W piątkowym meczu Legia pokonała u siebie Górnik trzema bramkami i potwierdziła swoje mistrzowskie aspiracje. Górnik jest w coraz gorszej sytuacji po tym, jak z możliwych 12 punktów zdobył 3.
Trener Urban postawił na dwójkę napastników umieszczając jednocześnie Radovicia na prawym skrzydle, a w środku pola stawiając na Łukasika i Vrdoljaka. Na prawej obronie zagrał Bereszyński, a Jędrzejczyk trafił na pozycję stopera. Adam Nawałka zastąpił Bembena Olkowskim, a na prawą pomoc powędrował Mączyński. Na środku ataku podobnie jak w poprzednich meczach grał Wojciech Łuczak, a Nakoulma rozpoczął mecz na ławce.
Wysoka linia Legii
Jak przystało na faworyta, Legia rozpoczęła mecz z dużym animuszem, stawiając na dość mocny pressing i ustawiając wysoko linię obrony. Mając w składzie dość szybkich Jędrzejczyka i Bereszyńskiego nie było to bardzo ryzykowne, ale jeszcze bardziej istotne było to, że przy takim składzie Górnika ten ruch musiał podziałać pozytywnie. Górnik w środku pola miał Kwieka, Przybylskiego i Iwana, którzy umieją dość swobodnie wymieniać krótkie podania i budować powoli akcje, a do pomocy mieli jeszcze Mączyńskiego, który nominalnie ustawiony na prawej pomocy często schodził do środka i stawał się czwartym środkowym pomocnikiem. Górnik jednak nie zdominował środka pola. W późniejszych fazach meczu zdarzało się, że miał trochę czasu na wymianę podań, ale niewiele z nich wynikało. Było to wynikiem zawężenia pola gry przez wysoko grających obrońców Legii, a dodatkowo z drugiej strony pomagał Marek Saganowski, który często naciskał najgłębiej grającego pomocnika zabrzan, Przybylskiego lub Iwana. Górnik powinien był wykorzystać wolne miejsce za plecami obrońców Legii, ale nie umiał – ani Łuczak, ani Zahorski nie są sprinterami i byli mało użyteczni. Łuczak sprytnie próbował szukać sobie miejsca w bocznych sektorach boiska i otrzymywał piłkę, co parokrotnie zaowocowało groźnymi sytuacjami, ale nie udało się ich wykorzystać – po części ze względu na zbytnią pasywność pozostałych graczy. Zahorski miał w zasadzie grać drugiego napastnika i to robił, nie wykorzystując zresztą w pierwszej połowie bardzo dobrej sytuacji, ale często był osamotniony w polu karnym. Jedyny naprawdę dynamiczny zawodnik Górnika został ustawiony w tym meczu na prawej obronie.
Skrzydła Górnika zablokowane
Olkowski prawdopodobnie miał tutaj być istotnym elementem planu – parę razy Górnik rozgrywał krótko piłkę w środku pola, by po chwili posłać podanie do prawego obrońcy. Jednak, po pierwsze, Wawrzyniak raczej nie podążał za Mączyńskim do środka pola (ale ten nie potrafił tego wykorzystać), po drugie, Kosecki wywiązywał się ze swoich defensywnych obowiązków nadspodziewanie dobrze. Nie błyszczał w ataku, ale w obronie bardzo rzadko gubił Olkowskiego. Zawodnik Górnika nie zanotował ani jednego dynamicznego wejścia w pole karne Legii, bo albo był pilnowany przez Koseckiego albo sam musiał być przygotowany na pościg za skrzydłowym Legii i nie chciał grać zbyt ryzykownie.
Inaczej było po drugiej stronie: Zahorski w przeciwieństwie do Mączyńskiego nie podchodził do rozegrania, ale był raczej przygotowany na prostopadłe podania i z przyklejonym do niego Bereszyńskim przesuwał się bliżej Łuczaka. Gancarczyk to nie Olkowski i nie ma takiej dynamiki, nie wchodził w pozostawione przez Zahorskiego miejsce. Tym samym Górnik nie zrobił żadnej znaczącej akcji lewą stroną, a Zahorski był najgroźniejszy przy dośrodkowaniach z drugiej strony. Warto zaznaczyć, że po obydwu stronach kilkakrotnie dobrze obiegał zawodnika z piłką Przybylski, ale jemu z kolei brakowało dokładności. Natomiast Kwiek został w zasadzie wyłączony z gry przez grającego bardzo ostrożnie Vrdoljaka.
Radović z Koseckim zastępują Ljuboję
Tym razem serbski napastnik nie odcisnął swojego piętna na grze, pomimo bardzo ładnego gola. Spory wpływ na swoich kolegów miał za to Radović, który zamiast próbować się przewracać posyłał bardzo dobre piłki i tylko Saganowski wie, dlaczego nie strzelił gola po idealnym wystawieniu Serba. Co istotne, zarówno Radović z Koseckim, jak i Bereszyński z Wawrzyniakiem przez większość meczu byli aktywni i zawsze gotowi na otrzymanie podania. To pozwoliło Łukasikowi wygrać rywalizację w środku pola pomimo pozornej przewagi Górnika – defensywny pomocnik Legii praktycznie w każdej chwili mógł spokojnie rozszerzyć pole gry wyszukując kolegę przy linii. Łukasik grał nieco wyżej niż Vrdoljak i pomimo tego, że opiekował się nim agresywny Przybylski dawał sobie radę. Mógł być bardziej kreatywny i próbować prostopadłych podań, ale nie było takiej potrzeby. Jego zadaniem było po prostu uruchamianie kolegów mających więcej miejsca i to właśnie robił. Po przeciwnej stronie Iwan nie miał aż takiego komfortu, choć jest też piłkarzem nieco słabszym od Łukasika, przynajmniej w odbiorze. Podobnie starał się grać Vrdoljak – choć był bardziej zorientowany na defensywę, to jednak po jego podaniu do Koseckiego padł pierwszy gol. Kosecki nie tylko dobrze bronił, również aktywnie atakował i jak na siebie bardzo dokładnie podawał. Ogromne wrażenie mogła zrobić akcja, podczas której zmienił stronę i wymieniał piłki z Radoviciem, po czym Saganowski spudłował z kilku metrów po dobrej centrze Koseckiego. Dynamiczna gra w połączeniu z dokładnymi podaniami (co niezbyt często idzie w parze, zwłaszcza w Ekstraklasie) była dla Górnika nie do zatrzymania. Jeszcze w samej końcówce Kosecki podał spod własnego pola karnego do Radovicia i biegł sprintem 70-80 metrów, by dorzucić piłkę do Dwaliszwilego, który jednak nie zdołał umieścić piłki w prawie pustej bramce.
Zmiany
Zauważyli to nawet komentatorzy C+ – wpuszczenie na boisko Nakoulmy i Bonina oznaczało, że Kwiek z Przybylskim będą bezsilnie przyglądać się, jak ta dwójka (a później również Jeleń) próbuje na siłę przedryblować, głównie na szybkości, kolejnych obrońców Legii, co prędzej czy później kończyło się porażką. Ostatnie 20 minut Górnik faktycznie przyciskał, ale gra zespołowa była raczej szczątkowa, a większość ataków kończyła się groźnymi kontrami dla Legii. W tym momencie ostrożna gra faktycznie była już niewskazana, ale zmiany Górnika stanowiły raczej podkreślenie faktu, że ławka Górnika nie jest najmocniejsza, a nie były odpowiedzią na silne punkty Legii. Być może wcześniejsze wpuszczenie Jelenia lub Nakoulmy na prawą pomoc spowodowałoby, że Wawrzyniak popełni jakiś błąd, a Łukasik przesunie się bliżej tamtej strony, co zaowocuje luką w środku pola, którą mógłby wykorzystać Kwiek. Tak się nie stało, Nakoulma niespecjalnie radził sobie z Vrdoljakiem i Jędrzejczykiem, Bonin niemal nie zawracał głowy Bereszyńskiemu, a Jeleń próbował grać to samo, co Łuczak, ale z gorszym skutkiem. Nie udało się wykorzystać umiejętności swoich środkowych pomocników, nie udało się też wpłynąć na grę z użyciem dynamicznych zawodników (głównie ze względu na ich słabą formę / zbyt małe umiejętności).
Legia tym razem pokazała wszystkie swoje atuty i pomimo nieco słabszej gry Ljuboji spokojnie wypunktowała Górnika. Trener Urban powinien skupić się na utrzymaniu regularności, bo jego piłkarze po prostu zbyt często grają nierówno. Natomiast trener Nawałka ma twardy orzech do zgryzienia. Wydaje się, że błędem mogło być wystawienie Olkowskiego naprzeciwko Koseckiego (choć wobec kontuzji Bembena było to logicznym wyborem), bo grając na Wawrzyniaka zawodnik zabrzan mógłby stanowić większe zagrożenie. Podobnie niezbyt przydatny wobec wysoko grającej Legii był Zahorski, któremu zwyczajnie brakowało dośrodkowań. Pomimo niezbyt przychylnego terminarza i nierównej formy Legia nadal pozostaje faworytem – reszta czołówki, co u nas raczej normalne, na wiosnę gra bardzo słabo.
Najnowsze komentarze