Legia – Korona 1:0: Tylko karny oddzielił Mistrza i Koronę

Legia-Korona 14.02.2014Inaugurujący wznowienie rozgrywek po przerwie (bo nie było to rozpoczęcie drugiej serii, a ciężko by też nazywać to rundą wiosenną), wypadające w Walentynki, nie uszczęśliwiło ani piłkarskich romantyków, ani miłośników taktyki. Nowa Legia, nowa może być jedynie pod lupą, a jej bolączki były widoczne równie mocno, a niektóre nawet bardziej niż jesienią. Korona pokazała pomysł grę i niezłe jego wykonanie, dzięki czemu była najbliżej od dawna, do przerwania fatalnej serii przy Łazienkowskiej.


Formacje

Składy i ustawienia zawodników w obu zespołach raczej nie zaskoczyły. Legia wyszła w 4-2-3-1 z mocnym postanowieniem poprawy, spodziewając się, że będzie zmuszona grać w kulejącym u niej ataku pozycyjnym. Korona, rozpisana również w 4-2-3-1, nastawiona była na bronienie w dwóch czteroosobowych blokach i okazjonalne kontrataki. W obronie Legii pod nieobecność Rzeźniczaka Berg wystawił swoją najsilniejszą, wydaję się czwórkę i swoje nowe spojrzenie ukazał w liniach ofensywnych. Łukasik, zajmujący miejsce wytransferowanego Furmana, pełnił funkcję asekurującego defensywnego pomocnika, podczas gdy Vrdoljak często próbował wyprowadzać piłkę, czasem wędrując z nią w okolice Bereszyńskiego, przy bocznej linii. Zaskoczeniem mogły być za to personalia w tercecie, gdzie, kreatorem był Radović, a po bokach znaleźli się Ojamaa i Guilherme. Dwaliszwili miał szukać miejsca pomiędzy dwójką obrońców i wychodzić do podań prostopadłych.

W Koronie, Rojo Martin dał szansę z przodu Chyżniczencę, z podwieszonym Korzymem. Skrzydłowi grali niesymetrycznie. Soboloweski zostawał szerzej, natomiast Pyłypczuk schodził częściej do środka i często podwajał pozycję Korzyma.

 

Kruszenie muru Korony

Choć pierwsze akcje to ataki Korony na piłkarzy Legii podziwiających racowisko własnych kibiców, to szybko mecz przybrał spodziewany obrót i cofnięta Korona, zgodnie ze standardami, utrzymywała dwuliniowy mur przed własną bramką. Legia nie podejmując w ogóle prób rozegrania ataku pozycyjnego, próbowała zaskoczyć rywali. Dwaliszwili w ogóle nie spełniał roli zawodnika wyciągającego obrońców przeciwnika ze swoich pozycji, czy też szukajacego wolnej przestrzeni. Czekał na piłkę zbyt statycznie jak na ustawienie rywali. Skrzydłowi, Guilherme i Ojamaa zbyt często schodzili do środka. Było to zbyt czytelne i brakowało ich reakcji na przebieg meczu. Pomimo tego jak układało się spotkanie, obaj grali cały czas w ten sam sposób. Poprzez swoje złe ustawienie, często dublowali pozycje Radovicia. Grali zbyt blisko niego, a przez to, że brakowało ich na nominalnych pozycjach, zmniejszali liczbę możliwości podania dla Serba (zdjęcie 1.). Rolę rozciągnięcia Korony mieli też oczywiście boczni obrońcy, Brzyski i Bereszyński, ale tego wieczora nie wypełniali jej wystarczająco (zobacz przedostatni akapit). Paradoksalnie, najlepszy z przodu w Legii był Radović, który, jak widać, ma umiejętności do bycia czołową „dziesiątką” ligi. Jego piątkowy występ popsuty był szczególnie przez partnerów, którzy nie pokazywali się na pozycjach, na których powinni. Próby wyprowadzania piłki notował też Vrdoljak, natomiast Łukasik grę ofensywną ograniczał do przerzutów, wykonywanych w tym konkretnym meczu mocno nieprecyzyjnie.

Zdj. 1. Legia "rozciąga" linie obronną Korony.

Zdj. 1. Legia „rozciąga” linie obronną Korony.

Korona trzyma gardę

Zawodnicy z Kielc, nastawieni na to spotkanie defensywnie, grali bardzo uważnie w obronie i, jak na polskie warunki, dali pokaz organizacji w defensywie. Zawsze zostawała przynajmniej czwórka zawodników pod piłką, a reszta swoim ustawieniem była przygotowana na próby kontrpressingu. Najważniejsze było jednak zabezpieczenie strefy przed własną bramką, za co odpowiadała czwórka obrońców plus dwójka środkowych pomocników. Zawodnicy ci, grali wąsko, potrafili blokować strzały i nie przegrywali łatwo pojedynków 1v1. Dzięki takiej grze i stałej koncentracji, nie otwierali się na ryzyko nawet w sytuacji straty piłki przy wyprowadzaniu spod własnej bramki (zdjęcie 2.).

Zdj. 2. Korona potrafiła odbudować linie obrony nawet po stracie przy własnym wyprowadzaniu piłki.

Zdj. 2. Korona potrafiła odbudować linie obrony nawet po stracie przy własnym wyprowadzaniu piłki.

W ataku, Koroniarze szukali czy to szybkiego ataku (zdjęcie 3.), czy wrzutki. Kilka takich sytuacji, zazwyczaj opartych na dośrodkowaniach Sobolewskiego na Pyłypczuka, było groźnych i w efekcie, goście stworzyli podobną liczbę okazji co gospodarze(co nie zmienia faktu, że sytuacji, jak na spotkanie na poziomie Ekstraklasy, powinno być więcej, a pod kątem zdolności gry ofensywnej powinno wyglądać znacznie lepiej).

Zdj. 3. Legia nie potrafi ustawić linii pomocy, a Korona podręcznikowo wyprowadza kontratak.

Zdj. 3. Legia nie potrafi ustawić linii pomocy, a Korona podręcznikowo wyprowadza kontratak.

Zmiany w trakcie meczu i reakcje trenerów

Przebieg meczu, dał nam też próbkę inwencji i zdolności reagowania obu trenerów. Obie drużyny musiały najpierw w jakiś sposób odpowiedzieć na stratę jednego zawodnika, a potem wybrać moduł gry w kontekście pojedynku 10v10. Większe wrażenie wywarła reakcja szkoleniowca hiszpańskiego. Berg przeszedł na 4-4-1 z Radoviciem z przodu. Było to o tyle bezsensowne, że Serb był głównym kreatorem gry. Przy schodzących Ojamie i Guilherme sytuacja z przodu przypominała chaos. Ciężko było dopatrzyć się tam większej myśli i, przede wszystkim, jakiejś organizacji. Natomiast wprowadzenie Kucharczyka, ciekawe na ile świadomie, dało dodatkowy atut. Poprzez swoje doświadczenia w roli środkowego napastnika, Kucharczyk jest ciekawym zawodnikiem w kontekście „atakowania przestrzeni”. Pokazuje się często do prostopadłych podań. Szuka momentu, gdy może wystartować za linię obrony, potrafiąc rozpoczynać takie starty również z pozycji bliżej bocznej linii boiska.

Rojo Martin natomiast, w kontekście boiskowej sytuacji, podjął mądrą i odważną decyzję. I o ile można się spierać, czy było to 4-3-2 czy 4-3-1-1, to kluczem było pozostawienie dwójki piłkarzy ofensywnych. Legia, która nie wykorzystywała szerokości boiska, nie stwarzała zagrożenia wykorzystania takiego ustawienia, a zanim Legioniści przeszliby do ataku „bardziej pozycyjnego”, jeden z dwójki zdążał wrócić i odbudować czteroosobową linię pomocy.

Po meczu, najciekawszą wypowiedzią były słowa Brzyskiego, który stwierdził, że „Korona dobrze się przygotowała i odcięła nam skrzydła. Na mojej stronie Sobolewski czy Golański praktycznie podwajali i stali na szesnastym metrze we dwóch, więc nie można się było tam rozpędzić, bo Sobolewski momentalnie się chował i schodził pod własne pole karne. Ich styl zmienił się za nowego trenera. Nie idą tak agresywnie, jak wcześniej, że szli na wariata” (cyt. za Ekstraklasa.net).

Jeśli Legia ma rozwinąć styl na poziom europejskich pucharów, trener Berg, który na konferencji twierdził, że był zadowolony z gry swojej drużyny przy piłce, musi szybko poszukać odpowiedzi na problemy i znaleźć ich rozwiązania. Rację miał trener Rojo Martin, mówiąc, również na konferencji, że „nie zasłużyliśmy (Korona, przyp. MJ) na porażkę. Mieliśmy dużo okazji do strzelania gola, dużo ciekawych akcji. Mój zespół zachowywał styl gry i mieliśmy momenty lepszej gry od mistrza Polski.”.

Reklama