Polonia 1-2 Wisła: Komu poszczęściły kontuzje?

Wisła notuje pierwszą ligową wygraną w 2013 roku  pozostając także bez porażki w trzecim meczu z rzędu, co jest najdłuższą serią drużyny z Krakowa w obecnym sezonie. Polonia przegrała spotkanie, które mogło dać im bardzo mocną pozycję przed jutrzejszym spotkaniem w Górnika z Lechem, lecz kontynuacja dobrej i solidnej postawy w relatywnie nowym systemie Piotra Stokowca trwało dzisiaj ledwie pół godziny. Błędy indywidualne oraz słaba dyspozycja poszczególnych piłkarzy z pewnością pokazuje, że trudna zima jeszcze odbije się na zespole „Czarnych Koszul” kilka razy.


Piotr Stokowiec zdecydował się na jedną zmianę w porównaniu z wygranym spotkaniem w Poznaniu wprowadzając Piotra Grzelczaka za bardzo przeciętnie prezentującego się Pawła Wszołka. Kulawik mógł znów skorzystać z usług Arkadiusza Głowackiego, a Rafała Boguskiego zastąpił Michał Chrapek i to właśnie ta decyzja okazała się kluczowa w kontekście wyniku spotkania.

Ustawienie Polonii

Po wielu dyskusjach po poprzednim spotkaniu Polonii dotyczących ustawienia drużyny Stokowca można było zdecydowanie stwierdzić, że jest to 3-4-2-1. Interesująca była zwłaszcza wymienność pozycji po lewej stronie, gdzie Daniel Gołębiewski i Adam Pazio na zmianę asekurowali lewe skrzydło i grę Łukasza Burligi. Problem pojawił się, gdy raczej defensywny zawodnik Wisły zamienił się pozycjami z bardziej ofensywnym Ilievem.

Polonii brakowało zachowania balansu w drużynie – gdy lewa strona była bardziej atakująca z wysoko grającym Gołębiewskim, na prawym skrzydle Tosik rzadko wspomagał ataki, asekurując szybkiego i ruchliwego Przybeckiego. To zresztą 22-letni piłkarz miał być kluczem na początku spotkania.

Początkowe problemy obrońców Wisły

To właśnie ruch Przybeckiego sprawiał problemy defensywie gości. Jednym z założeń takiego ustawienia Polonii – z dwoma szybkimi i mobilnymi graczami ustawionymi za napastnikiem, miał powodować chaos w formacji obronnej Wisły. Bunoza nie do końca wiedział, czy za Przybeckiego odpowiadać ma Głowacki, a on ma skupić się na Tosiku – brakowało komunikacji i z tej niepewności wzięło się prowadzenie gospodarzy. Głowacki przegrał „główkę” z Grzelczakiem, Bunoza nie do końca wiedział gdzie jest jego przeciwnik, a kolejne wydarzenia tylko dodały komizmu całej sytuacji. Dośrodkowanie poszło od Adama Pazio, ale dwa inne diagonalne zagrania były autorstwa Morozowa – dowód na schematyczność i przygotowanie tego rozwiązania. Nie było też przypadku w tym, że to właśnie na nerwowego Bunoze miał grać Przybecki – dopiero później otrzymał on więcej wsparcia od Burligi oraz Głowackiego.

Przyjezdni przejmują inicjatywę

Problemem Wisły było także rozegranie w pierwszych dwudziestu pięciu minutach. Patryk Małecki starał się jak najwięcej schodzić na boki, ale niewiele z tego było efektu, ponieważ głównie dublował pozycje innych. Michał Chrapek nie zanotował również udanego początku – dwie, trzy straty zaowocowały nerwowością i dopiero po pierwszej bramce Wisły poczuł się on pewnie, lepiej wymieniając się pozycjami z Małeckim. Ten początkowo walczył z trójką obrońców, ale dopiero gdy także głębiej cofał się po piłkę (a nie tylko na boki), zaczęło przynosić to pożądane efekty.

Kluczowa była nie tylko zmiana skrzydeł Ilieva, ale również to jak wysoko podeszli z grą Wilk i Sobolewski. Chwilę przed wyrównaniem przez tego pierwszego, to drugi defensywny pomocnik uderzał niecelnie głową z dobrej pozycji w polu karnym.

Moment na zdobycie pierwszej bramki nie mógł być lepszy – Pazio został z przodu i to słaby w obronie Gołębiewski musiał bronić skrzydła. Kapitan Polonii zostawił Jovanoviciowi dużo miejsca na dokładne prostopadłe podanie do Ilieva. Jednak jeszcze wtedy akcja powinna zostać zatrzymana. Dziwną i niepotrzebną decyzję o wślizgu podjął Hołota, a nieobecność kontuzjowanego już wtedy Piątka wykorzystał mocnym uderzeniem Wilk.

Kosztowne błędy Polonii po przerwie

Po przerwie jeszcze lepiej zaczął grać Chrapek, który odważniej wymieniał się pozycjami z Małeckim i dobrze przytrzymywał oraz rozgrywał piłkę. Zaskakujące jednak w jakiej sytuacji zdobył on bramkę – Polonia, mimo dwóch nominalnych „cofniętych skrzydłowych” i dwóch defensywnych pomocników, pozwoliła na przeniesienie akcji z lewej na prawą stronę tuż przed polem karnym gospodarzy. Znów niepewnie zachował się Gołębiewski, który – jak przy pierwszej bramce – zostawił rywalowi kilka metrów zamiast zaatakować go i uniemożliwić podanie. Ciekawe, że przy pierwszym golu Wisły Polonia miała sześciu piłkarzy z pola we własnej szesnastce, a przy drugim nawet siedmiu. Dwa razy złe decyzje podejmował także Hołota, który nie popisał się ze wślizgiem, a w drugiej połowie odpuścił krycie Chrapka.

Zmiany zacierają różnicę

Po godzinie gry Polonia zaczęła dochodzić do głosu, ale brakowało jej dokładnego rozegrania. Nie mylił się Piotr Stokowiec mówiąc po meczu, że kontuzja Piątka zadecydowała o wyniku. Wprowadzony za niego Baran jest typowym defensywnym pomocnikiem, a Hołota lepiej wprowadzał piłkę rajdami, nie podaniami. Dużo dobrego dało wejście Wszołka, choć on sam niewiele zaprezentował – jednak przynajmniej drużyna Polonii znów rozłożyła akcje na obydwa skrzydła i miała więcej opcji. Co ciekawe, zmiana ta była podyktowana kolejną kontuzją, a sam szkoleniowiec przyznał, że chciał dokonać innej.

Kulawik odpowiedział wprowadzeniem Sarkiego i wycofał Burligę na prawą obronę, co pozwoliło na lepsze panowanie nad grą Przybeckiego, który zagroził jeszcze tylko raz swoim dryblingiem – sytuacji z tego nie było, ponieważ przesadził z ilością zwodów, a mógł wywalczyć karnego. Pareiko głównie musiał zmagać się z dośrodkowaniami i strzałami z dystansu, ale Wisła w niezłym stylu utrzymała prowadzenie – Iliev wysoko utrzymywał piłkę i dobrze kombinował z Sarkim, Chrapek udanie rozgrywał piłkę i czasami też wchodził w rolę Wilka czy Sobolewskiego.

Już dawno o losie spotkania nie zadecydowały… kontuzje. Stokowiec przyznał, że zarówno Piątek, jak i Pazio musieli opuścić boisko z powodu urazów, a występ Chrapka wynikał wyłącznie z kontuzji Boguskiego na przedmeczowym rozruchu. Jednak to nie tylko szczęście zadecydowało o wyniku spotkania – przede wszystkim podstawowe błędy obrońców i Gołębiewskiego, którego gra na pozycji „cofniętego skrzydłowego” (z ang. „wing-back”) może wymusić na Stokowcu zmiany.

Reklama