W sobotnie popołudnie Piast Gliwice podejmował Widzew Łódź. Goście odnieśli dość szczęśliwe zwycięstwo po meczu, w którym nieliczni obserwatorzy dawali im szansę na sukces.
Marcin Brosz nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Álvaro Jurado, postawił więc na Mateusza Matrasa. Na prawej obronie ponownie pojawił się Damian Zbozień, ale już w 26. minucie doznał poważnej kontuzji i na jego pozycję powędrował Matras, którego z kolei zastąpił Artis Lazdiņš.
Radosław Mroczkowski ponownie wystawił na szpicy Ben Dhifallaha, natomiast reszta składu pozostała bez zmian.
Praktycznie przez całe spotkanie przewagę mieli gospodarze, którzy w dodatku atakowali dość rozmaicie – gdy Widzew oddawał pole, starali się rozgrywać akcje po ziemi i powoli dostawać się pod bramkę przeciwnika, natomiast gdy Widzew próbował przejąć inicjatywę, próbowali też swoich sił z kontrataku, a w miarę upływu czasu korzystali nawet z długich piłek na Kędziorę. Atak pozycyjny wychodzi Piastunkom całkiem dobrze, ale jednak większość piłkarzy nie ma wystarczająco dobrej techniki, by zespół mógł długo utrzymywać się przy piłce. Pierwsze ostrzeżenie pojawiło się w 28. minucie, gdy po stracie Lazdiņša poszła szybka kontra przez środek. Kilka minut później Widzew zdobył gola po bardzo podobnej stracie, a Ben Dhifallah mądrze oddał piłkę do boku, gdzie był już Alex, a Oleksy ustawiony wysoko do rozgrywania ataku nie miał szans za nim zdążyć. Co prawda, gdy piłka była już nieco bliżej bramki Widzewa, zawsze pokazywał się do rozegrania Rubén Jurado, ale Hiszpan nie ma jednak w nawyku bardzo głębokiego cofania się i Zganiacz musiał sobie radzić we dwójkę z Lazdiņšem. Boczni pomocnicy i obrońcy również ustawiali się bardzo szeroko, co trochę kłóciło się z chęcią grania ataku pozycyjnego. Kluczem była jednak celność podań, bo Widzew nie stosował ostrego pressingu.
W późniejszej fazie meczu Piast nadal próbował stosować ten sposób gry (po pierwszej połowie posiadanie piłki 63-27 na korzyść Piasta), ale gdyby nie Podgórski bardzo często pojawiający się w środkowej strefie, skończyłoby się kompletną klapą. Jednak Widzew cofnął się dość mocno i środkowi pomocnicy mogli zwykle bez wielkich przeszkód (zwłaszcza, że Ben Dhifallah i Dudek nie imponują zaangażowaniem w grę defensywną) dostarczać piłkę to do Kędziory, których ciągle wychodził na prostopadłe podania, to do Podgórskiego i Jurado, którzy pojawiali się przed polem karnym. Widzew sprawiał jednak wrażenie zespołu trzymającego rękę na pulsie. Było to o tyle łatwiejsze, że w naprawdę dobrej dyspozycji znajdują się Abbes i Phibel, którzy radzili sobie już w tym sezonie z lepszymi napastnikami. Mimo to prostopadłe piłki mogły im sprawiać problemy, ale gdy piłkarze Piasta znaleźli się już w dobrej pozycji, nie umieli oddać dobrego strzału. Często brakowało też ostatniego podania.
Gol dla Piasta padł jednak po zastosowaniu gry po ziemi i próbie wysokiego pressingu, a zatem można powiedzieć, że pomysł Brosza był dobry – zawodziło jednak wykonanie. Kędziora i Jurado pokazali w tej akcji świetne zgranie, istotny był też błąd Abbesa, który pozwolił Kędziorze oddać strzał. Ten przebłysk skuteczności to jednak było za mało, zwłaszcza że nieco później Ižvolt zmarnował świetną akcję Kędziory.
Warto zauważyć, że oprócz defensorów świetny mecz ponownie rozegrał Okachi, który ze względu na ustawienie Piasta miał trochę swobody. Nie stworzył za wiele w ofensywie, ale też koledzy mu tego nie ułatwiali, natomiast miał sporo odbiorów i przechwytów, a wiele akcji Piasta spaliło na panewce właśnie dzięki Nigeryjczykowi. Środkowa linia zespołu z Gliwic dzięki ruchliwemu Zganiaczowi i pracowitemu Lazdiņšowi wyglądała przyzwoicie, ale brak Álvaro Jurado, który fantastycznie rozdaje piłki do skrzydeł, był zauważalny. Zbyt często Piast próbował grać przez środek (jak Górnik przeciwko Legii) i zbyt często kończyło się to stratą blisko własnej bramki. Paradoksalnie, z bardzo dobrym skutkiem piłkarze z Gliwic posyłali dłuższe piłki do Kędziory, ale to głównie zasługa tego napastnika, który świetnie na nie reagował i często umiał dobiec do nich szybciej od obrońców oraz utrzymać się przy piłce, a zawsze wtedy pojawiał mu się do podania jego hiszpański partner.
Piast mógł wygrać mecz, a przegrał go głównie przez brak szybszej reakcji na wejście na boisko Rybickiego, który uwielbia holować piłkę. Gdy jest odpowiednio pilnowany, często bywa bezużyteczny, ale gliwiczanie dali mu zbyt dużo swobody i próbujący go zatrzymać Podgórski zrobił to zbyt nieodpowiedzialnie – Rybicki był już w polu karnym. Widzew wygrał dość szczęśliwie, ale Marcin Brosz może i powinien kontynuować swój pomysł na grę. Jednak bez Álvaro Jurado będzie to znacznie utrudnione. Przydałby się też prawy pomocnik innego rodzaju niż Ižvolt – lepiej grający krótkim podaniem i schodzący do środka jak Podgórski.
Najnowsze komentarze