowy swoimi ścięciami siał spustoszenie w obronach Chelsea i Juventusu. Bez niego kluczowe okaże się powstrzymanie rajdów z głębi pola Fernandinho.
Sporą szansą Dortmundu będzie wyraźna przewaga na pozycjach środkowych obrońców. Stoperzy z Doniecka stanowią najsłabszy punkt ukraińskiej ekipy. Ciągła rotacja ofensywnych pomocników BVB może im poważnie zamieszać w głowie. To oraz przewaga własnego boiska w drugim meczu pozwala widzieć polską Borussię w roli faworyta tego wciągającego pojedynku.

Autor wpisu prowadzi bloga „Wychowany na futbolu – http://andrzejkotarski.wordpress.com/

Można mnie śledzić na Twitterze (@andrzejkotarski) oraz Facebooku.

Reklama