Man United 2-1 Liverpool: Czerwone Diabły rzucają rywalom koło ratunkowe

Manchester United długo udowadniał jak wielka przepaść powstała między nimi, a ich wielkimi rywalami z Liverpoolu. Zmiana taktyki The Reds w drugiej połowie tchnęła życie we wcześniej jednostronne widowisko. 



Formacje:
Manchester United musiał radzić sobie bez kontuzjowanego Wayne’a Rooneya. Na jego miejsce w formacji 4-2-3-1/4-4-1-1 trafił Danny Welbeck. Sir Alex Ferguson wystawił Anglika kosztem preferowanego wcześniej Javiera Hernandeza. Welbeck oferował więcej atletyzmu i pracy w defensywie. Jak się okazało, w pełni spłacił kredyt zaufania. Poza tym do jedenastki wrócił Nemanja Vidić.


Liverpoolowi brakowało Jose Enrique, co otworzyło drzwi do składu nastoletniemu Andre Wisdomowi i przesunęło Glena Johnsona na lewą obronę. The Reds postawili na gęsty środek pola. Ich realne ustawienie na początku przypominało mocno defensywny system 4-1-4-1 z wysuniętym Luisem Suarezem.

Welbeck
Zaskakujący wybór Welbecka można wytłumaczyć znacznie większą wszechstronnością Anglika niż Hernandeza. Elastyczność w ustawieniu młody napastnik United pokazywał od pierwszej chwili na boisku. Regularnie zmieniał się pozycjami z fałszywym skrzydłowym Shinji Kagawą. Ta dwójka dodatkowo broniła przeciwko Lucasowi Leivie, najgłębiej ustawionemu pomocnikowi Liverpoolu.

Właśnie z okupowanej przez Welbecka z Kagawą lewej strony Manchester United stwarzał największy zamęt. Pierwszy gol padł po kombinacji w środku pola, która zupełnie uwolniła przestrzeń do nadbiegającego Patrice’a Evry. Ten płasko dośrodkował w kierunku Robina van Persiego, który w tym meczu ograniczał się głównie do zamykania podobnych płaskich centr. Holender trzykrotnie pokazywał się do takich podań i za każdym razem poważnie kurzyło się pod bramką Jose Reiny. Jednak poza tym mało udzielał się w rozegraniu.
Większą paletą zagrań w ofensywie dysponował Welbeck. Silny i jednocześnie dynamiczny atakujący regularnie czyhał na długie piłki za plecy obrońców. Szczególnie upodobał sobie przestrzeń między Wisdomem a Martinem Skrtelem. W późniejszej fazie gry prostopadłe podania na Welbecka stanowiły główny plan ofensywny gospodarzy. Częstotliwość tej formy rozegrania Czerwonych Diabłów widać na wykresie podań przyjmowanych przez Welbecka.

Danny był niesamowity. Sprawił wiele trudności ich dwóm stoperom – powiedział Ferguson dla MUTV. Podobne zdanie miała stacja Sky Sports, która wyróżniła Welbecka nagrodą Piłkarza Meczu.

Pressing United
Fundamentem sukcesu gospodarzy w pierwszych 60. minutach gry był nieustanny pressing. Wiele drużyn Premier League właśnie w tak próbuje obrzydzić życie obrońcom Liverpoolu wyprowadzającym piłkę od własnej bramki. Manchester United robił to bez ustanku i działało wyśmienicie. Pod presją rywali The Reds szybko, bez ładu i składu, pozbywali się piłki.

Goście zupełnie nie potrafili wykorzystać przewagi liczebnej w linii pomocy. Trójka liverpoolczyków dała się zdominować duetowi Michael Carrick – Tom Cleverley. Pierwszy zaliczył aż pięć odbiorów i sześć przechwytów. Miał także kilka znakomitych podań w ataku. Cleverley zaś dyktował tempo gry krótkimi zagraniami. Wykonał najwięcej podań w meczu (73) z 90% skutecznością.

Mimo presji The Reds usiłowali krótko wyprowadzać piłkę spod własnej bramki. United karcili ich wysokimi odbiorami i groźnymi wypadami po kontrze. Wyjątkowo niechlujnie zagrywał zwykle nieprzeciętny esteta Joe Allen.

W ataku Liverpool ograniczył się do zamykania przestrzeni. Głęboko wracał się niemal cały zespół. Zbyt daleko od bramki rywala stał Steven Gerrard – czołowy asystent ligi, który ostatnio rządził środkiem pola. Przez to wyjątkowo smutno było osamotnionemu Suarezowi. Urugwajczyk próbował wracać po piłkę, ale jego wysiłek okazywał się daremny, gdy nie miał partnera do podania z przodu. Dodatkowo życie utrudniał mu wychodzący do niego Vidić. Stąd w pierwszej połowie Suarez podjął tylko cztery próby dryblingu (jedna udana – w drugiej połowie miał siedem dryblingów i dwa udane).
Pojedynek na 4-4-1-1
Brendan Rodgers zauważył brak korzyści z wystawiania trzech pomocników i kompletną izolację Suareza. Gwiazdy z Anfield nijak nie wspierali skrzydłowi. Prawdziwy test dojrzałości przeżywał przyćmiony Raheem Sterling, którego kolejne zagrania tylko nabijały znakomite statystyki obrony Rafaela da Silvy.

Od 46. minuty Rodgers zdecydował się na system, z którego korzysta ekstremalnie rzadko. Wprowadził drugiego napastnika i przeszedł do ustawienia 4-4-1-1. Daniel Sturridge zajął miejsce przed Suarezem.

Nowy duet zaczął z miejsca telepatycznie szukać się na boisku. Suarez wreszcie miał kolegę w czarnej koszulce w gąszczu czerwonych trykotów Manchesteru United pod ich bramką. Sturridge wykorzystywał duże przyspieszenie. Szukał miejsca na lewym boku, w pobliżu Rio Ferdinanda. Często dostawał piłkę do pojedynku jeden na jeden, ale wykańczał te akcje strzelając w boczną siatkę (warto zwrócić uwagę na cztery strzały od lewej strony pokazane na wykresie).

Swojego gola Anglik strzelił po dobitce uderzenia Gerrarda. Ofensywa Liverpoolu ze Sturridgem zmieniła się diametralnie w porównaniu z pierwszą połową, co widać po statystykach uderzeń.

The Reds zaczęli dodatkowo wysoko naciskać na obronę i odzyskali przewagę w posiadaniu piłki. Odpowiedzieli lustrzanym odbiciem taktyki United 4-4-1-1 i lepiej się w niej prezentowali. Gospodarze ograniczali się wyłącznie do szybkich wypadów z udziałem Welbecka. Jednak strzelili bramkę po rzucie wolnym i nie musieli szaleńczo wojować o kolejne okazje bramkowe. Gol United ze stałego fragmentu gry to nic nowego. W tym sezonie Czerwone Diabły zdobyły już rekordowe 18 bramek w lidze z takich sytuacji.

Od 77. minuty Ferguson postanowił holować korzystny wynik do końca. Wpuścił na boisko Phila Jonesa, któremu kazał wcielić się w rolę dodatkowego pomocnika, nastawionego wyłącznie na defensywę. Poza tym bardzo głęboko wrócił się kolejny zmiennik Antonio Valencia, który wspierał Rafaela w ulubionej strefie Sturridge’a. Tymi ruchami menedżer United mocno ograniczył mecz otwarty w drugiej połowie po taktycznym manewrze Rodgersa.

Podsumowanie
Liverpool mógł liczyć na punkty dopiero po wejściu do gry swojego nowego napastnika. Czemu menedżer przyjezdnych zwlekał z wstawieniem go od początku? – Sprawdzamy go na treningach. Czasami można kogoś zbyt wcześnie pospieszyć. Nie chciałem tego zrobić z Danielem – tłumaczył Rodgers. 

Manchester United mógł z powodzeniem skarcić rywali za błędy w wyprowadzaniu piłki i skończyć widowisko po pierwszej połowie. Później odważna strategia The Reds sprawiła gospodarzom sporo problemów, dlatego Ferguson po meczu wyraził ulgę, że udało się wygrać. – W pierwszej połowie i do strzelenia drugiej bramki graliśmy wspaniale. To był najlepszy występ w ostatnim czasie. Ale gol ich zainspirował – przyznał menedżer United. Przydał się mu jeden Holender, który choć ograniczył się do roli lisa pola karnego, udowodnił kolejny raz ile warte są jego trafienia w tym sezonie. 24 miliony funtów za Van Persiego to znakomity biznes.

Autor wpisu prowadzi bloga o cudownym świecie Premier League „Wychowany na futbolu” – www.andrzejkotarski.wordpress.com

Reklama