Taktyczne Podsumowanie Ekstraklasy – Legia Warszawa

W końcówce ubiegłego sezonu media dzieliły się na te, które Macieja Skorżę tylko zwalniały i te, które już miały dla niego następcę. Szkoleniowca bronił styl gry, ale rezultaty już nie. Prawdopodobnie jednak o tym, że pozostał na stanowisku nie zdecydowała dogłębna analiza poczynań zespołu, co problemy ze znalezieniem następcy. Szczęśliwie dla klubu i dla trenera, do zmian nie doszło, a Skorża z coraz lepszym efektem rozwija swoją koncepcję.


1. Ustawienie

Skorża trzymał się twardo klasycznego schematu 4-2-3-1. Wszelkie modyfikacje miały charakter doraźny i zwykle nie wiązały się nawet ze zmianami personalnymi, a jedynie ze zmianami w zadaniach poszczególnych zawodników. W meczach z relatywnie silnymi rywalami (zwłaszcza pojedynki w LE) wycofywał nieco skrzydłowych bardziej w głąb pola, startując z 4-5-1.

2. Taktyka

Szkoleniowiec Legii nieco nauczył się na swoich błędach. 4-2-3-1 wymaga od skrzydłowych częstej gry bliżej środka. Tymczasem istotną rolę na początku sezonu nadal miał Manu, którego instynktownie ciągnęło w pobliże linii bocznej, co utrudniało wejścia bocznym obrońcom. Na dobre Legii wyszło to, że Skorża odszedł nieco od gry opartej na posiadaniu piłki. Wcześniej tak w Wiśle, jak i już w Warszawie, jego podopieczni zwykli utrzymywać piłkę i wymieniać dziesiątki podań dookoła pola karnego, kiedy zaś przychodziło do wykończenia akcji, brakowało pomysłów i rozwiązań. Teraz wychodzi to łatwiej. Po pierwsze Legia atakuje dużo szybciej, nie szukając misternych akcji, szybko i skutecznie przenosząc akcję do przodu. Po drugie, znacznie większa była i ruchliwość zawodników i liczba podań prostopadłych, kosztem przerzucania piłki z jednej strony na drugą. Tak właśnie powinno się używać ustawienia 4-2-3-1, które do długotrwałego utrzymywania się przy futbolówce już tak skuteczne nie jest z uwagi na nieco większe odległości między graczami niż w 4-3-3.

W taktyce Legii zostało ulepszone to, co było do ulepszenia, zaś to co było dobre, nadal trzyma solidny poziom. Skrajni obrońcy wspierają rozegranie (choć na plus tylko sam fakt, jakość na kolana nie rzuca), świetnie jako fałszywa dziewiątka radzi sobie Ljuboja, zaś wejścia ofensywnych pomocników na jego miejsce są bardzo dobrze zsynchronizowane. Dobrze prezentuje się również obrona, gdzie dwóch defensywnych pomocników trzyma się za linią piłki, zabezpieczając środek pola i spowalniając akcję. W tym czasie na pozycje wracają ofensywni zawodnicy, zajmując boczne sektory boiska.

Tego typu gra przynosi Legii solidne zabezpieczenie przed kontrami, w ten sposób straciła tylko dwie bramki. Gorzej jednak było przy dalszych przerzutach i prostopadłych podaniach, jeśli już do nich dochodziło. Komunikacja między poszczególnymi defensorami nie rzucała na kolana, zaś momentami wkradał się chaos. Legia traci mało goli, ale jeśli już – traci je z gry. Tak było w 70 procentach przypadków, co jest jednym z gorszych wyników w lidze. To miejsce do pracy dla Macieja Skorży, bo jego podopieczni nie radzą tu sobie tak dobrze, jak przy bronieniu stałych fragmentów gry. W tej ostatniej klasyfikacji z zaledwie trzema straconymi golami są najlepsi w Ekstrakslasie.

3. Innowacje

Kluczową innowacją była gra Danijela Ljuboi w roli fałszywej dziewiątki. Serb był zawodnikiem ustawionym na szpicy, jednak bardzo często schodził do środka boiska, czy to szukając gry, czy do pojedynków główkowych. Obie te sytuacje powodowały trojakie konsekwencje.

1. Był on dodatkowym zawodnikiem w środku pola do rozegrania, pozbawionym krycia ze strony obrońców, którzy zostali na swoich pozycjach


2. Mógł absorbować uwagę pomocników odciągając tym samym jednego z nich od pilnowania kogoś innego z ofensywnej czwórki.


3. Takie wyjście mogło powodować rozbicie szyków defensywnych rywala i odciągnięcie jednego z nich do środka, co ułatwiało wykonanie prostopadłego podania do kogoś wchodzącego z drugiej linii.

Ponieważ bardziej zabójczy efekt powodowały zejścia ze skrzydła, a świetnie w tej grze odnajdował się Radović, Skorża w trakcie gry często przerzucał go między pozycjami. Mimo, że przy tego typu próbach Legia daje się często łapać na spalonych (średnio 3,24 razu na mecz, drugie miejsce w tej klasyfikacji), to w stosunku do ilości groźnych akcji w ten sposób stworzonych, i tak jest to opłacalne. Taka dobrze znana na zachodzie Europy nowalijka bardzo dobrze wyprowadzała w pole defensywy rywali w Ekstraklasie. Kiedy jednak przychodziło do gry na europejskim poziomie, przeciwnicy przystosowani do tego typu manewrów nie dawali się już tak łatwo nabierać na zmiany pozycji i bardzo dobrze wymieniali się kryciem.

4. Stałe fragmenty gry

Jak już wspominano, Legia jest liderem jeśli idzie o stałe fragmenty gry w defensywie. Piłkarze ze stolicy tylko trzykrotnie tracili gola po SFG. Ani razu (!) przy tym nie pokonano ich po rzucie rożnym, niezależnie od tego czy weźmiemy pod uwagę pierwsze czy drugie tempo. Jeśli idzie o ustawianie się przy „stojącej piłce” i interwencje, trudno Legionistom cokolwiek zarzucić.

W ofensywie sprawa nie wygląda już tak różowo. Legia zdobyła dwa gole po rogach, oba w pierwsze tempo. Wynik ten plasuje ich mniej więcej w środku stawki, ale też trzeba brać poprawkę, że Legia nie ma zbyt wielu zawodników, którzy mogliby powalczyć w powietrzu. Wzrostem wyróżnia się głównie Ljuboja, który głową gra jednak co najwyżej poprawnie. Podobnie sytuacja wygląda przy rzutach wolnych – i tu warszawiacy są w połowie stawki, nie pokazując niczego wybitnego. Standardem były piłki dochodzące z próbami wpłynięcia na tor lotu po drodze, bez większych kombinacji i udziwnień.

5. Podsumowanie

Organizację gry w wykonaniu Legii trzeba ocenić wysoko. Pod jej względem jest to drużyna, która nie odstaje od Europy. Gra będące obecnie standardem 4-2-3-1 i wdraża je w poprawny sposób. Cieszyć może, że Skorża wyciągnął wnioski ze swoich błędów i zmodyfikował grę zespołu na tyle, że piłka ładna dla oka, potrafi być efektywna. Dalsze zgrywanie zespołu w ten sposób powinno przynosić jeszcze lepsze efekty, tym bardziej, że coraz mniej jest meczów, w których Legia utrzymuje się przy piłce, a wali głową w mur. Wreszcie udaje się znaleźć sposoby jak te mury skruszyć. Do poprawy pozostają SFG w ataku i ofensywna gra na bokach obrony.

Strata do lidera jest niewielka, zaś Legia pod kątem taktyki wyraźnie lepsza niż Śląsk. Lenczyk jednak z całą pewnością przygotuje swój zespół lepiej pod kątem fizycznym niż jego odpowiednik z Warszawy. Przed Skorżą wyzwanie, by wyciągnąć pod tym względem jego drużynę na w miarę zbliżony poziom. Głównie od tego będą zależeć losy mistrzostwa.

Andrzej Gomołysek
Z jego frustracji, że nikt w tym kraju nie potrafi napisać kilku merytorycznych zdań o piłce, zrodziła się strona, którą czytasz. Tak długo jak dziennikarzył, nienawidzili go trenerzy i piłkarze, tak długo jak dziennikarzył, nienawidził siebie, że musi zadawać banalne pytania, żeby usłyszeć banalne odpowiedzi. Po przejściu na drugą stronę barykady scoutował dla klubów w połowie krajów Europy. Jeśli przypadkiem miałeś okazję w jakimś pracować, możliwe, że rozpracowywał Ci przeciwnika.

Reklama