Proszę się zatrzymać. Taktyczne podsumowanie weekendu

Zatrzymać rywala można ciekawym pomysłem taktycznym. Tak zrobił to Arsenal. Można też to zrobić nie przebierając w środkach, co udowodnił Śląsk. Można też w ogóle nie próbować go zatrzymać, czego dowiódł Lech. Ciężko jednak wtedy liczyć na punkty.



Zatrzymać w środku (Arsenal – Manchester United 2-0)

Przy dość wyrównanym meczu, Arsenalowi skuteczniej udało się trzymać przeciwników na bezpieczny dystans. Gospodarze starali się wymuszać kreowanie akcji przez United środkiem pola, gdzie następnie zamykali swoich rywali. Najbardziej ofensywna dwójka graczy Emery’ego blokowała stoperom przeciwnika możliwość rozprowadzenia piłki do bocznych obrońców, po czym razem z akcją przesuwała się, zagęszczając środek pola. Ciasność w centralnym sektorze boiska spowodowała, że United przez cały mecz zdołali wykończyć tylko jeden tam przeprowadzony atak strzałem. Nie dziwi więc, że z biegiem meczu goście starali się przenosić piłkę na flanki jeszcze szybciej, by móc tam korzystać z pozostawionego wolnego miejsca. Zwłaszcza w drugiej połowie grę gości znosiło coraz bardziej w kierunku prawej flanki, gdzie starali się angażować coraz większą liczbę graczy. Nie dziwi, że ta strona była wyraźnie efektywniejsza (osiem akcji zakończonych strzałami), jednak w trakcie meczu United nie udało się w praktyce ani przez moment stworzyć przewagi w najgroźniejszych strefach. Ogromna większość podań kluczowych była kierowana w półprzestrzenie, skąd o dogodne wykończenie nadal było ciężko. Choć można było odnieść wrażenie, że dla Arsenalu zablokowanie rywala jest najistotniejsze i w gruncie rzeczy gospodarze wykreowali niewiele, wystarczyło to do odniesienia sukcesu.

Liczba meczu: 74 – tyle procent akcji United zakończonych strzałem miało miejsce na prawej stronie boiska

Zatrzymać byle jak (Śląsk – Jagiellonia 2-0)

To trzeci mecz wrocławian z rzędu wygrany u siebie przekonująco brzmiącym wynikiem. Nadal jednak Śląsk ma spore kłopoty ze stwarzaniem sobie sytuacji z gry, a niezbyt dobre występy zamazują gole strzelane stałymi fragmentami. W tym spotkaniu gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, broniąc je w mało widowiskowym stylu. Statystyki wygranych pojedynków i celnych podań wrocławian znajdowały się na rekordowo niskim poziomie, ale wystarczało to, by dość przekonująco odpierać ataki gospodarzy. Długimi momentami można było odnieść wrażenie, że wrocławian zupełnie nie interesuje gra w piłkę, celem było oddalenie zagrożenia. Jagiellonia z kolei mimo nieco bardziej rozbudowanego planu gry, nijak nie była w stanie przekuć swojego operowania piłką na sytuacje. Białostoczanie grają konsekwentnie, nieźle przenoszą ciężar gry, jednak większość z ich akcji toczy się w tempie na tyle wolnym, że dla rywali kłopotem nie jest skuteczne przesunięcie się w kierunku piłki i zmuszenie do szukania innej drogi w kierunku bramki. Śląsk skrzętnie to wykorzystał, oddając inicjatywę przeciwnikom, samemu w minimalistycznym stylu odnosząc zwycięstwo, oddalające ich mocno od strefy spadkowej.

Liczba meczu: 37 – tyle procent pojedynków na ziemi wygrali w tym meczu gracze Śląska

Nie zatrzymywać (Miedż – Lech 3-2)

Można się śmiać z tego, że megaprofesjonalnie przygotowanemu po nocach Lechowi wyłomy w defensywie robi zawodnik o mało sportowej sylwetce. Faktem jednak jest, że przy takiej bierności, jaką w środku pola prezentuje Lech, tej nietrudnej sztuki mógłby dokonać niejeden z Czytelników. Samo przesuwanie się poznaniaków w defensywie jest jeszcze sprawne. Problem zaczyna się w momencie, kiedy rywalowi trzeba piłkę odebrać. Poznaniacy nie doszli jeszcze do etapu, w którym zauważone zostaje, że od samego przesuwania się i stania przy rywalu żadna piłka jeszcze się nie odzyskała. A w tym meczu legniczanie niespecjalnie spieszyli się do tego, by wykopać ją prosto pod nogi rywala. Owszem, bramki padały w mało oczekiwanych sytuacjach, po błędach graczy gości czy po trudnym strzale, jednak pomiędzy liczbą sytuacji, które stworzyła sobie Miedź a tymi wykreowanymi przez Lecha, istniała przepaść. I to nie tyle przepaść w jakości, co w zdecydowaniu i zaangażowaniu. Choć kiedy już dochodziło do starć bezpośrednich, poznaniacy nie byli gorsi, ich kłopoty często brały się z tego, że decyzja o zaatakowaniu rywala nie została podejmowana. W Ekstraklasie nie od dziś wiadomo, że wystarczy rywalowi nieco poprzeszkadzać i już powoduje to ogromne problemy z jego grą. Póki poznaniacy niewiele mają do zaoferowania w grze do przodu, mogliby z tej wiedzy skorzystać. W tym jednak meczu to nie nastąpiło.

Liczba meczu: 0 – tyle akcji środkiem pola Lech zakończył strzałem. Za to aż 18 razy szukał dośrodkowań.

Andrzej Gomołysek
Z jego frustracji, że nikt w tym kraju nie potrafi napisać kilku merytorycznych zdań o piłce, zrodziła się strona, którą czytasz. Tak długo jak dziennikarzył, nienawidzili go trenerzy i piłkarze, tak długo jak dziennikarzył, nienawidził siebie, że musi zadawać banalne pytania, żeby usłyszeć banalne odpowiedzi. Po przejściu na drugą stronę barykady scoutował dla klubów w połowie krajów Europy. Jeśli przypadkiem miałeś okazję w jakimś pracować, możliwe, że rozpracowywał Ci przeciwnika.

Reklama