Marsylia 2-2 PSG: Remis w Le Classico

Olympique Marsylia zremisował z Paris Saint-Germain we francuskim klasyku, dzięki czemu utrzymał trzypunktową przewagę nad rywalem ze stolicy na szczycie tabeli Ligue 1.


Élie Baup w dalszym ciągu nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Souleymane’a Diawary oraz zawieszonego Joey’ego Bartona. Do zdrowia doszedł natomiast Kassim Abdallah i od razu powrócił do wyjściowej jedenastki.
Carlo Ancelotti musiał radzić sobie bez pauzującego za kartki Mamadou Sakho, a także zmagających się z urazami Mathieu Bodmera, Thiago Motty i Ezequiela Lavezziego.


Ustawienia

Gospodarze wyszli na mecz w standardowym dla siebie systemie 4231, choć w rzeczywistości – o czym szerzej niżej – było to bardziej 4411 z Mathieu Valbueną ustawionym za plecami André-Pierre’a Gignaka. 

Goście rozpoczęli w formacji 4312. Javier Pastore zastąpił w podstawowym składzie Nenê. Duet napastników mieli tworzyć Jérémy Ménez i Zlatan Ibrahimović.
Pierwsza połowa
Pierwsza połowa spotkania na Stade Vélodrome stanowi bez wątpienia najlepsze 45 minut rozegrane do tej pory w Ligue 1 w tym sezonie – zarówno pod względem emocji, jak i taktycznie.
Marsylczycy zostali bardzo dobrze przygotowani do tego meczu, co rzucało się w oczy od samego początku zawodów.
Valbuena i Gignac pozwalali rozgrywać piłkę środkowym obrońcom PSG (Alexowi i Thiago Silvie), koncentrując się na tym, by ta nie znalazła się pod nogami Marco Verrattiego. O ile Włoch rzeczywiście nie dochodził do futbolówki w momencie, gdy jego drużyna rozpoczynała budowę akcji od własnej bramki, o tyle zbierał dużo tzw. drugichpiłek. Valbuena nie był wystarczająco zdyscyplinowany, by całkowicie odciąć 19-latka od podań, ani nie miał przypisanego sztywnego, indywidualnego krycia go. Przez 58 minut gry Verratti zanotował aż 50 podań, z czego 40celnych (80%), ale – co najważniejsze – nie był dobrze dysponowany. Opuścił boisko z kontuzją i żółtą kartką na koncie, a Ancelotti przyznał po spotkaniu, że nie zagrał dobrego meczu.
Kluczowymi elementami zawodów na Stade Vélodrome były jednak zaangażowanie, wybieganie i agresywność graczy Marsylii. Podobnie jak przed rokiem, kiedy to Olympique rozgromił przed własną publicznością swojego największego rywala aż 3:0, gospodarze okazali się silniejsifizycznie od paryżan.

W defensywie zawodnicy Baupa tworzyli klasyczne, dwie linie po czterech zawodników. Co istotne, formacja obronna grała bardzo wąsko, blisko siebie. Cały kwartet – poza nielicznymi wyjątkami – dobrze się rozumiał, uzupełniał i asekurował, nie pozostawiając pomiędzy sobą wolnej przestrzeni. Obrońcy nie dawali się również wyciągać ze swoich pozycji. Paryżanie kilkukrotnie próbowali sprawdzonego schematu: jeden z napastników cofał się po piłkę, licząc na to, że pociągnie za sobą stopera przeciwnika, a w stworzoną tym samym wolną strefę wbiegnie drugi z atakujących. Defensorzy L’OM pozostawali jednak na pozycji i z łatwością przecinali podania, zwykle wykonywane przez Thiago Silvę, z głębi pola.

Długie podania na połowę przeciwnika wykonane przez Thiago Silvę w pierwszej połowie meczu na Stade Vélodrome. Wszystkie trzy niecelne.
Marsylia mogła pozwolić sobie na wąskie ustawienie formacji obronnej z racji tego, że w systemie PSG nie występują skrzydłowi. Sytuacja była zatem prosta: boczni pomocnicy L’OM (Morgan Amalfitano i André Ayew) byli odpowiedzialni za bocznych obrońców rywala. Abdallah i Jérémy Morel mieli przesuwać się do bocznych sektorów tylko w ostateczności, wtedy gdy piłka minęła Amalfitano czy Ayew. To zdarzało się sporadycznie, a jeśli nawet, Christophe Jallet i Maxwell nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Olympique’u.

Teoretycznie, goście mieli przewagę (3 v 2) w środkowej strefie boiska, ale tam zostali zdominowani fizycznie. Świetne zawody rozgrywał przede wszystkim Charles Kaboré, który doskonale ilustrował siłęmarsylczyków. To on wygrał(francuskie ballons gagnés) najwięcej piłek i zanotował najwięcej fauli w swojej drużynie, odpowiednio: 18 i 4. Clément Chantôme i Blaise Matuidi nie byli w stanie przeciwstawić się reprezentantowi Burkina Faso, dobrze uzupełnianemu w środku pola przez doświadczonego Benoît Cheyrou.
Nie trudno było również zauważyć, że Chantôme i Matuidi – zawodnicy wybiegani i ciężko pracujący dla drużyny, ale oferujący niewiele z piłką przy nodze – nie stanowili dużego zmartwienia dla pomocników Marsylii. Podczas gdy jeden z nich zwykle podążał za Pastore w momencie, gdy Argentyńczyk cofał się po piłkę, bądź przesuwał się do Ibrahimovicia, gdy Szwed schodził do drugiej linii, dwaj Francuzi nierzadko byli pozostawiani bez krycia. Gospodarze zdawali sobie sprawę, że z ich strony grozi im niewiele, w związku z czym skupiali się na tych zawodnikach PSG, którzy mogli wyrządzić im krzywdę.

PSG miało poważny problem ze stwarzaniem sobie podbramkowych okazji, co udowadnia zestawienie stref boiska, w których Zlatan Ibrahimović najczęściej znajdował się przy piłce.
Po odzyskaniu piłki marsylczycy starali się szybko przenieść ją na połowę przeciwnika, często za pomocą podania do Valbueny bądź Gignaka. Obaj są graczami bardzo ruchliwymi, podobnie jak Amalfitano i Ayew. Cała czwórka wyróżnia się dużą wymiennością pozycji pomiędzy sobą, choć akurat w tym meczu było to bardziej widoczne po przerwie. Gignac regularnie schodzi do bocznych sektorów, głównie do lewej strony, gdzie szuka możliwości dryblingu, zejścia do środka i oddania strzału. Valbuena najczęściej stara się przesunąć do prawej strony, gdzie próbuje kombinacji z Amalfitano, bądź – choć rzadziej – do lewej, gdzie szuka gry z Ayew. Reprezentant Ghany, z uwagi na swoją skoczność i umiejętność dobrej gry głową, nierzadko zajmuje pozycję w polu karnym w momencie, gdy Gignac schodzi do boku. Taka sytuacja miała miejsce na początku drugiej połowy niedzielnego meczu, gdy po dobrej kombinacji na prawej stronie i dośrodkowaniu Amalfitano, Ayew uderzył głową z bliskiej odległości w środek bramki.

Gospodarze potrafili również założyć wysoki pressing, zwłaszcza po stracie piłki na połowie przeciwnika. Valbuena, Amalfitano i Ayew wykonywali ogrom pracy, niejednokrotnie szybko odzyskując piłkę bądź uniemożliwiając paryżanom wyprowadzenie jej z własnej strefy obronnej.
Pojedynek na Stade Vélodrome miał oczywiście dwóch bohaterów. Gignac i Ibrahimović ustrzelili po dublecie, ale nieco paradoksalnie wszystkie bramki padły po stałych fragmentach gry. Pierwsza po tym, jak paryżanie nie zdążyli się zreorganizować w obronie po własnym rzucie rożnym, a z niefrasobliwości w próbie zablokowania strzału Jallet skorzystał Gignac, zaskakującym uderzeniem po długim rogu pokonując Salvatore Sirigu. Następnie, w odstępie niespełna dwóch minut, losy meczu odwrócił do góry nogami Ibrahimović, czym wstrząsnął chyba każdym, kto oglądał to spotkanie. Marsylczycy zdołali się jednak pozbierać i po rzucie rożnym (swoim jedynym w całym meczu) doprowadzili do wyrównania za sprawą główki Gignaka.

  

Druga połowa
Ancelotti pierwszej zmiany dokonał już w przerwie. Irytującego i tracącego w niewymuszony sposób piłki w ostatnim kwadransie premierowej odsłony Javiera Pastore zastąpił Kévin Gameiro. Była to roszada odważna, ale logiczna. Po pierwsze, były napastnik Lorient jest ekspertem od wybiegania na wolne pole do prostopadłych piłek i wykorzystania przestrzeni za linią obrony rywala. Po drugie, tydzień wcześniej strzelił w ten sposób oba gole w wygranym 2:0 spotkaniu z Sochaux.

Ménez został przesunięty głębiej, na pozycję zajmowaną w pierwszej połowie przez Pastore. To właśnie po podaniu reprezentanta Francji, który znalazł sobie trochę wolnego miejsca pomiędzy linią obrony a pomocy Marsylii, i wyjściu na pozycję przez Gameiro – pomiędzy duetem stoperów L’OM – ten drugi stanął na początku drugiej części gry przez szansą pokonania Steve’a Mandandy. Uderzył jednak z półobrotu obok słupka.


Sama druga połowa była już zdecydowanie mniej emocjonująca i mniej ciekawa niż pierwsza. Kolejne zmiany nie wnosiły w zasadzie niczego do gry któregokolwiek z zespołów. Ancelotti wprowadził na plac gry Sylvaina Armand w miejsce utykającego Verrattiego. Matuidi zajął na boisku pozycję Włocha, podczas gdy na jego miejsce, do drugiej linii, przesunięty został Maxwell. Następnie, jako że wracającemu po kontuzji Abdallah starczyło sił jedynie na 65 minut, na murawie zastąpił go Rafidine Abdullah. To skutkowało przesunięciem na prawą obronę Kaboré.
Baup próbował jeszcze odświeżyćswoje opcje z przodu. Najpierw Jordan Ayew, a następnie Loïc Rémy zmienili odpowiednio: Amalfitano i Gignaka, ale nie byli w stanie wpłynąć na losy meczu.
Ancelotti zaskoczył swoją ostatnią roszadą, wprowadzając Gregory’ego van der Wiela w miejsce Méneza. Holender zajął pozycję szeroko na prawej stronie i naprawdę nie sposób zrozumieć, co miała dać ta zmiana. Czy van der Wiel miał pomóc w defensywie Jallet? Wątpliwe, PSG nie groziło zbyt wiele z lewej strony L’OM. Czy miał pomóc rozszerzyć grę, biorąc pod uwagę, że na drugiej flance nieco szerzej – gdy paryżanie atakowali – operował Maxwell? Przyznam szczerze: nie mam pojęcia.
Obie drużyny dograły spotkanie do końca, sprawiając wrażenie wyraźnie zadowolonych z podziału punktów.
Wnioski 
Marsylia utrzymała pozycję lidera tabeli Ligue 1, ale przede wszystkim pokazała charakter i to, że jest w stanie nawiązać rywalizację z Paris Saint-Germain w bezpośredniej konfrontacji. Nie ma chyba przesady w stwierdzeniu, że gdyby nie geniusz Ibrahimovicia, L’OM po raz drugi z rzędu pokonałby paryżan przed własną publicznością dzięki tym samym atutom – zaangażowaniu, wybieganiu i agresywności. To właśnie jednak indywidualności sprawiają, że mimo jak do tej pory nieprzekonującej gry, drużyna Ancelottiego pozostaje zdecydowanym faworytem do sięgnięcia po mistrzowski tytuł.
Źródła zaprezentowanych danych statycznych: francuski Canal+, lfp.fr, squawka.com.

Wojciech Falenta
Trener dziecięcej piłki nożnej z licencjami Angielskiego Związku Piłki Nożnej i Football Academy. Miłośnik taktycznego spojrzenia na piłkę nożną.

Reklama