Roma – Fiorentina 2-1: świetny występ Gervinho, wielki powrót Destro.

Zwycięstwem nad Fiorentiną AS Roma przypieczętowała wspaniałą serię piętnastu spotkań bez porażki w Serie A.  Bohaterem meczu okrzyknięto rewelacyjnego w tym sezonie Gervinho.


 

Ustawienia

 

Opiekuni obydwu drużyn nie zaskoczyli swoimi przedmeczowymi wyborami.

Szkoleniowiec Romy, Rudi Garcia, wobec przedłużającej się nieobecności kapitana Francesco Tottiego, był zmuszony po raz kolejny wystawić na szpicy Serba Adema Ljaljicia. Poza tym obyło się bez istotnych zmian kadrowych.

Po szalonym meczu w Veronie, który obnażył słabości (głównie w defensywie) drużyny Montelli, szkoleniowiec postawił na wracającego Alberto Aquilaniego. Na lewą obronę wrócił kapitan Manuel Pasqual, natomiast Juan Vargas poszybował na lewe skrzydło. Hiszpan Joaquin rozpoczął mecz od ławki rezerwowych.

 

Obaj szkoleniowcy postawili na sprawdzone ustawienie 4-3-3 (lub jak kto woli 4-5-1). Takie zestawienia ze sobą zawodników niosły za sobą pewne implikacje. Po pierwsze, występujący u obu ekip „odwrócony trójkąt” środkowych pomocników zwykle sprawia, że każda z drużyn będzie miała jednego, „wolnego” zawodnika w środku pola. W praktyce oznaczałoby to, że dwaj wyżej ustawieni środkowi pomocnicy będą mieć ograniczone pole gry przez swoich odpowiedników z drużyny przeciwnej.

Po drugie, gra trójką napastników, z czego ci boczni pełnią popularną we współczesnym futbolu rolę „fałszywych” napastników, sprawia, że ze względu na odległość między nimi a bocznymi obrońcami, ci drudzy pozostają często bez należytego wsparcia, a to zwykle prowadzi do tworzenia przez rywala przewagi liczebnej właśnie w bocznych sektorach.

Tyle na papierze. Rzeczywistość okazała się nieco inna.

 

Pressing Romy

 

Od pierwszych minut meczu gospodarze starali się narzucić rywalom swój styl gry. Już od początkowych fragmentów rywalizacji próbowali zakładać wysoki pressing na przeciwniku. Kluczowym elementem w tym aspekcie jest postawa środkowych pomocników Romy. Cała trójka ustawiała się wysoko na połowie Fiorentiny, próbując w ten sposób odciąć centralnych graczy z drugiej linii w zespole gości. Tak jak pisałem wcześniej, każda z drużyn miała w swoich szerach tzw. „ wolnego zawodnika”, który miał wokół siebie znacznie więcej przestrzeni niż jego koledzy. W przypadku „Violi” był to Massimo Ambrossini. Receptą Romy na ograniczenie wolnej przestrzeni wiekowemu Włochowi była wysoka gra Miralema Pjanicia. Często oglądając jego poczynania można było zaobserwować, że podczas pressingu „Giallorossich” Bośniak zajmuje pozycję klasycznej „10”, a kształt całej drużyny przypomina ustawienie 4-3-3, lecz z odwróconym trójkątem w środku pola, albo nawet formacji  4-2-3-1.

Wracając do Ambrossiniego, Pjanić miał za zadanie grać na tyle wysoko, by ograniczyć do minimum możliwości zagrania piłki do defensywnego pomocnika Fiorentiny,  a tym samym nie pozwolić gościom na spokojne rozegranie piłki i płynne przeniesienie futbolówki do przodu.

Inną wartą odnotowania postacią w pressingu Romy, był Daniele De Rossi. Zwykle grywającą jako „trzeci stoper”, tu grał dosyć wysoko, często presując w jednej linii z Holendrem Kevinem Strootmanem. Konsekwencją takiej gry było oczywiście pozostawienie dużej przestrzeni za swoimi plecami. Tu więc pojawiła się okazja dla Giuseppe Rossiego.  Patrząc na niefrasobliwość swoich kolegów w rozegraniu piłki, urodzony w stanie New Jersey Włoch zaczął stopniowo zapełniać lukę stworzoną przez ruch do przodu De Rossiego. Szkoleniowiec Rzymian, Rudi Garcia, chyba przewidział taką okoliczność i nakazał ustawić swoim podopiecznym wysoko linię obrony, a stoperom krótko kryć Rossiego i stosować praktykę gry „na wyprzedzenie”. Co prawda nie udawało się ubiec snajpera Fiorentiny w każdej sytuacji, ale szybko wyszła na jaw bolączka naszego Giuseppe – kiepska gra tyłem do bramki. Brak przede wszystkim odpowiednich warunków fizycznych od razu spisał go na straty w starciu z rosłymi obrońcami rywali.

Tutaj pojawia się też pierwszy kłopot Romy związany ze „ściganiem” Rossiego   – łamanie linii przez obrońców. Benatia czy Castan opuszczając swoją strefę (by odciąć od podań Rossiego) pozostawiają za sobą dużo wolnego miejsca(co jest szczególnie niebezpieczne ze względu na tak newralgiczny punkt obrony), które może być wykorzystane przez szybkich napastników rywala. Lekarstwem na to zachowanie stoperów może być Daniele De Rossi. Dobrze orientujący się w grze w destrukcji, nie raz grający na pozycji stopera, może łatwo zaasekurować kolegów z zespołu. Zwykle Daniele dobrze wywiązuje się z tych zadań, jednak w tym meczu jednak przeszło 30-letni Włoch miał nieco inne obowiązki.

 

Atak pozycyjny

 

W pierwszej części spotkania to Roma miała więcej z gry. Było to oczywiście pochodną umiejętnego operowania piłką, już od własnego pola karnego. Na tym etapie mogliśmy zauważyć różnice w przygotowaniu technicznym defensywnych graczy Romy i Fiorentiny. Obrońcy „Violi”, zwłaszcza środkowi zupełnie nie radzili sobie z wysokim i dosyć agresywnym pressingiem gospodarzy. Pozbawieni możliwość odegrania futbolówki do któregoś ze środkowych pomocników (pieczołowicie pilnowanych przez graczy Romy), starali się zagrywać piłkę bezpośrednio do przednich formacji.  Zwykle kończyło się to autem, bądź przejęciem piłki przez defensorów rywali (via zagrania do Rossiego).

W konstruowaniu ataku pozycyjnego znacznie lepiej wyglądali gospodarze. Lepsze wyszkolenie techniczne odegrało niemałą rolę. Dużym wsparciem był głęboko cofający się De Rossi, dawał możliwość bezpiecznego odegrania piłki od obrońców. Inteligentny „positioning” Strootmana (czekał na podanie z boku boiska) i Pjanicia (wyczekiwał na luki między środkowymi zawodnikami Fiorentiny) pozwalał na większą kontrolę nad przebiegiem spotkania. Jednak kluczowym elementem była duża ruchliwość na skrzydłach Florenziego i przede wszystkim Gervinho. Oni często cofali się pod linię środkową w oczekiwaniu na piłkę. „Giallorossi” wygrywali też większość pojedynków jeden na jeden, już na połowie przeciwnika. Zdobywali teren i potrafili nim odpowiednio zagospodarować. Stwarzali przewagę w poszczególnych sektorach boiska.

 

 

Przejścia

 

Problem pojawiał się, gdy przychodziło do przejścia z ataku do obrony. Ofensywne ustawienie na boisku zarówno Pjanicia, jak i Strootmana, odważna gra De Rossiego na połowie przeciwnika, w tym rajdy aż pod samą linię końcową Maicona, sprawiało, że czas powrotu owych graczy do sektora obronnego się wydłużał. Dlatego też okres od straty piłki do jej ponownego odzyskania również był długi. Poza tym, Roma, najzwyczajniej w świecie, była dosyć nieskuteczna w odbiorze piłki. W konsekwencji, w ostatecznym rozrachunku do „Viola” zakończyła spotkanie z wyższym współczynnikiem posiadania piłki.

Same dane statystyczne nic jednak nie mówią nam o obrazie gry. Na początku analizy wspomniałem o korzyści/wadzie z wysokiego ustawienia się na boisku skrzydłowych. Rudi Garcia postawił na szybkie przeniesieniu gry do przodu, dlatego też wyłączył właściwie z zadań defensywnych Gervinho (nie wracał  się w ogóle) i Florenzi ( robił to sporadycznie).

Odmienne polecenia otrzymali skrajni pomocnicy gości. Zarówno Cuadrado, jak i Vargas ściśle „śledzili” swoich bocznych obrońców. Zwykle ustawiali się tak, by mieć ich przed sobą, w praktyce często ustawiali się w linii z obrońcami. Ciekawostką jest, że obaj (Vargas i Cuadrado) zaczynali swoje kariery jako skrajni…obrońcy.

Tak głęboka gra skrzydłowych Fiorentiny niosła za sobą pewne konsekwencje. Po odbiorze piłki odległość skrzydłowych od bramki rywala była bardzo duża, tak więc możliwość wykonania szybkiego kontrataku stało się prawie niewykonalne.

 

Tomović i Maicon

 

W pierwszej połowie znacznie aktywniejsze były prawe flanki obu drużyn. W drugiej trenerzy dokonali pewnych korekt, dzięki czemu również lewe strony zaczęły nabierać na znaczeniu. Tu warto skupić się na dwóch postaciach: Nenadzie Tomoviciu z Fiorentiny i Maiconie z Romy. Obaj grają na prawej obronie, ich gra różni się (jeśli chodzi o styl gry), ale implikacje dla swoich zespołów są podobne.

Tomović to na pewno o wiele słabiej wyszkolony technicznie zawodnik od swojego Brazylijskiego odpowiednika. W pierwszych minutach spotkania był nie widoczny, często blokowany przez Cuadradę, który wystarczająco szeroko, by blokować możliwość ofensywnych wejść z głębi pola Serbowi. W czasem, być może dzięki wskazówkom trenera, ich współpraca zaczęła owocować. To dzięki jednemu z ofensywnych wejść Tomovicia, „Viola” zdołała wyrównać stan gry. W drugiej części gry, trener Montella nakazał częstszą grę lewą flanką. Przesunął tam Valerę, później również Cuadradę. Wszystkie te zabiegi spowodowały, co prawda, że Nenad miał więc miejsca, przestrzeni na swojej flance, ale też sprawiły, że rzadziej futbolówka była zagrywana w tamten rejon.

Zapędy Serba głęboko na połowę rywala dawały możliwość stworzenia przewagi w wybranych miejscach (wejście Tomovicia, spycha Cuadradę do środka, co zwiększa ilość zawodników gości w tym sektorze). Oczywiście był też duży minus takiej gry – bezpośredni rywal Serba w obronie, Gervinho, zostawał bez należytej opieki.

Podobnie było z Maiconem. Grający ultraofensywnie Brazylijczyk był dużym wzmocnieniem w ataku (strzelił bramkę, aktywny w wielu sytuacjach podbramkowych Romy), jednak zostawiał dużą przestrzeń za swoimi plecami. W drugiej połowie trener Montella to w ten sektor skierował większość sił swoich podopiecznych.

 

Druga połowa

 

Po pierwszej remisowej połowie nastąpiło przetasowanie. Roma przestała szarżować, skupiła na wyczekaniu rywala i skutecznym go „ukąszeniu”. Wreszcie więcej wracać się zaczęli skrzydłowi. Przy wyprowadzaniu piłki trener Garcia ustawił swoją obronę głębiej, natomiast ofensywnych zawodników ustawił wyżej. Dlaczego? Taki trik miał zepchnąć Fiorentinę głęboko na własną połowę i pozwolić jego podopiecznym swobodniej wymieniać piłkę. Zmiany były dosyć kosmetyczne: wejście Rodrigo Taddeiego był reakcją na skondensowany atak lewą flanką rywali. Lepiej usposobiony w destrukcji od Ljaljicia czy Florenziego miał podjąć skuteczną rywalizację z Valerą czy Pasqualem.

Ciekawym elementem piłkarskiej układanki była trójka napadziorów. Wszyscy cały czas byli w ruch, zmieniali się pozycjami, żaden z nich nie miał przypisanej z góry roli. Wart odnotowania jest świetny powrót Włoch Mattii Destry, który swój występ przypieczętował zdobyciem zwycięskiej bramki. Poniżej pokazane są strefy, gdzie Gervinho odbierał piłkę.

gervinio

Montella tak jak wspomniałem skupił się na lewym skrzydle. W rezultacie, owszem zdominował tamten sektor, ale w niczym to nie przybliżyło „Violi” do upragnionego zwycięstwa. Szersza gra Valery pozwoliła na bardziej płynne rozegranie, ale z drugiej strony zepchnęła Vargasa do środka, gdzie stał się już zupełnie bezproduktywny. Zajął bliżej nieokreśloną pozycję miedzy lewym skrzydłem a lewym wysuniętym środkowym pomocnikiem. Decyzja o przesunięciu Cuadrado na prawy bok również okazała się nie trafiona. Peruwiańczyk próbował nieudolnie ścinać z lepszą prawą nogą do środka, podczas gdy ten już był wystarczająco tłoczny. Uaktywnił się bardziej za to Pasqual, ale kapitan gości nie był w formie, która zadowalałaby kibiców jego drużyny.

Kontuzja Ambrosiniego wymusiła na Montellim wejście 35-letniego Davida Pizarro. Wobec wcześniej zmian zajął on miejsce głównego rozgrywającego, jednak ze względu na to, że większość graczy była ustawiona na bokach boiska, jego możliwości zagrania ambitniejszego podania była ograniczona.

W samej końcówce, Borja Valera został przesunięty do linii ataku. Nie zmieniło to obrazu gry, Roma pokonała Fiorentinę 2-1.

 

 

Podsumowanie

 

Roma przedłużyła swoją fantastyczną serię meczów bez porażki. Z obrazu spotkania w ekranach telewizorów można odnieść wrażenie, że mecz był dosyć wyrównany, z lekkim wskazaniem na Romę. Patrząc jednak już tylko z taktycznego punktu widzenie bitwę taktyczną na Stadio Olimpico wygrali podopieczni trenera Rudiego Garcii. Udowodnili swoją wartość, w pewnych elementach zdominowali rywali. Lepiej operowali piłką i przede wszystkim mieli w swoich szeregach Man of the Match – reprezentanta WKS, Gervinho. Bardzo ruchliwy, świetnie przemieszczał się po boisku, doskonale kontrolował piłkę, wygrywał pojedynki 1v1 (Tomoviciowi będzie się śnił przez nie jedną noc). Absolutnie bohater spotkania.

 

Rafał Gomuła
W przerwach między meczami, oglądam filmy. Między oglądaniem filmów, oglądam mecze. Na Twitterze: @gomrav

Reklama