Sobotni hit kolejki w Premiership pomiędzy Manchesterem United a Manchesterem City nie zawiódł. Był o niebo lepszy od konfrontacji tych drużyn na City of Manchester Stadium w tym sezonie.
W tamtym spotkaniu nastąpiła obustronna blokada środka pola (http://taktycznie.blogspot.com/2010/11/man-city-man-utd-0-0-trzech-na-trzech.html). Nie tylko ustawienie zespołów z pięcioma pomocnikami, ale również ich zadania uniemożliwiały płynną i pełną polotu grę. Teraz środek również był tłoczny, ale za to obie drużyny nastawiły się na grę bokami.
W wyjściowym składzie United zabrakło Berbatowa. Dlaczego Ferguson nie wystawił od początku najskuteczniejszego zawodnika swojego zespołu? Możemy przypuszczać, że chodziło po pierwsze o zaskoczenie przeciwnika, a po drugie o sposób gry Bułgara. Berbatow niezbyt dobrze spisuje się schodząc na skrzydło, a właściwie nie ma tam z niego pożytku. Rooney lepiej współpracuje ze skrzydłowymi, często pozostawiając środek na ofensywne wejścia np. Naniego.
„The Citizens” wnioskując po początkowym ustawieniu nie wyszli bardziej defensywnie. Na dowód tego obecność Koralova w drugiej linii. Dotychczas sprowadzony z Lazio zawodnik prezentował się na lewej stronie defensywy. Tutaj Kolarov miał współpracować z obrońcami przy powstrzymywaniu skrzydłowych United. Można było przed meczem odnieść wrażenie, że Serb, będzie ustępował miejsca Davidowi Silvie, a sam wspomagał Garetha Barry’ego w zadaniach defensywnych w środku pola. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Silva grał za plecami Teveza, a Kolarov cały czas operował bliżej linii. Od początku spotkania goście zastosowali wysoki pressing. Ten przyniósł skutek w pierwszym kwadransie, kiedy podopieczni Roberto Manciniego byli zdecydowanie lepsi.
Później jednak United uporządkowali sprawy głównie w defensywie i gra zaczęła im się kleić. Oba kluby wyciągając wnioski z pierwszego spotkania, starały się grać bardzo szeroko. W United szaleli Giggs wspomagany przez Evrę oraz Nani. Za plecami Portugalczyka ustawiony był nieco mniej zorientowany na ofensywę O’Shea (w porównaniu z Evrą).
W grze United bardzo istotną rolę pełnił Fletcher. Szkot miał za zadanie wbiegać w pole karne, kiedy skrzydłowi centrowali piłki do środka. Świetny przykład tego zadania zaobserwowaliśmy w 34 minucie. Po dośrodkowaniu Giggsa, Fletcher doszedł do strzału głową, ale jego uderzenie wyłapał Hart.
Wspomnieliśmy wyżej, że po wyciągnięciu wniosków z pierwszego meczu pomiędzy tymi drużynami, teraz zarówno City jak i United zdecydowali się zagrać skrzydłami. Wszak wszystkie bramki padły po podania właśnie z flanki. Asysty zaliczyli Giggs oraz Nani dla United, a dla City półasystę można zapisać na konto Wright-Phillipsa (formalni Dżeko, bo bramkę zapisano na koncie Davida Silvy).
Pokusiliśmy się zatem o porównanie skrzydłowych, którzy w tej taktyce odgrywali kluczową rolę. I tak w pierwszych 45 minutach Nani całkowicie przyćmił Kolarova. Nic dziwnego, wszak zawodnik Man City miał więcej zadań defensywnych i to on miał wspomagać Zabaletę przy powstrzymywaniu Naniego. A skoro Portugalczyk zdobył bramkę, to obaj z tego zadania się nie wywiązali. Ponadto ograniczenie aktywności Kolarova w ofensywie sprawiło, że City częściej grało prawą stroną.
Skrzydłowi United Nani i Giggs w tym meczu zaliczyli dwie asysty i bramkę. Dla porównania skrzydłowi City siadali na ławce rezerwowych w 52 (Kolarov) i 61 minucie (Milner). To kolejny dowód na wyższość wykonania planu taktycznego „Czerownych Diabłów”. Trudno zatem porównać skrzydłowych na przestrzeni całego meczu i dlatego prezentowane powyżej zestawienia obejmują tylko okres 0-45 minuty.
Powyższe graficzne porównanie podpieramy liczbami. Z tabel liczbowych można wyraźnie dostrzec wyższość Naniego i Giggsa nad Milnerem i Kolarovem. Zwróciliśmy szczególną uwagę na podania na połowie przeciwnika. Praktycznie sam Giggs wykonał ich więcej niż obaj skrzydłowi City. W całej pierwszej połowie piłkarze United wykonali 33 podania więcej niż ich rywale, a i z celnością było o 30 podań lepiej.
Ciekawe jakby potoczyło się to spotkanie, gdyby zamiast Kolarova na flance od początku zaprezentował się szybszy, bardziej zwrotny i zorientowany na ofensywę Wright-Phillips. Być może City lepiej zaprezentowałoby się na połowie przeciwnika, a może wręcz przeciwnie – Nani wykorzystałby większą swobodę i stwarzałby większe zagrożenie pod bramką Harta. Gdyby zdolny do gry był Adam Johnson, pewnie nie rozkminialibyśmy powyższej kwestii.
Najnowsze komentarze