W meczu wicemistrza z Norwich City padł wynik 4:0, choć Kanarki przez długi czas broniły się dość umiejętnie. Japończyk Shinji Kagawa zanotował hattricka.
Sir Alex Ferguson postawił na Carricka i Andersona w środku pola oraz Kagawę i Valencię na skrzydłach. Partnerem Evansa na środku obrony był Vidić. Chris Hughton postawił na Snodgrassa i Pilkingtona na bokach pomocy, reszta składu była raczej typowa, włącznie z najlepszym napastnikiem Norwich, Holtem.
Pierwsza połowa sugerowała, że to spotkanie będzie mordęgą dla podopiecznych Fergusona. Norwich znakomicie oddalało zagrożenie od własnej bramki, a w odpowiednich momentach próbowało kontrować. Co prawda już po 30 minutach było widać, że to United kontrolują środek pola, ale nic z tego nie wynikało. Piłkarze Hughtona chętnie oddawali im trochę terenu, aby już 30-35 metrów od własnej bramki wściekle atakować każdego z piłką przy nodze. Snodgrass i Pilkington zdecydowanie bardziej wyróżniali się w fazie defensywnej, ten pierwszy zresztą co chwila atakował wślizgiem. Hoolahan nie mogąc doczekać się piłki często wycofywał się w linię pomocy, co zwykle przynosiło pozytywne skutki. Jednak faza przejścia z obrony do ataku była dla piłkarzy Norwich sporym wyzwaniem – być może decydowała o tym obawa przed kontratakiem ze strony United, ale odzyskanie piłki rzadko przynosiło jakiekolwiek skutki, najczęściej prowadziło do kolejnej straty i szybkiego powrotu do formacji defensywnej.
W pierwszej połowie były momenty, gdy ustawienie Norwich wyglądało jak 5-5-0. Wydawało się, że może to być sposób na United, bo dwie pięcioosobowe linie ustawione 8-10 metrów od siebie szybko niwelowały jakiekolwiek zagrożenie, a Rooney i van Persie byli niesamowicie osaczeni. Na wszystko jednak są sposoby. Jeśli ustawiony po lewej stronie Kagawa ciągnął do środka pola i pozwalał na zagrywanie szybkich krótkich podań, to ustawiony po prawej Valencia odgrywał typową dla siebie rolę skrzydłowego i rozciągał defensywę Norwich. Tuż przed pierwszym golem linia defensywna Norwich liczyła sześciu zawodników i cofnęła się aż na 10. metr. To wystarczyło, by van Persie znalazł sobie miejsce robiąc parę kroków do tyłu, a bodajże Hoolahan i Snodgrass odpuścili grę defensywną zakładając, że siedmiu (z Pilkingtonem) ich kolegów poradzi sobie z trójką zawodników United. Holender zdołał jednak końcem buta skierować piłkę do Kagawy, który oczywiście w tym momencie znajdował się już w polu karnym, nie po jego lewej stronie. Gdyby akcja szła lewą stroną, byłoby to mniej prawdopodobne.
1-0 i naturalna przewaga
W tym momencie było już pozamiatane, choć nie można było tego być pewnym. Jednak piłkarze Fergusona wyraźnie kontrolowali mecz, schodzili na przerwę z prowadzeniem i byli świadomi, że Norwich musi spróbować zaatakować, co oznacza więcej miejsca na kontrataki. Jak przystało na zespół z takim doświadczeniem, wykorzystali to znakomicie, a niesamowitą precyzją przy zdobywaniu goli popisywał się Kagawa. Dość istotnym elementem taktyki na drugą połowę było pojawienie się na boisku Welbecka (zmienił van Persiego), który jednak ustawił się na lewej pomocy przesuwając Kagawę na środek ataku, za Rooneyem. Ferguson uznał, że lepsza dynamika i zdyscyplinowanie Welbecka są wystarczającymi argumentami, by umieścić go na tej pozycji, natomiast Japończyka przesunąć bliżej bramki, by w fazie defensywnej United wyglądali bardziej symetrycznie, natomiast w ataku pojawił się zawodnik atakujący w drugie tempo – czyli właśnie Kagawa.
Pomimo początkowych kłopotów Czerwone Diabły poradziły sobie z Kanarkami dość łatwo, a kluczowe dla zwycięstwa były cierpliwość godna Barcelony i umiejętne rozciąganie defensywy słabszego zespołu poprzez umieszczenie różnych typów zawodników na bokach pomocy. Poza tym, United nie próbowali wysokiego pressingu – po stracie piłki cofali się na swoją połowę i spokojnie oczekiwali na błąd przeciwnika, który zwykle prędzej czy później się pojawiał.
Najnowsze komentarze