Spotkanie Śląska z Rudarem na zbyt wiele pytań nie odpowiedziało. Piąta siła Czarnogóry nie zmusiła gospodarzy to jakiegokolwiek wysiłku, wrocławianie zaś bardzo dobrze wykorzystali i słabość rywala i własne atuty, zapewniając sobie awans do kolejnej fazy.

Wyjściowe formacje
Śląsk bez niespodzianek
Zestawieniem własnego zespołu trener Levy nie zaskoczył. Zobaczyliśmy typowe dla Śląska 4-2-3-1, z nowych nabytków na szpicy zaczął Paixao, Dudu na lewej stronie obrony. Brazylijczyk przez większość momentów spotkania prezentował się dużo bardziej aktywnie w ofensywie od Ostrowskiego na drugiej flance. Pod akcje naprzemiennie podłączali się i Stevanović i Kaźmierczak, głęboka jednak gra piłkarzy Rudara nie wykluczała wysokiej gry obu z nich w tym samym momencie.
Rudar bez pomysłu
Wbrew całej tej magii, którą można było oglądać w poczynaniach Śląska, wrocławianie zagrali stosunkowo prosto. Piłkarze z Czarnogóry zostawiali dużo miejsca między liniami, a szeroka gra Śląska sprawiała, że i w poszczególnych formacjach zostawiali luki między sobą. Bardzo często cały zespół Rudara gubił się w sytuacji, gdy piłkarz Śląska w środkowej strefie, pozostawiony bez pressingu, otrzymywał piłkę, a reszta zawodników ustawiała się szeroko. Automatycznie wówczas rozluźniali swoje szeregi, co pozwalało Mili czy Sobocie szukać prostopadłych piłek. Szeroka gra i Dudu i Patejuka wyciągała skrajnych obrońców gości bardzo szeroko, co można było wykorzystać, puszczając piłkę w kanał między nimi, a środkowymi obrońcami. Do tych piłek mógł zbiegać albo łamiący do środka akcję zawodnik z flanki albo zbiegający bardziej do boku, ruchliwy Paixao
Śląsk ma napastnika!
Po długich i ciężkich cierpieniach zanosi się na to, że Śląsk doczekał się w końcu napastnika na miarę regularnego medalisty Mistrzostw Polski. Paixao sporo wniósł do gry, bardzo często urywał się defensywie czy to poprzez schodzenie do boku czy w głąb pola. Miał również całkiem niezły timing do prostopadłych podań, znacznie lepszy niż sędzia liniowy oko. Potrafił przy tym przytomnie zachować się w polu karnym i wtedy kiedy przychodziło do urwania się obrońcy i wtedy, kiedy trzeba było podnieść głowę i zobaczyć dobrze ustawionego partnera.
Warunki sprzyjały
W teorii wyglądało to pięknie, natomiast ani przez sekundę nie sprawiało najmniejszej trudności. Nie tylko umiejętności piłkarzy z Czernogóry były niewystarczające na Śląsk. Sytuacje, kiedy starali się oni agresywniej atakować zawodników z Wrocławia można było policzyć na palcach jednej ręki. Jak kończy się zostawianie mnóstwa miejsca Mili i Sobocie, mogliśmy przekonać się już wielokrotnie. Jak gra Śląsk, kiedy obaj są intensywnie naciskani – również już dobrze wiemy. Tymczasem obaj w tym meczu mogli robić dokładnie to, co chcieli. Obsługiwany bardzo dobrymi podaniami Paixao nie miał kłopotów, by z dograń skorzystać i wkupić się w łaski publiczności ze Stadionu Miejskiego.
Brak wniosków
Nie ma jednak sensu na podstawie takiego występy wyciągać dalej idących wniosków. Rudar zagrał w okolicach polskiej drugiej – trzeciej ligi i podziwiając ich popisy nie należało się dziwić, że tak naprawdę w pucharach znaleźli się kuchennymi drzwiami. Już mecz z Koroną będzie znacznie trudniejszym wyzwaniem, w którym wrocławianiom nikt wolnego miejsca na połowie rywala zostawiać nie będzie. Cieszyć się jednak można, że Śląsk miał okazje przetrenować schematy, które jeśli będą odpowiednio płynne i szybko prezentowane na boisku, mogą kibicom z Wrocławia przynieść sporo radości.
Najnowsze komentarze