Premier League do taktycznej tablicy – 6. kolejka

Szlagier Manchester United – Tottenham został już solidnie przewałkowany, dlatego w analizie wykresów statystycznych uwagę kierujemy w inne miejsca. Dziś o stylu Luisa Suareza, ustawieniu Johna Terry’ego, obronie Ramiresa  oraz niecodziennemu ośrodkowi rozegrania West Hamu.


1. Strzelec i rozgrywający
Luis Suarez zdobył drugiego hat-tricka z rzędu na Carrow Road w Norwich. Kanarki leżą mu wybitnie, dlatego znacznie poprawił mu się celownik. Zauważy to każdy, kto choć przez chwilę rzuci okiem na listę strzelców z sobotniego meczu.
Poza tak oczywistymi wnioskami, warto przychylić się nad grą Urugwajczyka w konstruowaniu natarć. Przy wszystkich upadkach Suareza (faktycznych i tych teatralnych), golach lub pudłach, można łatwo zapomnieć o jego roli w łączeniu akcji Liverpoolu. Numer 7 z Anfield nie jest lisem pola karnego, a pokazuje to jego wykres podań w strefie ataku. Suarez wyraźnie cofa się w głąb pola i przed polem karnym rywala.
Dzięki wychodzeniu w lukę między linią pomocy i obrony przeciwnika, może wiązać rozegrania krótkimi podaniami, grą z klepki lub rozrzucaniem gry do skrzydłowych. Sporadycznie Urugwajczyk decyduje się także na prostopadłe piłki. Jako dodatkowy człowiek w środku boiska, umożliwia Liverpoolowi na zdominowanie kluczowej strefy. Płynność jego zagrań i współpraca z resztą ludzi The Reds okazały się zbyt wyrafinowane jak na umiejętności defensywne Norwich.
 
Drugi wykres związany z Suarezem obrazuje jak wiele w jego grze zależy od skuteczności dryblingu. Z opisanych wyżej pozycji na skraju pola karnego rywala, gwiazdor z Anfield decyduje się na łączenie podań albo na indywidualną akcję i próbę wkręcenia się w „szesnastkę”. Tę tendencję świetnie oddaje liczba prób dryblingów ze spotkań z Norwich (11) i Manchesterowi United (9).
Przeciwko Norwich, Suarez wygrywał średnio co drugi indywidualny pojedynek, w tym aż dwa w samym sercu pola karnego. Po udanych zwodach w tej strefie, prawdopodobieństwo gola lub groźnej akcji rośnie niczym obwód pasa dziecka dożywianego w McDonald’s.
Zupełnie inaczej jest, gdy tak jak z United, Suarez częściej napotyka się na frustrujące straty. Wtedy górę bierze jego gorąca krew i frustracja. Ku wielkiemu zadowoleniu rywalizujących z nim obrońców. Urugwajczyk bez skutecznej kiwki znacznie traci na swojej wartości i mniej wpływa na losy spotkań.
2. Presja mu służy 
John Terry to fenomen. Im w większe bagno wpada, im bardziej intensyfikuje się poziom nienawiści na trybunach, tym spokojniejsza jego głowa na boisku. W pierwszym meczu po rezygnacji z gry dla reprezentacji Anglii i otrzymaniu 4-meczowego zawieszenia za rasistowską odzywkę, „Mister Chelsea” udowodnił jak wiele do zaoferowania ma na piłkarskim boisku.
Interwencje Terry’ego przeciwko Arsenalowi nie należały do spektakularnych. Nie musiał gonić za rywalem, aby w ostatnim ułamku sekund wybić mu piłkę ze strzału na pustą bramkę. Co więcej, nie powalają nawet jego statystyki z obronnego elementarza – 0 odbiorów i 1 przechwyt. Każdy zawodnik z pierwszej jedenastki Chelsea (poza Petrem Cechem) miał lepsze cyferki, nawet napastnik Fernando Torres.
Sprawa rozbiła się o wyśmienite ustawianie się kapitana The Blues. Widać to na wykresie jego wybić spod własnej bramki. Terry 8 razy oddalał zagrożenie i tylko raz piłka spadła pod nogi rywali (najlepszy wynik spośród wszystkich uczestników meczu). Arsenal próbował kąsać rywali płaskimi dośrodkowaniami z bocznych sektorów, nawet raz udało się wykorzystać taką akcję. Ale najczęściej kończyła się ona już na pierwszej przeszkodzie na drodze podania. Zwykle ta przeszkoda miała niebieską koszulkę z numerem 26. Choć szybkość już nie ta, to JT wciąż ma mnóstwo do zaproponowania swojemu klubowi, dzięki inteligencji ruchów i trzymaniu się fundamentów w ustawieniu.
3. Kontrowersyjny, acz celny strzał
Przeciwko Arsenalowi Roberto di Matteo zdecydował się posadzić na ławce Franka Lamparda. Zamiast niego na pozycji defensywnego pomocnika ułożył Ramiresa. Takie ruchy personalne kosztowały Andre Villas-Boasa posadę menedżera w Chelsea, ale tym razem wybór di Matteo był jak najbardziej uzasadniony.
Arsenal w tym sezonie żyje głównie z dynamicznych klepek Santiego CazorliLukasa Podolskiego i Gervinho, regulowanych podaniami Mikela Artety z tyłu. Szybkość akcji Kanonierów wymagała stałego zabezpieczania linii obrony Chelsea przez dwóch defensywnych pomocników. Obecność Ramiresa pozwoliła di Matteo na zachowanie tego szyku. Brazylijczyk, bardziej mobilny od Lamparda, mógł się też podłączać do ataków.
Słuszność wyboru menedżera Chelsea potwierdzają też statystyki. Liczby z obrony Ramiresa z Arsenalem (5 odbiorów, dwa przechwyty i blok) były znacznie efektowniejsze od zasług defensywnych Lamparda przeciwko Reading (odbiór, dwa przechwyty). Praca Ramiresa odbywała się w niezwykle ważnej strefie w środku pola. Głównie dzięki niemu Cazorla zaliczył jeden z najcichszych występów w koszulce Arsenalu.
4. Bramkarz playmaker
Poniedziałkowy mecz West Hamu na stadionie QPR udowodnił, że nakładanie Młotom łatki zespołu żyjącego wyłącznie z długich podań nie jest w pełni sprawiedliwe. West Ham ma sporo wartości na obu skrzydłach, a także defensywnych pomocników, którzy na swój sposób (Diame przez rajdy, a Noble dzięki celnym podaniom) potrafią rozruszać trybiki w ataku.
Jednak Młoty grają w systemie 4-3-3 opartym o wysokiego, silnego napastnika – Carltona Cole’a lub Andy’ego Carrolla. Ich obecność pozwala na szybsze przenoszenie akcji z linii obrony. Długie podania West Hamu nie stanowią aktu desperacji, a całkiem skuteczny pomysł na budowanie natarć już pod bramką rywali. Udowadnia to wykres wykopów bramkarzaJussiego Jaaskelainena. Fiński golkiper 18 dokopał w strefę ataku i aż 11 takich zagrań spadło pod nogi (umówmy się, że częściej na głowę) partnera z zespołu. Dzięki temu Jaaskelainen zaliczył najwięcej po Marku Noble’u podań w okolicach bramki rywali spośród wszystkich uczestników meczu. Który bramkarz jest w stanie pobić ten rekord?

Reklama