
Barcelona kontra 4-2-3-1, kolejne starcie
Tito Vilanova wystawił swój tradycyjny skład, który trudno zmieścić w tradycyjne schematy formacji. Kwartet obronny – Alba, Mascherano, Pique, Dani Alves, przed nimi jako defensywny pomocnik Sergio Busquets oraz Xavi. Lewe skrzydło okupował zamiennie duet Iniesta i Fabregas, a na prawym szerokość gry zapewniał Pedro. Formację zwieńczał w roli „fałszywej dziewiątki” Leo Messi. Więcej dylematów personalnych miał Pellegrini. W tradycyjnej dla siebie, jak i ligi hiszpańskiej formacji 4-2-3-1 ostatecznie wystawił na prawej obronie Sancheza w miejsce pauzującego Gameza – blok obronny uzupełniali Monreal, Demichelis oraz Wellington. Dwóch pivotów stanowili Toulalan i Camacho (na ławce usiadł bardziej kreatywny Portillo), zaś środkowym napastnikiem został nie Javier Saviola, a Roque Santa Cruz. Trójkę ofensywnych pomocników stanowili Eliseu, Isco oraz Joaquin.
Mecz był relatywnie otwarty, stosunkowo niewielka jego część toczyła się w środkowej części boiska i mógł się podobać kibicom. Wśród pomeczowych statystyk zaskakiwała jednak niewielka liczba strzałów (2 strzały celne Malagi, 4 strzały celne Barcelony) Barcelona grała w stylu do jakiego zdążyła przyzwyczaić od wielu lat. Ogromna ruchliwość, szukanie wolnych przestrzeni, cierpliwość w rozegraniu, precyzja krótkich podań i genialna zdolność do utrzymania się przy piłce. Tito nie eksperymentuje ze składem ani formacją, które są łatwe do przewidzenia. Każdy wie jak zagra Barcelona, ale nikt nie jest w stanie zapobiec zagrożeniu. Najbardziej interesującą kwestią w tym meczu był jednak sposób Pellegriniego na Barcelonę.
Roque Santa Cruz – odgrywający napastnik
Kluczem ustawienia Malagi było wystawienie na środku ataku Roque Santa Cruza. Doświadczony Paragwajczyk grał w klasycznej roli odgrywającego napastnika i wywiązywał się z niej świetnie. Wygrywał pojedynki główkowe (8), utrzymywał się przy piłce plecami do bramki pod naciskiem przeciwnika i dobrze odgrywał (miał trzy kluczowe podania z łącznie czterech zaliczonych drużynie Malagi, z czego dwa to były podania do tyłu w obrębie pola karnego).
![]() |
Kluczowe podania Roque Santa Cruza (squawka.com) |
Na lewo Isco, na prawo Isco
Roque był punktem odniesienia dla trójki ofensywnych pomocników, przesuwających się po całej szerokości boiska, czasem nawet znajdujących się w tym samy czasie w jednym sektorze boiska. Źródłem kreatywności miał zostać głównie Isco, którego zadaniem było utrzymanie piłki i przenoszenie jej w boczne sektory, gdzie znajdowali się ofensywnie usposobieni boczni obrońcy oraz skrzydłowi.
Podania Isco w pierwszej połowie (squawka.com). Mimo nominalnej pozycji środkowego ofensywnego pomocnika często był aktywny na skrzydłach. Większość podań Isco skierowana również do boku. |
Barcelona nie atakowała zbyt często swoim wysokim pressingiem, grała dość asekuracyjnie i z szacunkiem do rywala – gdy posiadał on piłkę w sektorze ataku, w grę defensywną zaangażowana była często cała drużyna za wyjątkiem Messiego. W pierwszym kwadransie udało się Maladze kilka razy doprowadzić do pozycji strzałowych, z upływem czasu było coraz trudniej, a gospodarze stawali się niecierpliwi i zauważalnie sfrustrowani.
Trzech na desancie
O dziwo mniej asekuracyjnie w fazie obrony grała Malaga. Po pierwsze wysoki pressing w ustawieniu 4-3-3 (w pierwszej linii pressingu „walczyli” Roque, Isco oraz Joaquin). Busquets tradycyjnie cofał się do środkowych obrońców pomagając skutecznie wyprowadzić piłkę przy silniejszym pressingu Malagi.
![]() |
Wysoki pressing Malagi przy wyrzucie z autu spod pola karnego Barcelony |
Rzadko był on skuteczny, a przy przejściu Barcelony do sektora ataku tylko siedmiu zawodników Malagi broniło, a z tym Katalończycy spotykają się rzadko. Przyniosło to jednak pozytywny skutek wiążąc przy linii środkowej bocznych obrońców Barcelony – w porównaniu do czasów Guardioli, grają oni mniej ofensywnie, i tak było w tym meczu, przynajmniej w pierwszej połowie (w drugiej, kiedy wynik wydawał się przesądzony, dużo aktywniejszy był Dani Alves). Siedmioosobowy blok w destrukcji z natury rzeczy zostawia jednak więcej wolnego miejsca niż dziewięcioosobowy i tak było w tym przypadku. Pivoci Malagi grali dość szeroko i głęboko pomagając bocznym obrońcom radzić sobie z atakami skrzydłami. Najwięcej miejsca było na lewej flance Barcelony, gdzie nie wracał Joaquin (cały czas miałem wątpliwości czy była to decyzja Pellegrino czy lenistwo podstarzałego gwiazdora), zazwyczaj rezerwowy Sanchez źle się ustawiał i wraz z najgorszym zawodnikiem meczu – Camacho – nie radzili sobie z płynnością i ruchliwością Fabregasa oraz Iniesty.
Podwójny lewy
W kolejnym meczu widać jak coraz lepiej funkcjonuje jeden z głównych manewrów taktycznych Vilanovy – podwojenie lewego skrzydła przez Fabregasa i Iniestę. Udało się znaleźć w misternej układance dobre miejsce dla Cesca, a i Iniesta czuje się w nowej roli swobodniej. Wymieniona dwójka nawet nie potrzebowała wsparcia Jordiego Alby, aby robić z przeciwnika wiatrak. Obaj piłkarze przez cały czas zamieniają się ustawieniem, tak że trudno z perspektywy całego meczu rozróżnić ich pozycje. Uzupełniają się także zestawem umiejętności – Fabregas jest efektywniejszy w polu karnym stwarzając bezpośrednie zagrożenie dla bramki przeciwnika, podczas gdy umiejętność utrzymania się przy piłce Iniesty jest być może najlepsza na świecie (umiejętność kluczowa w taktyce opartej przecież na utrzymaniu posiadania piłki za wszelką cenę).
Rozkład aktywności Fabregasa (squawka.com) |
Rozkład aktywności Iniesty (squawka.com) |
Od bramki do bramki
Dwie najlepsze w pierwszej połowie sytuacje bramkowe (z których jedna została wykorzystana) to nie rezultat walki taktycznej, ale kombinacja koszmarnych błędów indywidualnych – bilard Wellingtona między własnymi nogami i katastrofalne podanie do bramkarza przez połowę boiska w wykonaniu Camacho – oraz instynktu Messiego, którego Camacho za plecami Demichelisa najprawdopodobniej nie zauważył.
Z upływem czasu ujawniał się w grze defensywnej Malagi brak struktury i spójności. Już od 20 minuty gra toczyła się często bezpośrednio od pola karnego do pola karnego. Między broniącą się siódemką a trójką na desancie powstawała odległość bliska kilkudziesięciu metrów, co uniemożliwiało Maladze tradycyjną grę krótkimi podaniami. Eliseu był jedynym zawodnikiem zaangażowanym w pełni w obie fazy gry – ataku i obrony. Małą iskierkę nadziei po przerwie dosłownie i w przenośni dał najmniejszy zawodnik Primera Division – Diego Buonanotte (161 cm). Wszedł za Eliseu, ale zajął miejsce na środku pomocy. Isco przesunął się na lewą flankę pozwalając odgrywać pierwsze skrzypce filigranowemu Argentyńczykowi. Ożywienie, które wniósł zaowocowało honorową bramką z rzutu wolnego. Vilanova odpowiedział wprowadzeniem Tiago Alcantary, grającego bardziej centralnie niż zmieniony Fabregas. Wykorzystał on skutecznie bierność pivotów Malagi strzelając zza pola karnego bramkę na 3-0. Pozostałe zmiany w tym meczu miały charakter wyłącznie personalny.
„Fałszywa dziewiątka” nie do podrobienia
Messi nie tracąc nic ze swojej rekordowej skuteczności świetnie wypełnia rolę fałszywej dziewiątki – środkowego napastnika, który w odpowiednim momencie cofa się, znajdując wolne przestrzenie i pomagając w rozegraniu. Środkowi obrońcy Malagi konsekwentnie nie wychodzili za Messim, aby nie zostawiać wolnych korytarzy za sobą. Dodatkowo, z trójki broniącej w drugiej linii zazwyczaj jeden z pomocników ściągany był do boku, co w konsekwencji często prowadziło do przewagi Barcelony w środku pola 3 na 2 albo nawet 4 na 2. W ten sposób padła bramka na 2-0 dla gości. Defensywni pomocnicy Malagi nie mieli też po prostu dobrego dnia. Ich pasywność boleśnie odsłoniła trzecia bramka dla Barcelony.
Kompletna porażka?
Z jednej strony było to dość spokojne zwycięstwo Barcelony, które wydaje się, że ani przez chwilę nie było zagrożone, z drugiej zaś, zwłaszcza w pierwszej połowie nie było widać tradycyjnej dominacji Barcelony, która ma w zwyczaju „zamęczać” bezradnie biegającego za piłką przeciwnika. W pierwszej połowie była to raczej wymiana cios za cios, w której Barcelona dysponowała większą siłą uderzenia – Iniesta i Messi są w optymalnej formie, co przekładało się na skuteczniejsze penetrowanie linii obronnej przeciwnika i bezlitosne korzystanie z błędów indywidualnych, których sami popełniają znacznie mniej.
Realia są takie, że Barcelona jest dzisiaj niedoścignionym i zarazem niepowtarzalnym wzorem piłki klubowej. Za czasów Vilanovy Katalończycy uzyskali regularność, której brakowało w minionym sezonie. Prawdopodobnie pomaga tutaj większa stabilizacja taktyczna i personalna. Wobec takiego przeciwnika rezultat Malagi trudno uznać za wynik taktycznego fiaska. Andaluzyjczycy próbowali, czasem skutecznie, nadać grze własny styl, zamiast ograniczać się wyłącznie do reagowania na poczynania silniejszego przeciwnika. Wystawienie odgrywającego napastnika i wysoko pressing nie okazały się jednak kluczem do niespodzianki. Pytanie jakie modyfikacje zaproponuje Pellegrini w kolejnych meczach przeciwko Barcelonie – najbliższy już 16 stycznia 2013 roku.
Najnowsze komentarze