Spotkanie Manchesteru City z Arsenalem z pewnością było jednym z najlepszych widowisk w tym sezonie Premiership. Poziom emocji, szybkość gry, widowiskowość – wszystko to stało na najwyższym poziomie i aż z uśmiechem oglądało się spotkanie, prosząc o jeszcze. Taktycznie ta konfrontacja mogła również dostarczyć sporo ciekawych wniosków uważnemu obserwatorowi.
Co było wiadomo przed meczem? O City to, że gra bardzo dynamiczną piłkę, wymienia mnóstwo podań, a niemal wszyscy piłkarze są bardzo mobilni i świetnie poruszają się bez piłki, wychodząc na pozycje, co stwarza podstawy do gry z klepki. O Arsenalu wiedzieliśmy to, że Robin van Persie jest w tym sezonie w gazie i zwycięstwo nad „Kanonierami” jest możliwe, jeśli wyłączy się z gry Holendra.
Można się więc było spodziewać, że Roberto Mancini taki właśnie plan swoim piłkarzom nakreśli.
Dość ciekawe było ustawienie Arsenalu. Portal football-lineup.com określił je jako 4-1-4-1, ustawiając Songa w roli defensywnego pomocnika, a van Persiego jako wysuniętego na szpicę napastnika. Pozwolimy się nie zgodzić.
Z naszych obserwacji, owszem Song był jedynym defensywnym pomocnikiem, lecz w ustawieniu 4-1-2-3, bowiem van Persiego wspierali Gervinho i Walcott, często wchodząc w wymiany poziome, a także zastępując z przodu cofającego się Holendra.
Warto również zwrócić uwagę na zestawienie i zadania linii obrony nakreślone przez Wengera – cała czwórka obrońców to rośli zawodnicy. Ponadto boczni obrońcy to piłkarzy występujący częściej na pozycji stopera (szczególnie Vermaelen).
Roberto Mancini tradycyjnie ofensywnie usposobił bocznych obrońców.
Przednią formację City w każdym meczu cechuje duża wymienność pozycji. Silva i Nasri kilkakrotnie zmieniali się stronami, lub też Silva schodził do środka, a Nasri robiąc miejsce dla Zabalety przechodził na prawą flankę.
City starało się grać szybko i bardzo rozszerzać pole gry. Dlatego momentami aż 4 zawodników (Silva, Aguero, Balotelli i Nasri) grali w pierwszej linii, a dodatkowo byli wspomagani przez bocznych obrońców.
„The Citizens” stosowali kombinacyjny atak z dużą ilością podań, ale gola zdobyli po zagraniu długiej piłki na wolne pole. Mieli też okazję na podwyższenie, ale dobrze spisywał się Szczęsny.
Piłkarze Manciniego byli konsekwentni w obronie, ale nie ustrzegli się błędów. Pomysł na zatrzymanie van Persiego opierał się na Kolo Toure oraz Barrym. Zawodnicy „The Citizens” przekazywali go sobie w różnych strefach.
Holender bardzo często w tym meczu grał głębiej, wychodzą do pomocy w rozegraniu. W tym momencie wymieniał się z Gervinho lub Walcottem, którzy zajmowali miejsce centralne.
Robin van Persie był wyłączony z rozegrania przy wysokim pressingu City. Szczególnie w pierwszej połowie, kiedy na 19 podań aż 11 nie trafiło do adresatów.
Sprawa nieco poprawiła się w drugiej odsłonie, gdy gospodarze (ale też i goście) odpuścili wysoki pressing i od razu na boisku zrobiło się więcej miejsca dla obu ekip.
Tak jak zaznaczyliśmy przy grafice ustawienia City. Kolo Toure wychodził za van Persiem, ale nie dawał się wysoko wyciągać, bo Holander wkraczał później w strefę Barry’ego, który go „przejmował”. W ten sposób RVP był pod stałym nadzorem przynajmniej dwójki zawodników City.
Z kolei na grafice poniżej zestawiono strefy podań RVP (górna grafika) oraz miejsca przechwytów Garetha Barry’ego (dolna grafika). Główne punkty odbiorów zawodnika „The Citizens” usytuowane są w strefie działania van Persiego. Ponadto pole z 21% Holendra to w praktyce miejsce Kolo Toure na boisku. W drugiej połowie ciężar rozegrania został przerzucony na skrzydła, co wykreowało kilka dogodnych sytuacji, również van Persiemu.
Po wyjściowym składzie Arsenalu można było się domyślić, że obok Ramsey’a oraz Artety to van Persie będzie trzecim kreatywnym zawodnikiem.
Gervinho oraz Walcott w grze pozycyjnej średnio się przydawali. Dość powiedzieć, że w I połowie Anglik był praktycznie niewidoczny. To zawodnicy obdarzeni szybkością i ich walory cenione są wyżej przy grze z kontry.
Ostatnie 10 minut, po wejściu Chamakha Arsenal grał trójką obrońców. Ponadto nie było już na placu potrzebującego sporej przestrzeni, by rozwinąć prędkość Walcotta, którego zastąpił Arszawin. Rosjanin nie miał najlepszego dnia, lecz jest innym typem zawodnika – bardziej przydaje się przy ataku pozycyjnym. W samej końcówce przy skracającym pole gry City nagle odnalazł się RVP. Miał kilka ciekawych podań, a cała drużyna dobrych sytuacji, głównie po stałych fragmentach gry.
Arsenal mógł wyrównać, lecz na drodze stawał im świetnie dysponowany Joe Hart. Mógł się wykazać głównie „dzięki” błędom w grze obronnej. Man City w końcówce zbyt głęboko się cofnął, przez co stworzyło miejsce przed polem karnym do oddania strzałów.
Był to również błąd, który gospodarze popełniali przy stałych fragmentach gry. Poniżej dwa przykłady sfg, po których Arsenal stworzył zagrożenie po strzałach z dystansu.
Rzut rożny w 18 minucie, po którym Ramsey uderza zza pola karnego.
Rzut wolny w 89 minucie, po którym Hart świetnie broni mocny strzał Vermaelena.
W obu przypadkach City zapomniało o asekuracji strefy przed polem karnym. Taktycznie zespół Manciniego nie ustrzegł się błędów, lecz tak jak wspomnieliśmy wyżej w dobrej formie był Hart. Z drugiej strony rosła defensywa Arsenalu zażegnała niebezpieczeństwo wynikające z sfg City, lecz żaden z defensorów nie był zbyt zwrotny, by powstrzymać szybkich dryblerów z Manchesteru.
Najnowsze komentarze