Powiedzenie, że w meczu o Superpuchar Lech był drużyną lepszą od Legii, byłoby stwierdzeniem niezwykle krzywdzącym wobec drużyny gospodarzy. Kolejorz kompletnie zdominował i zdeklasował stołeczną drużynę. Lechici byli zdecydowanie lepsi w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. Lepiej prezentowali się w ofensywie, zarówno w ataku pozycyjnym jak i w ataku szybkim, kiedy to wykorzystywali dezorganizację w defensywie Legii, której to zawodnicy często wydawali się zaskoczeni przebiegiem wydarzeń na boisku i w konsekwencji podejmowali niewłaściwe decyzje w kryciu i ustawieniu. Pomimo tego, iż Lech bardzo pozytywnie zaprezentował się w ataku, to w mojej opinii kluczem do tak przekonującego zwycięstwa była fenomenalna organizacja gry defensywnej tego zespołu, której to chciałbym się przyjrzeć nieco bliżej.
Pierwszym i jakże ważnym elementem gry obronnej Lecha Poznań był zakładany przy każdej nadarzającej się okazji jak najwyższy pressing. Przy pressingu ważne jest nie tylko atakowanie zawodnika z piłką, ale także (a może przede wszystkim), takie poruszanie i ustawianie się zawodników drużyny broniącej aby uniemożliwiać podania bezpieczne i efektywne, natomiast zachęcać do podań długich, ryzykownych i w konsekwencji bardzo trudnych do wykonania. Z tego zadania Kolejorz wywiązywał się perfekcyjnie, raz po raz zmuszając Legię do grania długich, bezsensownych piłek, które to lądowały bądź poza boiskiem, bądź stawały się łupem zawodników z Poznania.
Pressing to jednak nie jedyna broń w defensywnym arsenale Kolejorza. W sytuacjach gdy nie było możliwości założenia wysokiego pressingu lub (sporadycznie) ów pressing był nieefektywny, Poznaniacy bardzo szybko potrafili poukładać szyki obronne i bronić w sposób skonsolidowany i bardzo zdyscyplinowany na własnej połowie.
Na pochwały zasługuje również mądrość Lecha odnośnie krycia poszczególnych stref boiska. Dało się zauważyć, iż dla Kolejorza priorytetem było (zresztą bardzo słusznie) jak najlepsze zabezpieczenie pasa środkowego, co wiązało się z pozostawieniem wolnych przestrzeni na skrzydłach, których słabo dysponowani zawodnicy Legii nie potrafili w żaden sposób wykorzystać.
Oczywiście w grze obronnej Lecha znalazły się również mankamenty, z których najbardziej rzucało się w oczy notoryczne łamanie linii obrony przez bocznych obrońców: Kędziorę, Douglasa czy w drugiej połowie Ceesaya. Z tak dysponowaną Legią nie stwarzało to zbyt dużego niebezpieczeństwa. Jednak przy silniejszym i lepiej zorganizowanym w ofensywie zespole, powstające w ten sposób miejsce za plecami środkowych obrońców może być źródłem poważnego zagrożenia dla bramki Lechitów.
Najnowsze komentarze