W sytuacjach, kiedy gol pada w pierwszych minutach mówi się często, że szybko strzelona bramka ustawiła spotkanie. W spotkaniu Irlandii i Chorwacji zanotowaliśmy na tyle szybką odpowiedź, że można było bez problemów porównać filozofie piłkarskie obu szkoleniowców. Slaven Bilić nie zmarnował przewagi jaką dawał mu lepszy materiał w postaci zawodników, dzięki czemu jego podopieczni odnieśli przekonywujące zwycięstwo.
Teoria a praktyka
Irlandczyków awizowano w 4-4-1-1 z Keanem podwieszonym pod Doyle’a. Chorwatów w czymś najbardziej przypominającym 4-1-3-2. Czorluka trafił na prawy środek obrony, na boku wylądował Srna, Vukojević operował przed defensywą a Modrić został centralnym rozgrywającym. Tyle przynajmniej było teorii, bo szybko się okazało, że najbardziej wysunięty w Irlandii jest Keane, a Doyle niewiele częściej schodził głębiej, co stawiało Irlandczyków w sztandarowym 4-4-2. Srna z kolei dość mocno zapuszczał się do przodu, zaś Czorluka przesuwał się wtedy bardziej na swoją nominalną pozycję, łatając po nim lukę.
Sztywny schemat Irlandii
Zawodnicy z Zielonej Wyspy uchodzili przede wszystkim za jedenastkę bardzo stabilną, unikającą większej ilości błędów i potrafiących konsekwencją osiągać korzystne rezultaty. Tymczasem na tle Chorwatów ich sztywne 4-4-2 przesuwające się właściwie trzema liniami bez odstępstw od reguły zostawało raz po raz boleśnie obnażane przez grających dużo bardziej elastycznie rywali. Poszczególne linie znajdowały się na tyle daleko od siebie, że piłkarze nie mieli zbyt wielkiej możliwości na wymianę podań pomiędzy formacjami. W efekcie koniecznością stawały się długie zagrania, których opanowanie nierzadko było trudnością i dawało przeciwnikowi czas na ustawienie szyków defensywnych i podwojenie adresata. Powodowało to, że Irlandczycy mieli duże problemy z utrzymywaniem się przy piłce i notowali dużo strat. Chorwaci starali się w tym zresztą pomagać. Dwójka napastników w połączniu z trójką ofensywniejszych pomocników wychodziła z pressingiem wysoko i konsekwentnie. Dla porównania Irlandczycy ograniczali się do prób dwuosobowych, z którymi zawodnicy z Bałkanów nie mieli problemów.
Kreatywni Chorwaci
Mając doskonale dystrybuującego piłkę Modricia piłkarze z Bałkanów mogli pozwolić sobie na dużo więcej. Dawał im on przede wszystkim możliwość rozluźnienia krycia w środkowej strefie. W momencie, gdy znajdował się on przy piłce, skupiał na sobie nierzadko uwagę dwóch rywali, przez co przy sytuacji 4 na 4 w środku stwarzała się przewaga Chorwatów. Dzięki przytomnym rozegraniom Modricia oraz sporej własnej ruchliwości, byli w stanie zdobywać przewagę sytuacyjną. Nie przekładało się to jednak na sytuacja bramkowe. Nawet wyciągnięta ze swoich pozycji defensywna część pomocy Irlandii szybko wracała na stanowisko, a czwórka obrońców przemieszczała się bardzo poprawnie.
Między liniami
To jednak piłkarze z Chorwacji mieli więcej z gry. Potrafili dobrze wykorzystać odległości między formacjami Irlandczyków i szarżaować między wyznaczanymi przez nie liniami. Dobrze reagująca obrona sprawiała, że kończyło się albo dośrodkowaniem z bocznego sektora, albo strzałem z dystansu. To, co jednak udawało się w defensywie taktycznie, nie miało już przełożenia na umiejętności indywidualne. Drugi gol z Chorwatów to kiks, kiedy wydawało się, że sytuacja jest już opanowana, pierwszy i trzeci to stracenie z oczu Mandzukicia przy indywidualnym kryciu. Identycznie padł wprawdzie gol dla Irlandczyków, jednak różnica polegała na tym, że wyspiarze wykorzystali jedną ze swoich nielicznych sytuacji. Chorwaci wprawdzie ilością klarownych okazji na kolana nie powalili, ale samą ilością prób, błędy Irlandczyków byli w stanie wymusić.
Długie piłki
Irlandczycy nie byli w stanie odpowiedzieć niczym sensownym, skupiając się tylko i wyłącznie na coraz dłuższych piłkach, granych już nawet z pominięciem linii pomocy. Zupełnie zamarł środek pola, akcje były przenoszone bądź jednym zagraniem pod pole karne, bądź charakterystycznym dla 4-4-2 w starym wydaniu rajdem skrzydłem, połączonym z dośrodkowaniem. Poza jednym wyjątkiem, kiedy Keane był zahaczany w polu karnym, nie przynosiły one jednak większego zagrożenia pod bramką Pletikosy. Chorwaci dobrze przenosili krycie, przez co nawet wrzutki ze skrzydeł musiałby być dokonywane z coraz dalszych odległości, co odbijało się na ich celności. Dopiero około 80. minuty wyspiarze zaczęli łamać do bólu sztywne 4-4-2 i zaczęli wypełniać przestrzenie pomiędzy liniami. Było też jednak widać, że brakuje płynności w tych przejściach, nie ułatwił tego również Trapattoni. Zmieniający Doyle’a Walters również nie kwapił się do udziału w rozegraniu i razem z Keanem stanowili dwóch target manów. Analogicznie było zresztą po zejściu gracza LA Galaxy i wprowadzeniu Longa. Nawet nominalny napastnik Cox został wkomponowany w skrzydło po wpuszczeniu go na boisko za McGeady’ego. Trzeba jednak przyznać że to właśnie ofensywny zawodnik WBA starał się w końcowych minutach najbardziej wykorzystać wolne miejsce gdzieś w chorwackich szeregach. Tego jednak po wprowadzeniu Krajnczara zrobiło się jeszcze mniej. Być może ten manewr Bilić testował już pod kątem kolejnych spotkań.
Stałe fragmenty gry
Okazały się kluczowym elementem spotkania. Dla Irlandii w perspektywie całości spotkania był to właściwie jedyny sposób na stworzenie sobie groźnej sytuacji. Chorwaci chcąc unikać groźnych pojedynków w powietrzu w obrębie pola karnego, starali się wychodzić jak najdalej z linią obrony.
Wyspiarze natomiast mimo faktu, że stracili po rogu gola, kryli poprawnie.
Problemem było jednak to, że mieli kłopoty z wyjaśnieniem akcji w pierwsze tempo. Zamiast wybicia piłki poza strefę zagrożenia (co zwykle robili ochoczo w mniej groźnych sytuacjach), nadal pozostawała ona w okolicy pola karnego. W ten sposób stracili dwa pierwsze gole. Mimo poprawnego ustawienia w obu tych sytuacjach, nie potrafili oddalić niebezpieczeństwa, co przybliżyło ich do porażki.
Wnioski
Trapattoni stał przed trudnym zadaniem zniwelowania potencjału Chorwatów. Plan jego działania był prosty, ale w tym kształcie nie dawał szans na neutralizację rywala. Tylko przy bardzo sprzyjającym zbiegu okoliczności ten mecz mógł się zakończyć sukcesem Irlandczyków. Podopieczni Włocha zaprezentowali się jednak jako zespół niepotrafiący prowadzić płynnej gry. Dodatkowo zaś to, co wystarczało w defensywie na relatywnie słabszych i schematyczniej grających rywali, na kreatywnych i szukających się nawzajem na boisku Chorwatów starczyć już nie mogło.
Autor na twitterze: @taktycznie
Zdjęcia: Adam Wysocki / @napikaj
Najnowsze komentarze