Liverpool w Europie, część 2: Rzymskie triumfy 1977 i 1984

W drugim odcinku cyklu dotyczącego występów The Reds w europejskich pucharach przyglądamy się finałowym meczom liverpoolczyków w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych w latach 1977 i 1984, które niczym klamra spinają najbardziej owocny w trofea okres w historii klubu z Anfield i dobitnie świadczą o ewolucji taktycznej zespołu dokonującej się na przestrzeni siódmej dekady XX wieku.


Bez cienia wątpliwości należy stwierdzić, że gdyby nie wcześniejsze i niekiedy trudne doświadczenia z gry w Europie, Liverpool nie mógłby nawet marzyć o zdobyciu tytułu najlepszej drużyny Starego Kontynentu, a przecież zapracował sobie na ten honor aż czterokrotnie w ciągu siedmiu lat na przełomie lat 70. i 80. Sukcesy odniesione w starciach z krajowymi zespołami mogły wytworzyć fałszywe poczucie bezpieczeństwa w snuciu marzeń o triumfach na arenie międzynarodowej, jednak bałkańska lekcja z 1973 roku została potraktowana przez sztab szkoleniowy w klubie niezwykle roztropnie, wyznaczając zarazem azymut zmian w modelu gry zespołu, których konieczność przeprowadzenia uznawano jako sprawę oczywistą. Porażka z Crveną Zvezdą przemieniła Boot Room w liverpoolski „ostry dyżur” i z perspektywy czasu należy uznać, iż nic lepszego w czerwonej części Merseyside w owym czasie zdarzyć się nie mogło. Wnioski wyciągnięte zostały trafnie i bez zwłoki, potwierdzając przytomność umysłów w pokoju trenerskim LFC. Stwierdzono, że system gry oparty na podziale pracy pomiędzy zawodnikami poszczególnych formacji na przydzielonym im terenie stał się zbyt sztywny, oczekiwany przez przeciwników i nawet w najlepszej jakości wykonania nie mający szans w starciu z modelem bazującym na częstszej wymienności pozycji, podań oraz przyporządkowywaniu zawodnikom określonych ról do spełnienia, co każdorazowo zapewnia element nieprzewidywalności i większą skuteczność w poszczególnych fazach gry oraz jej kontroli. Słowa szkoleniowców Liverpoolu dowodzą jednak temu najwyraźniej:

Zrozumieliśmy, że bezcelowe jest zdobywanie piłki, jeśli kończysz na tyłku. Najlepsi Europejczycy pokazali nam jak efektywnie łamać defensywę. Szybkość ich ruchów była dyktowana przez pierwsze podanie. Musieliśmy uczyć się bycia cierpliwymi i myśleć o kolejnych dwóch czy trzech zagraniach, gdy mieliśmy piłkę. (Bob Paisley)

Uświadomiliśmy sobie w Liverpoolu, że nie możesz zdobyć bramki za każdym razem, kiedy masz piłkę. Nauczyliśmy się tego dzięki Europie, od Latynosów. Gdy grają piłką od tyłu, grają w małych grupach. Szablon przeciwników zmienia się, kiedy oni się wymieniają (pozycjami – przyp. red.). To stwarza szansę dla zawodników (…), by wkraść się po ostatnie podanie. Dlatego przypomina to kota i mysz w chwili oczekiwania na możliwość pojawienia się zanim decydująca piłka zostanie posłana. To jest proste i skuteczne… Wymaga to również od widzów czasu na przystosowanie się. (…) Jeśli przejmujesz piłkę w zespole Liverpoolu, chcesz opcji, wyborów… Wymagasz co najmniej dwóch ludzi do podania, może trzech, może więcej… Zdobądź piłkę, wykonaj wczesne podanie, kolejno przejdzie ono ode mnie do kogoś innego i znów nastąpi zmiana. Możesz nie zachodzić daleko, lecz struktura rywala będzie się zmieniać (czyt. rozrzedzać – przyp. red.). W końcu ktoś się wślizgnie. (Bill Shankly)

(J. Wilson, Inverting the Pyramid, wyd. 3, s. 301–303, tłumaczenie własne)

Przesłanie płynące z tych stanowisk wskazuje na celne rozpoznanie problemu, zawiera w sobie zarys konkretnych konceptów gry (np. wykorzystanie w fazie kreowania tzw. trzeciego zawodnika, urywającego spod opieki skupionego na piłce rywala), a same wypowiedzi Billa Shankly’ego posiadają cechy retoryki wspólnoty, dzięki czemu łatwiej jest przekonać do swojej filozofii gry zawodników oraz sympatyków klubu. Transformacji dokonywano jednak głównie bez udziału szkockiego menedżera, który zasiał ziarno zmian i niespodziewanie udał się na emeryturę wraz z końcem sezonu kojarzonego głównie z porażką przeciwko drużynie z Belgradu.

Nowa era na starych podwalinach

Cała liverpoolska społeczność nie mogła uwierzyć w tę decyzję, traktując odejście „Shanksa” niemal jako zgon. Następcą został jednak asystent Bob, właśc. Robert Paisley, zapewniając jednocześnie ciągłość pracy szkoleniowej Boot Roomu. Liczący wówczas pięćdziesiąt pięć wiosen na karku Anglik przebył łącznie trzydziestopięcioletnią drogę od roli surowego technicznie, lecz dobrze czytającego grę lewego obrońcy LFC przez fizjoterapeutę po członka sztabu trenerskiego. Jak przyznawali piłkarze i inne osoby z nim pracujące, wszystkie zalecenia i komunikaty wydawane przez Paisleya były krótkie, do bólu konkretne i przejrzyste, a sam menedżer surowo traktował swoich podopiecznych. Ponadto, co najistotniejsze, odznaczał się wyjątkowo przenikliwym umysłem, który pozwalał mu właściwie rozumieć grę oraz konieczność dostosowania się do obowiązujących w europejskiej piłce trendów taktycznych stanowiących wskazówki dotyczące sposobów, w jakie można odnieść sukces. Pochodzący z regionu North-East trener błyskawicznie odpowiedział na te potrzeby poprzez stopniową przebudowę zespołu. W pierwszej kolejności postanowił uwypuklić wszystkie atuty graczy stanowiących dotychczas pierwszą „jedenastkę”, dzięki czemu Phil Thompson, 20-letni defensywny pomocnik o pokaźnych warunkach fizycznych (i przyszły kapitan drużyny), zaczął występować na pozycji środkowego obrońcy, gdzie mógł prezentować swoje umiejętności wyprowadzenia piłki we wczesnej budowie ataków, co stanowiło piętę achillesową jego poprzednika, Larry’ego Lloyda. U zarania ery Paisleya szeregi The Reds zasili również zawodnicy, których naturalne predyspozycje mogły zostać wykorzystane w kontynentalnym modelu gry opartym na kontroli pojedynków dzięki posiadaniu i cierpliwemu rozgrywaniu piłki. To właśnie cierpliwość okazała się kluczową cechą w pracy z nowymi piłkarzami, m.in. bocznym pomocnikiem Rayem Kennedym, wszechstronnym graczem drugiej linii Terencem McDermottem czy prawym obrońcą Philem Nealem, którzy sukcesywnie przystosowywani byli do drużyny i z czasem stali się pierwszoplanowymi postaciami zespołu na kolejne lata (Neal niczym prawdziwy stachanowiec rozegrał dla Liverpoolu rekordowe 365 meczów z rzędu pomiędzy 1974 a 1983 rokiem). Istotną rolę odgrywał również scouting klubu, którego czołową postacią był Tom Saunders, także członek Boot Roomu, który wykazywał się bystrym okiem w wynajdowaniu młodych graczy z regionu; w jego sidła wpadł m.in. wieloletni gracz pomocy Jimmy Case. Solidne klubowe struktury w połączeniu z sumienną pracą i jasną myślą taktyczną doprowadziły do największych sukcesów w dziejach Liverpoolu. W 1976 ekipa z Anfield po raz drugi sięgnęła po Puchar UEFA, a w kolejnych siedmiu sezonach wielokrotnie zdobyła wszystkie możliwe trofea (sześć mistrzostw kraju), z wyjątkiem Pucharu Anglii, czyniąc tym samym Boba Paisleya najbardziej utytułowanym menedżerem The Reds w historii. Za kryterium rozwoju zespołu wciąż uznawano jednak występy w Pucharze Europy, a tam liverpoolczycy także zdominowali konkurencję i zapoczątkowali trwający sześć sezonów angielski prymat w tych rozgrywkach (najlepszymi drużynami kontynentu stały się również Aston Villa oraz dwukrotnie Nottingham Forest, którego trener Brian Clough traktował grę krótkimi podaniami jako klucz do sukcesu, „deszcz niezbędny dla życia kwiatów”).

Borussia Mönchengladbach 1977

Taktycznym symbolem pierwszego zwycięstwa Liverpoolu w najważniejszym europejskim turnieju stał się finał kampanii 1976/1977 rozegrany 25 maja w Rzymie. Przeciwnicy Liverpoolu, popularne „Źrebaki” z Mönchengladbach, dopiero co sięgnęły po trzeci z rzędu (i do dziś ostatni) tytuł mistrza kraju, prezentując niemiecką wersję „futbolu totalnego” charakteryzującą się misternym kreowaniem akcji zaczepnych, dużą płynnością we wzajemnym przemieszczaniu się zawodników i tym samym tworzeniem kolejnych linii podań. W porównaniu do modelu holenderskiego zespół Borussi zrezygnował z wysokiego pressingu, a w starciu z The Reds szczególnie obniżył blok obronny z uwagi na szybkość atakujących LFC, Steve’a Heighwaya i Kevina Keegana, którzy mogliby wykorzystać przestrzeń za plecami defensorów, a w istocie, wobec umiejętności w pojedynkach indywidualnych, pełnili funkcję tzw. target manów potrafiących skupić na sobie atencję rywali.

Wyjściowe „jedenastki” obydwu drużyn. Zespół Udo Lattka z Zachodnich Niemiec wykorzystał Rainera Bonhofa w roli libero tworzącego przewagę liczebną w fazie budowy ataków.
Zarówno Liverpool, jak i Borussia swobodnie czuły się w kreowaniu akcji zaczepnych, jednak w początkowych fragmentach spotkania dominację uzyskał Liverpool. Piłkarze Paisleya starali się skupić uwagę jak największej liczby niemieckich zawodników w danej strefie, by następnie szybko zmienić centrum gry, gdzie napotkaliby więcej wolnej przestrzeni. Czynili to często kosztem nawet straty piłki i jej natychmiastowego odbioru, dzięki sprawnemu doskokowi pressingowemu, choć we wcześniejszej fazie budowy ataku pojawiało się wsparcie zawodników do przeniesienia gry w inny sektor. Bardzo istotną funkcję w kreowaniu oraz finalizacji akcji pełnił Kevin Keegan, który rozszerzał pole gry, wyciągał ze strefy kryjącego go indywidualnie Bertiego Vogtsa, tworząc jednocześnie miejsce do wbiegnięcia za plecy defensora jednemu ze środkowych pomocników, tzw. third man. W sytuacji przedstawionej na klipie nie udało się skutecznie wykonać tego zagrania, gdyż piłkarze w białych strojach rozpoznali intencje nie w tempo reagujących The Reds i krycie gracza z numerem 7 na czerwonej koszulce przejął skrzydłowy Allan Simonsen. Rolę Keegana określić należy również jako kluczową pod względem defensywnym, gdyż kapitan Borussi, niemalże całkowicie zaabsorbowany przez przyszłego dwukrotnego zdobywcę Złotej Piłki, znakomicie odnajdywał się jako głęboki rozgrywający zespołu z Mönchengladbach, wyznaczający kierunki ataków dzięki pierwszemu podaniu, co przyznaje słuszność przywoływanym wyżej uwagom Boba Paisleya dotyczącym konstruowania akcji przez najlepsze zespoły kontynentu.
W ataku tym zastosowano schemat podobny do wcześniej zaprezentowanego, wzbogacony wejściem bocznego pomocnika Raya Kennedy’ego w fazie finalizacji akcji w środkowy pas boiska po wcześniejszym obniżeniu ustawienia, dzięki czemu przeciwnikom trudno było zdecydować się, który z nich powinien wyjść wyżej do zawodnika Liverpoolu. W rezultacie Kennedy uzyskał przewagę liczebną oraz pozycyjną i był w stanie oddać strzał zagrażający bramce Wolfganga Kneiba. Z przykładu tego wychwycić można również dobrą strukturę pozycyjną całego zespołu LFC, w którym pośrednią rolę w kreowaniu gry pełnili również inni, przede wszystkim skrajni zawodnicy rozciągający formacje przeciwnika często dzięki ustawieniu pomiędzy dwoma rywalami (S. Heighway).
Gdy zawodnicy Borussi sposobili się do kreowania ataków dzięki dużej liczbie krótkich podań i ciągłej wymianie pozycji, piłkarze Liverpoolu bronili w średnim pressingu z blisko ustawionymi względem siebie formacjami złożonymi z bardzo mobilnych graczy występujących w trójce lub czwórce w drugiej linii oraz dwójce lub trójce w pierwszej, w zależności od okoliczności i konceptu akcji rywala. Podstawę w ich działaniach stanowiła wzajemna asekuracja poszczególnych stref, zawężanie pola gry oraz odcinanie kątów podań, przez co Niemcom trudno było znaleźć lukę w strukturze Liverpoolu, decydowali się więc na górne dośrodkowania do osamotnionego napastnika w „szesnastce”, gdzie zdecydowaną przewagę liczebną mieli The Reds.
Podczas analizowania gry obronnej liverpoolczyków dostrzega się dużą inteligencję taktyczną poszczególnych piłkarzy (w materiale Ian Callaghan zauważa wyższe ustawienie lewego obrońcy i jest przygotowany na możliwość „zdobycia” jego pleców przez gracza ze środka pola Borussi) oraz zdolność do eliminowania linii możliwych podań rywali i nakierunkowywania ataków przeciwników w strefy z przewagą liczebną po stronie czerwonych koszulek (Steve Heighway).
W chwili utraty posiadania futbolówki gracze Liverpoolu szybko odbudowywali ustawienie, skracali pole gry (wysokiemu ustawieniu linii obrony służyła aktywna gra na przedpolu bramkarza Raya Clemence’a), rozpoznawali moment doskoku do przeciwnika (najczęściej gdy piłka przegrywana była w poprzek). Efektywny kontrpressing położył fundamenty pod zdobycie bramki otwierającej wynik meczu, gdy defensywa Gladbach zdążyła wyjść wyżej, następnie podłączający się prawą flanką Phil Neal „zabrał ze sobą” jednego przeciwnika, Steve Heighway prowadzeniem piłki w stronę środka boiska przyciągnął uwagę dwóch obrońców, a jego intencje odczytał Terry McDermott, wbiegając za plecy defensorów i dając równocześnie opcję uzyskania progresji w ostatniej fazie ataku.

Po zdobyciu prowadzenia The Reds postawili na kontrolę wydarzeń boiskowych poprzez naprzemienne cierpliwe budowanie ataków oraz oddanie piłki przeciwnikowi, przejście do średniego, bądź niskiego pressingu i wyprowadzanie kontr. Sami dwukrotnie się na nie narazili, raz piłka uderzyła w słupek bramki Clemence’a, jednak szybki powrót piłkarzy do swoich stref w defensywie zapobiegł dalszemu zagrożeniu. Na początku drugiej części meczu stracili bramkę po prostej utracie piłki w początkowej fazie budowania ataku, jednak poprzez stałe fragmenty gry wykorzystali następnie dobrą grę w powietrzu środkowego obrońcy Tommy’ego Smitha i umiejętność gry jeden na jednego Kevina Keegana, ustalając wynik na 3:1. Rzymska wiktoria spełniła marzenia wszystkich liverpoolczyków, a przede wszystkim ukazała dużą elastyczność taktyczną podopiecznych Paisleya, tworzących grupę inteligentnych młodych zawodników wspartych doświadczeniem starszych piłkarzy (Smith i Callaghan tym spotkaniem de facto żegnali się z ekipą z Anfield, drugi z nich rozegrał ponad osiemdziesiąt meczów dla Liverpoolu w europejskich pucharach, począwszy od premierowej dla klubu wyprawy do Rejkiawiku w 1964 roku), którzy razem potrafili przystosować koncepty gry do strategii w poszczególnych fazach pojedynku i jednocześnie zarządzać wynikiem meczu, co stanowi niezwykle ważną umiejętność w decydujących fazach wielkich turniejów. Zwycięstwo to stało się zarazem zapowiedzią trzech kolejnych europejskich sukcesów zwieńczonych szczęśliwym, choć niełatwym powrotem do Wiecznego Miasta po siedmiu latach.

AS Roma 1984

Zanim jednak do tego doszło, drużyna Liverpoolu przechodziła kolejne transformacje. Szkielet zespołu zbudowany został wokół Szkotów (z którymi klub związany był od początku swojego istnienia) – znakomicie czującego się z piłką przy nodze środkowego obrońcy Alana Hansena, bardzo dobrze czytającego boiskowe sytuacje pomocnika Graeme’a Sounessa oraz nieocenionego w fazach kreowania oraz finalizacji ataków cofniętego napastnika Kenny’ego Dalglisha. Ciągłość modelu gry liverpoolczyków zapewniał również bramkarz Bruce Grobbelaar, grający niemal jako libero, a dynamikę i skuteczność w wykańczaniu akcji gwarantował Ian Rush. Równie istotną kwestią był również czas przeprowadzenia zmian – poprzednicy nowego zespołu odchodzili w glorii chwały oraz poczuciu dobrze spełnionego zadania, gdyż menedżer Bob Paisley za wszelką cenę chciał uniknąć w drużynie pełnego zadowolenia i choćby chwilowej sytości. Sam zresztą z rocznym wyprzedzeniem zapowiedział swoje odejście, schedę zaś przejął w 1983 roku kolejny z członków Boot Roomu, ponad 60-letni Joe Fagan. Podejście do pracy na Anfield pozostawało więc „po staremu”, a sezon ligowy zakończył się zdobyciem piętnastego w historii klubu mistrzostwa Anglii, lecz jeszcze trudniejsze wyzwanie czekało The Reds ostatniego dnia maja 1984 roku, kiedy zmierzyli się w swoim czwartym finale Pucharu Europy z AS Romą na jej własnym, choć znanym już Liverpoolowi obiekcie. Przed spotkaniem wszyscy komentatorzy, eksperci i byli piłkarze pozostawali zgodni – starcie to miało być najpoważniejszym testem, do którego podchodził zespół z Merseyside w historii swoich występów w europejskich pucharach. Rzymianie dysponowali bardzo silnym składem personalnym z dwoma włoskimi mistrzami świata sprzed dwóch lat, Bruno Contim i Francesco Grazianim, oraz piłkarzami środka pola legendarnej drużyny reprezentacji Brazylii trenera Telê Santany, Falcão i Toninho Cerezo, potrafiącymi zarówno skutecznie trzymać pozycję, jak i kreować grę. Całość stanowiła zgrany kolektyw, bardzo groźny w każdej fazie pojedynku.

Podstawowe składy Liverpoolu i Romy, która przywdziała w tym meczu białe stroje. Kluczową kwestią zdawało się zniwelowanie przewagi liczebnej Włochów w środku pola poprzez odpowiednie wsparcie bocznych pomocników oraz Kenny’ego Dalglisha, czemu sprzyjało niskie ustawienie bocznych obrońców rywali.
Od początku meczu inicjatywę przejmowały na przemian oba zespoły, dążąc do kreowania gry. Piłkarze Romy byli w stanie sprawnie zmieniać centrum akcji dzięki występującemu na pozycji pivota Agostino Di Bartolomeiemu, którego celne crossowe zagrania docierały w strefę wysoko podchodzącego prawego obrońcy Liverpoolu Phila Neala, gdzie Rzymianie dążyli do uzyskania przewagi liczebnej i rozciągania struktury liverpoolczyków. Należy natomiast dodać, iż ekspansywność Neala przyniosła pożądane skutki w akcji bramkowej LFC na 1:0, gdy defensor wykorzystał nieporozumienie w obronie po dośrodkowaniu na piąty metr bramki Tancrediego.
W fazie budowy akcji Liverpoolu palmę pierwszeństwa dzierżył Graeme Souness, który swoim ruchami gubił pierwszą linię pressingu Romy, a jego pierwsze podanie często było początkiem szybkich ataków, napędzanych przez świadome ustawienie partnerów. W przedstawionym klipie Kenny Dalglish tworzy linię podań między formacjami pomocy i obrony przeciwników, Ian Rush „związuje” bocznego oraz środkowego defensora, a Craig Johnston zbiega ku osi boiska, powodując kryzys decyzyjny lewego obrońcy Romy i otwierając równocześnie wolny korytarz Philowi Nealowi. W sytuacji tej zabrakło cierpliwości w fazie kreowania, gdy aż prosiło się o zmianę centrum gry.
Podczas ataków pozycyjnych Rzymian liverpoolczycy przyjmowali strategię obronną w bloku średnim. W załączonym materiale Giallorossi starają się zastosować koncept z wykorzystaniem „trzeciego zawodnika” w osobie Toninho Cerezo, który zauważa wyższe wyjście Alana Kennedy’ego do prawego defensora Romy. Sytuację te dobrze rozpoznał Dalglish, skutecznie asekurując strefę lewego obrońcy swojego zespołu, co świadczy o wysokiej świadomości taktycznej Szkota. Atak Włochów zostaje przerwany dzięki wybraniu właściwego momentu na doskok pressingowy.
Roma uzyskała wyrównanie w meczu dzięki inteligentnej grze pozycyjnej mającej na celu wyciągnięcie zawodników Liverpoolu z ich stref w defensywie i stworzenie możliwości „zdobycia” ich pleców. Pierwsze podejście w wykonaniu Roberto Pruzzo zakończyło się faulem Marka Lawrensona, lecz kolejna próba Bruno Contiego, poprzez ruch w przód i w tył, spowodowała uwolnienie się spod krycia Sammy’ego Lee i zaabsorbowanie uwagi Phila Neala. Piętro wyżej dwaj napastnicy zaatakowali strefę jednego obrońcy LFC, wykonując zmianę krzyżową, dzięki czemu Pruzzo uzyskał przewagę pozycyjną i dośrodkowanie Contiego mógł zamienić na gola.
Tym razem w fazie kreacji znajduje się Liverpool. Souness schodzi w boczny sektor (jego strefę okupuje Neal), skąd podaniem obsługuje obniżającego ustawienie Dalglisha. Następna opcja uzyskania progresji pojawia się dzięki kolejnemu wejściu w strefę środkową niepilnowanego Johnstona, który traci futbolówkę.
W atakach pozycyjnych piłkarze z Anfield wykorzystywali również zejście środkowego obrońcy (Hansen) w boczny sektor, gdzie chcieli stworzyć przewagę liczebną i przykuć uwagę kilku zawodników Romy, jednak Rzymianie przygotowani byli na ten koncept poprzez duże zaangażowanie w defensywę napastników (Graziani). Podopieczni Fagana cierpliwie szukali swoich szans, próbowali wciągnąć wyżej pod swoją połowę przeciwników dzięki zwolnieniu akcji i wykorzystaniu „opcji tył”, po czym następowało nagłe przyspieszenie. W załączonym wideo przedstawiono koncept z rozszerzeniem pola gry dzięki „związaniu” przy linii autowej prawego obrońcy Romy przez Dalglisha i Lee, podczas gdy Ronnie Whelan skupił atencję Falcão ruchem w stronę przeciwną, tworząc wolną przestrzeń dla Sounessa, którego pomysłu zagrania prostopadłego podania nie odczytał Rush.

Do końca spotkania obie drużyny nie dążyły do zdobycia gola za wszelką cenę, zostawiały co najmniej ośmiu graczy za linią piłki oraz stawiały na niski, bądź średni pressing z zachowaniem bliskości poszczególnych formacji. Kontrola meczu i pierwszorzędna troska o zabezpieczenie własnej bramki, biorąc pod uwagę szereg atutów rywala w fazie kreowania i finalizacji, doprowadziła do rzutów karnych, które lepiej egzekwowali liverpoolczycy. Niewątpliwie w finale tym stanęli naprzeciw siebie godni pod względem taktycznym przeciwnicy, a kolejny triumf angielskiej drużyny w stolicy Włoch trafnie puentują słowa utworu Budki Suflera pt. Sen o dolinie:

Wolę swoją znów dolinę
Wokół której płynie czas
Szuka jej, kto był tu raz

Zwycięstwo z roku 1984 zakończyło okres największych europejskich triumfów w historii Liverpoolu, pod którymi kryje się taktyczna metamorfoza przeprowadzona w ciągu ubiegłej dekady. Dolina o nazwie Stadio Olimpico w Rzymie na zawsze została zapisana w kronikach klubowych jako miejsce świetności, obiekt tęsknot kibiców (których kilkadziesiąt tysięcy wspierało piłkarzy w latach ’77 i ’84) oraz wyznacznik modelu gry, do którego uzyskania winni dążyć na Anfield, chcąc powtórzyć sukcesy doby Boot Roomu.

Źródła:

  • Daily Mirror
  • lfchistory.net
  • Liverpool Echo (korespondencje, artykuły, zdjęcie wyróżniające)
  • Telewizja RAI (materiały wideo)
  • sharemytactics.com (plansze ze składami)
  • John Wilson, Red Men. Liverpool Football Club – The Biography, Mainstream Publishing
  • Jonathan Wilson, Scott Murray, Anatomia Liverpoolu, Wydawnictwo SQN, Kraków 2019
  • Jonathan Wilson, Inverting the Pyramid, Orion Publishing Co, wyd. 3


M jak Mecz. Piłkarski Pamiętnik. Entuzjasta analitycznego spojrzenia na piłkę nożną.

Reklama