Jedno z najciekawszych wrześniowych spotkań eliminacyjnych do Mistrzostw Europy 2020 odbyło się na Volksparkstadion w Hamburgu, gdzie Niemcy ulegli Holendrom 2-4. Starcie dwóch wielkich rywali, po zwycięstwie w którym „Oranje” zbliżyli się punktowo do miejsca gwarantującego awans na przyszłoroczny turniej, wskazywać może na istotność przyjętej przez obie strony taktyki oraz jej realizacji przez zawodników w trakcie meczu, co wprost przełożyło się na rezultat spotkania. Zapraszam na analizę taktyczną pojedynku rozegranego w północnych Niemczech.
Od samego początku inicjatywę w meczu przejęli Holendrzy, próbując mozolnie przeprowadzać atak pozycyjny. Z zadaniem tym sobie jednak nie radzili, posyłali często długie piłki w kierunku zawodników na desancie, gdyż zespół niemiecki, przyjmujący w fazie defensywnej ustawienie 1-5-2-3, zachowywał bliskie odległości pomiędzy formacjami, kompaktowo przesuwając się i zagęszczając wszystkie strefy w pobliżu przeciwników. Istotną rolę w grze obronnej pełnili również niezwykle mobilni gracze pierwszej linii, którzy kilkukrotnie odbierali piłkę rywalom głęboko na własnej połowie. Nawet gdy w strukturze niemieckiej pojawiały się luki i zawodnicy holenderscy potrafili znaleźć trochę wolnej przestrzeni na rozegranie, podopieczni Joachima Loewa błyskawicznie odbudowywali ustawienie, potrajali krycie i wypychali Holendrów w boczne sektory, skąd futbolówka była wycofywana z uwagi na liczebność i bliskość graczy w biało-czarnych strojach. Po odzyskaniu posiadania piłki piłkarze niemieccy, przeciwstawiający się średniemu pressingowi Holendrów w ustawieniu 1-5-3-2, starali się zniwelować przewagę liczebną przeciwników w środku pola poprzez zejście w tę strefę nierzadko wszystkich napastników. W akcji bramkowej z 8. minuty meczu Timo Werner wziął udział w rozegraniu i wraz z Sergem Gnabrym przyciągnął uwagę skrajnego środkowego obrońcy holenderskiego, co przy równoczesnym szerokim ustawieniu niemieckiego obrońcy i wahadłowego stworzyło przewagę liczebną na skrzydle. Na wertykalny ruch Lukasa Klostermanna w kierunku bramki, którym piłkarz RB Lipsk zgubił krycie zdezorientowanego Quincy’ego Promesa, odpowiedział świetnym podaniem przeszywającym dwie linie obrony Holendrów Joshua Kimmich. Nieudany strzał prawego wahadłowego skutecznie dobił Gnabry, wyprzedzając jednocześnie kryjącego go Daleya Blinda. Bezpośrednie ostrzeżenie przed stratą gola na 1:0 „Pomarańczowi” otrzymali już kilka minut wcześniej, gdy Niemcy przeprowadzili bliźniaczo podobną do bramkowej akcję. Gnabry wespół z Marco Reusem swoimi ruchami i szybkim rozegraniem ominęli całą drugą linię holenderską, a następnie przenieśli ciężar rozegrania na skrzydło, gdzie, nie wiedzieć dlaczego, nie wykorzystali przewagi liczebnej oraz konfliktu decyzyjnego skrajnego środkowego obrońcy. Posłanie piłki prostopadłej do wchodzących w wolne pole Reusa lub Klostermanna natychmiastowo stworzyłoby okazję bramkową. W pierwszej części spotkania gospodarze wykorzystali również w jednym z ataków brak jakiegokolwiek doskoku Holendrów w środkowej strefie, gdzie „Oranje” mieli przewagę liczebną. Ponadto przemieszczanie się Wernera i Reusa między liniami całkowicie zdezorientowało przeciwników, dzięki czemu powstało wolne pole w środkowym pasie boiska do rozegrania piłki z kluczowych metrów przed bramką. Zmiana krzyżowa pomiędzy Klostermannem i Reusem wypracowała dogodną pozycję do wykończenia ataku temu drugiemu, jednak piłkarz Borussii Dortmund przegrał rywalizację z bramkarzem Holandii. Drugą połowę meczu Holendrzy rozpoczęli od powielenia błędu z końcówki pierwszej części gry. Przy wrzucie z autu przez Niemców i przewadze w bocznym sektorze 7 na 2 (!) dali się ograć w bardzo prosty sposób. Zmiana krzyżowa (kolejna w wykonaniu gospodarzy) między Kimmichem i Gnabrym doprowadziła do ominięcia mało agresywnych w doskoku piłkarzy holenderskich oraz przerzucenia piłki do niepilnowanego na przeciwległym skrzydle Nico Schulza, którego szarża lewą flanką i dośrodkowanie w pole bramkowe omal nie zakończyły się podwyższeniem prowadzenia. Kolejnego podobnego typu sytuacja wystąpiła w obrębie kilku minut. Choć pierwsza faza wysokiego pressingu Holendrów spowodowała wycofanie piłki do Manuela Neuera i posłanie długiego podania w kierunku napastnika, to przewaga liczebna 4 na 2 przy linii bocznej znów nie została spożytkowana, co skrzętnie wykorzystali Gnabry i Reus, przedzierając się lewym skrzydłem pod pole karne Holendrów. Akcja powinna zakończyć się przynajmniej groźnym strzałem na bramkę Jaspera Cillessena, jednak dokonanie złych wyborów i opieszałość gracza z Dortmundu pozbawiła Niemców szansy na zdobycie gola. Gdy Holendrom w końcu udało się zewrzeć szyki, skutecznie odeprzeć atak Niemców i przygotować się na jego ponowienie, całą pracę zaprzepaszczał Quincy Promes, którego słaba dyscyplina taktyczna doprowadzała do dojścia Klostermanna do piłki w okolicach „szesnastki” (nawet po kilkudziesięciometrowym crossie), skąd powstawały niebezpieczne sytuacje pod bramką Cillessena. Biorąc pod uwagę dyscyplinę taktyczną gospodarzy w drugiej połowie, należy stwierdzić, że uległa ona znacznemu pogorszeniu względem pierwszej części spotkania. Zawodnicy „Die Mannschaft” wielokrotnie nie nadążali za tempem akcji Holendrów, nie skracali pola gry, ponosili klęski w pojedynkach indywidualnych, co w następstwie zmuszało poszczególnych piłkarzy do naprawiania błędów partnerów z zespołu. W powyższym przykładzie przedstawiono akcję skrzydłem zawodników holenderskich, którzy, pomimo przewagi liczebnej Niemców w tym sektorze, dzięki szybkiej wymianie podań przedostali się w pole karne gospodarzy. Co istotne, atak został przeprowadzony bocznym pasem boiska, który w pierwszej połowie podopieczni Loewa doskonale zabezpieczali. Kolejny atak skrzydłem Holandii zakończył się groźnym strzałem z linii pola karnego w pasie środkowym. Na lewej flance Niemców pojedynki indywidualne przegrali Nico Schulz i Jonathan Tah (nie wspierani już przez zawodnika pierwszej linii, w tym przypadku Wernera, jak miało to miejsce w pierwszej części gry), a przedpola „szesnastki” nie zabezpieczył Toni Kroos, w związku z czym Joshua Kimmich zmuszony był jednocześnie do pilnowania nacierającego Georginio Wijnalduma oraz naprawiania błędu kolegi, czego nie sposób było skutecznie wykonać. Luki w strukturze zespołu niemieckiego zostały efektywnie wykorzystane przez Holendrów w 59. minucie, zaraz po wprowadzeniu na boisko Donyella Malena oraz Davy’ego Proppera i przejściu na ustawienie 1-4-3-3. W ataku pozycyjnym goście osiągnęli przewagę w środku pola 4 na 2 dzięki głębszemu zejściu Memphisa Depaya, którego obecność w tej strefie przyciągnęła uwagę Toniego Kroosa. Piłkarze holenderscy przenieśli ciężar rozegrania akcji na lewe skrzydło, skupili w tym sektorze obu niemieckich środkowych pomocników, dzięki czemu w pasie środkowym przed „szesnastką” gospodarzy powstało wolne pole, w które wbiegł Frenkie de Jong, niepilnowany przez nikogo gracz środka pola Holandii, ograł zwodem interweniującego obrońcę i posłał piłkę do siatki. W tej akcji po raz kolejny Timo Werner nie wziął udziału w grze obronnej (choć zwykł pomagać niżej ustawionym partnerom w pierwszej połowie), a jego potencjalne objęcie kryciem de Jonga mogłoby uchronić drużynę przed stratą bramki. Niewątpliwie sytuacja ta (w połączeniu z poprzednią powyżej prezentowaną) bezpośrednio przyczyniła się do posłania Wernera na ławkę rezerwowych kilka minut później. Ustawienie obu drużyn w ataku pozycyjnym Holendrów po zmianach dokonanych przez Joachima Loewa (Ilkay Guendogan i Kai Havertz za Marco Reusa i Timo Wernera). Niemiecki szkoleniowiec z lekkim opóźnieniem zareagował na problemy swojego zespołu w środkowej strefie, lecz wprowadzeni przez niego wszechstronni zawodnicy środka pola przez dłuższy fragment meczu dobrze zabezpieczali ten pas boiska przed atakami gości. Holendrzy po zdobyciu dwóch bramek i wyjściu na prowadzenie uporządkowali swoją grę w defensywie i oddali posiadanie piłki Niemcom, pozostając w średnim pressingu. Nawet gdy udało im się zagęścić boczną strefę boiska i zmusić przeciwników do wycofania piłki, ich wysiłek niweczył, znowuż, Quincy Promes. Kolejny długi przerzut za jego plecy dotarł w 70. minucie do lewego wahadłowego gospodarzy i, choć partnerzy z zespołu sprawnie odbudowali ustawienie w obronie, piłka pechowo dotknęła ręki Matthijsa de Ligta i Toni Kroos wyrównał stan rywalizacji po uderzeniu z jedenastu metrów. Od momentu straty drugiej bramki do 74. minuty gra defensywna Niemców wyglądała przyzwoicie, nim zebranie przez Holendrów drugiej piłki przed „szesnastką” gospodarzy omal nie zakończyło się utratą trzeciej bramki. Po raz kolejny Toni Kroos nie pokrył strefy przed linią obrony, co próbował znów naprawić Joshua Kimmich, lecz było już za późno i podanie Memphisa Depaya do Donyella Malena stworzyło dogodną okazję do zdobycia gola. Co się odwlecze, to nie uciecze. Pięć minut później Holendrzy wykorzystali wysoki pressing w przewadze liczebnej 7 na 5 w bocznym sektorze i odzyskali piłkę, która została następnie szybko przetransportowana na przedpole „szesnastki”, gdzie znów Toni Kroos się nie znalazł. W międzyczasie krycie Georginio Wijnalduma zgubił Matthias Ginter, a jego błąd starali się naprawić pozostali środkowi obrońcy. Trzy szybkie podania Holendrów napędzające atak i błędy w defensywie (zarówno w pokryciu stref, jak i decyzyjne) sprawiły, że linia obrony Niemców posypała się jak domek z kart. Trzeba również przyznać, że gra dwójką środkowych pomocników bez gracza sumiennie spełniającego zadania typowej „szóstki” jest niezwykle ryzykowna i zarazem archaiczna w dzisiejszym futbolu na najwyższym poziomie, gdzie zespoły dążące do tworzenia przewagi w środkowej strefie boiska potrafią bardzo szybko wykorzystać luki w ustawieniu przeciwnika. Po bramce na 2-3 selekcjoner Holendrów Ronald Koeman posłał na plac gry Nathana Ake i zespół ponownie przeszedł na ustawienie 1-5-3-2, z kolei ofensywna zmiana miała miejsce w ekipie Niemców, którą wspomógł Julian Brandt kosztem Matthiasa Gintera i „Die Mannschaft” próbowali odrobić straty, przyjmując zestawienie 1-4-3-3. Sytuacji podbramkowej nie stworzyli jednak praktycznie żadnej, gdyż trzej zawodnicy pierwszej linii nie dawali partnerom jakichkolwiek opcji podania prostopadłego, jak również nie schodzili głębiej do rozegrania. Ponadto skonsolidowania linia defensywy Holendrów, wsparta dodatkowo kolejnym zawodnikiem, skutecznie wypychała Niemców z dala od własnej „szesnastki”, a ostatni cios miał zostać dopiero wyprowadzony. Przedstawiona powyżej akcja z 91. minuty meczu ukazuje w praktyce wcześniejszy schemat teoretyczny. Jedyną różnicę stanowi obecność Niklasa Suele w pierwszej linii zespołu niemieckiego; jego partnerzy w bocznych strefach boiska jednak nie byli w stanie dostarczyć mu górnego dośrodkowania w pole karne, gdyż Holendrzy szybko zagęścili flankę i doprowadzili do wycofania futbolówki. W ponownym rozegraniu doszło do osobliwej sytuacji, w której to Suele zszedł głębiej w celu dalszego rozprowadzenia ataku, a trzech wysuniętych atakujących pozostało ustawionych w linii w pobliżu holenderskich defensorów. Obrońca Bayernu Monachium, nie odnajdujący się w nowej roli, zachował się wyjątkowo bojaźliwie, stracił piłkę i trzech Holendrów wyprowadziło przesądzającą o losach spotkania kontrę. Futbolówka bardzo szybko przedostała się w strefę obronną nieobstawioną przez Suele, a powracający defensor zwolnił na ostatnich metrach przed własną bramką i nie przeciął podania do Wijnalduma, pomimo wcześniejszej przewagi w pojedynku biegowym.
Źródło zdjęcia wyróżniającego: Getty Images, fot. Alexander Hassenstein
Najnowsze komentarze