Reprezentacja Szwecji sięgnęła po swoje pierwsze w historii młodzieżowe mistrzostwo Europy. A jakie taktyczne wnioski można wyciągnąć na podstawie wybranych meczów turnieju rozegranego na stadionach Czech?
Na tegorocznych mistrzostwach Europy w najstarszej z młodzieżowych kategorii wiekowych (rocznik 1992 i młodsze) zabrakło Hiszpanii, Francji i Holandii. Awans wywalczyli za to Włosi i Niemcy, choć żadna z tych reprezentacji nie zaliczy turnieju do udanych. Stawkę uzupełnili Portugalczycy, Anglicy, Duńczycy, Szwedzi, Serbowie oraz ekipa gospodarzy.
Włoska wszechstronność
Podobnie jak przed dwoma laty, Włosi zaprezentowali się jako zgrany i zwarty kolektyw. Potrafili zarówno cierpliwie prowadzić grę, jak i oddać piłkę przeciwnikowi, a następnie szybko przechodzić z obrony do ataku i z zimną krwią wykańczać strzeleckie okazje. Italia nie jest przywiązana do jednego ustawienia taktycznego. W pierwszych dwóch meczach wystąpiła w 4-3-3, by w ostatnim wykorzystać 4-4-2. Uwagę zwracały uniwersalność środkowego napastnika Belottiego (gra tyłem do bramki oraz wyjścia na wolne pole) i skrzydłowego Berardiego (wyjścia do piłki i udział w rozegraniu tak szeroko przy linii, jak i bliżej środka boiska; ruch za plecy obrońców), a także wejścia z głębi pola środkowych pomocników, penetrujące linię pomocy rywala. Włosi odpadli w fazie grupowej z powodu indywidualnych błędów w obronie. Środkowi obrońcy mieli problemy zarówno z siłą fizyczną napastników Szwecji, jak i ruchliwością oraz wymiennością pozycji pomiędzy atakującymi Anglii.
Portugalska płynność
Najlepszy występ podczas turnieju należał do Portugalii. Podobnie jak Włosi, Portugalczycy stosowali dwa systemy gry: 4-3-3 oraz 4-1-2-1-2 (diament). Niemców zdeklasowali w półfinale w tym drugim. Nasi zachodni sąsiedzi nie byli w stanie poradzić sobie z ruchliwością napastników oraz trójki spośród czterech środkowych pomocników Portugalii. O ile William Carvalho przez większość czasu trzymał się pozycji głęboko operującego rozgrywającego, o tyle boczni pomocnicy – Sérgio Oliveira i João Mário – zajmowali w początkowej fazie rozegrania akcji miejsce szeroko na skrzydłach. Ich zadaniem było wyciągnięcie ustawionych w 4-1-4-1 rywali (konkretnie środkowych pomocników) z pozycji i otworzenie w ten sposób przestrzeni w środkowej strefie boiska.
Portugalczycy często wykorzystywali też bezpośredni sposób rozegrania w postaci podań do niewysokich, acz ruchliwych napastników. Ci potrafili zarówno utrzymać się przy piłce tyłem do bramki, jak i uciec na wolne pole. Oliveira i João Mário z łatwością wyciągali z pozycji również bocznych obrońców przeciwnika, otwierając przestrzeń w kanałach. Pociągając za sobą środkowych obrońców, napastnicy stwarzali z kolei przestrzeń na wejście w linię ataku dla dziesiątki – Bernardo Silvy.
Silva szukał gry zarówno głębiej, między liniami, jak i w trójkątach na skrzydłach (tak padł pierwszy gol dla Portugalii w półfinale). W dalszej fazie rozegrania do ataków ochoczo podłączali się boczni obrońcy. Tymczasem Oliveira i João Mário wbiegali w pole karne lub zbierali drugie piłki przed polem karnym, skąd kończyli akcję strzałem.
O ile przeciwko stosującym pressing – i w konsekwencji zostawiającymi za sobą przestrzeń – Niemcami Portugalczycy radzili sobie świetnie, o tyle przeciwko wąsko i blisko siebie broniącej się formacjami Szwecji nie potrafili przełamać obrony rywala. Portugalii brakowało środkowego napastnika, na którym można by oprzeć grę (podania na ścianę) i adresować do niego liczne dośrodkowania z bocznych sektorów.
Co więcej, w meczu finałowym kiepsko funkcjonował pressing Portugalii, a linia obrony nie była wystarczająco dobrze chroniona przez skoncentrowanych na piłce pomocników. W rezultacie Szwedzi dochodzili do wielu pozycji strzeleckich przed polem karnym rywala.
Angielskie szukanie
Znaczącą przemianę przeszła na przestrzeni ostatnich dwóch lat reprezentacja Anglii. Statyczne 4-4-2 Stuarta Pearce’a zastąpiło płynne 4-3-3 Garetha Southgate’a charakteryzujące się ciągłą wymiennością pozycji w środku pola, kompatybilnością pomiędzy skrzydłowymi oraz dobrą współpracą pomiędzy nimi a bocznymi obrońcami. Z drugiej strony, zwłaszcza w meczach przeciwko głęboko broniącym się rywalom, Anglicy miewali problemy ze znalezieniem połączenia pomiędzy środkowym napastnikiem a resztą zespołu.
Podczas turnieju Southgate zdecydował się na zmianę ustawienia. Ruchliwy tercet środkowych pomocników zastąpił duetem dobrze uzupełniających się napastników: dziewiątki (Harry Kane) i dziesiątki (Danny Ings). W momencie gdy ten pierwszy cofał się do rozegrania, drugi uciekał z głębi na wolne pole. Tymczasem obaj skrzydłowi schodzili do środka i szukali sobie miejsca pomiędzy liniami, skąd dochodzili do pozycji strzeleckich. Przeciwko Włochom Anglicy – choć stworzyli Italii sporo problemów – zapłacili za niewykorzystane okazje, błędy w obronie oraz… statyczny środek pola, wynikający ze zmiany ustawienia i personaliów.
Duńskie granie od tyłu
Dłużej, bo od 2007 roku, rozwija się oparty na filozofii Ajaxu system szkolenia młodzieży w Danii. Seniorska reprezentacja tego kraju od lat wyróżnia się upartym konstruowaniem akcji krótkimi podaniami od tyłu, powiązanym z prawdziwym wysypem dobrze operujących piłką środkowych obrońców (Agger, Kjær, Jørgensen, Bjelland, Okore). W Czechach Duńczycy mieli poważne problemy w momencie, gdy przeciwnicy podchodzili wysoko i uniemożliwiali im wznowienie gry od własnej bramki krótkim podaniem. Danii brakowało wysokiego, środkowego napastnika, na którym mogliby oprzeć grę z przodu (tak jak seniorzy przez lata na świetnym w kadrze Nicklasie Bendtnerze).
Słabsi piłkarsko, ale bardziej agresywni Czesi sprowadzili pierwszą połowę meczu otwarcia do walki o drugie piłki i sami mieli więcej z gry dzięki trójkątom tworzonym na skrzydłach.
Tymczasem Serbowie dopiero, gdy zdecydowali się na pressing, mogli wysoko odebrać piłkę i – podobnie jak przeciwko Niemcom – wyprowadzać groźne kontrataki.
Dopiero gdy Duńczycy mieli miejsce i czas lub – jak w drugiej połowie przeciwko Czechom – zaczęli rozgrywać piłkę krótko od tyłu mimo pressingu, potrafili osiągnąć kontrolę, a nawet zdominować rywala. O ile zarówno Czechów, jak i Serbów udało im się ograć, trudno było nie odnieść wrażenia, że wygrali te mecze za sprawą pojedynczych, udanych akcji niż powtarzalnych, dopracowanych schematów gry w ataku.
Odwaga w krótkim wyprowadzaniu piłki od tyłu jednak popłaciła…
Szwedzka odwaga
… odwaga zaowocowała również sukcesem sensacyjnych triumfatorów turnieju.
W inauguracyjnym meczu z Włochami Szwedzi przegrywali do przerwy 0:1 i grali w dziesięciu. Trener Håkan Ericson postanowił zaryzykować i na drugą połowę wyszedł w ryzykownym ustawieniu 4-3-2. Piłki zagrywane w kanały do silnych fizycznie i agresywnych napastników zaowocowały kilkoma stałymi fragmentami gry. Po jednym z nich Szwedzi doprowadzili do wyrównania, a w końcówce – gdy grano już 10 na 10 – rozstrzygnęli losy meczu.
W finale Szwedzi bardzo dobrze się bronili. Jak mogli, zapobiegali tworzeniu się przestrzeni przed polem karnym, tworzyli przewagę na skrzydłach, z łatwością radzili sobie z dośrodkowaniami. W ataku stosowali proste środki – bezpośrednie podania do dobrze współpracujących napastników oraz ataki dużą liczbą zawodników (napastnicy, skrzydłowi, jeden ze środkowych pomocników, nawet boczni obrońcy).
Podobny sukces może się Szwedom prędko nie przydarzyć. Bez odwagi w grze do przodu prawdopodobnie by go jednak nie było.
Najnowsze komentarze