W spotkaniu siódmej kolejki włoskiej Serie A Inter Mediolan na własnym stadionie podejmował lidera z Rzymu, rewelacyjną AS Romę.
„Nerrazurri” wyszli na boisko w swoim standardowym ustawieniu 3-5-2, albo jak kto woli 3-4-1-1. Zmiany personalne zaszły jedynie na bokach linii pomocy. Na prawej stronie zagrał przesunięty z drugiej flanki Yuto Nagatomo, a na lewej Urugwajczyk Alvaro Pereira.
Aktualny lider tabeli Serie A zagrał w ustawieniu 4-3-3, lecz często formacja Romy przybierała kształt 4-2-3-1, w związku z nieco wyższą grą Miralema Pjanicia. Rudi Garcia postawił na sprawdzonych zawodników, dlatego też trójka napastników na mecz z Interem składała się z Gervinho, Francesco Tottiego oraz Alessandro Florenziego.
Pressing Interu
Początek meczu absolutnie należał do gospodarzy. Było to pochodną dobrej gry bez piłki Mediolańczyków. Niezły pressing plus dobra organizacja w obronie skutecznie niwelowały ofensywne zapędy przeciwników.
Zacznijmy od pressingu. Najwyżej ustawieni gracze Interu, a więc Ricky i Palacio, naciskali na stoperów Romy, Mehdiego Benatię i Leandro Castana. Nagatomo i Pereira podchodzili wysoko pod bocznych obrońców, natomiast środkowi pomocnicy atakowali swoich odpowiedników u przeciwników. Gdy piłka była posyłana bezpośrednio do skrzydłowych, błyskawicznie doskakiwali do nich skrajni środkowi obrońcy – Jesus i Rolando. Nie trudno zauważyć, że często w pierwszych minutach cała drużyna była na połowie Romy, wraz z cofającym się Tottim, którego „śledził” zwykle Włoch Andrea Ranocchia. Nie było to jednak problemem – jako, że najwyżej ustawiony Totti nie jest rodzajem napastnika-szybkościowca, raczej nie wdawał się w pojedynki biegowe z obrońcami Interu.
Mediolańczyków trzeba również pochwalić za dobrą i, co najważniejsze, skuteczną organizację gry w defensywie. Po pierwsze, odległości między liniami były niewielkie, przez co Roma była zmuszona do wolnego i przewidywalnego konstruowania ataku pozycyjnego, a akcje zwykle kończyły się na wycofaniu piłki do obrońców albo do bramkarza. Po drugie – Inter świetnie eliminował akcje oskrzydlające Giallorossich. Goście szybko zrozumieli, że jedynym sposobem na dotarcie do bramki przeciwnika jest rozszerzenie gry oraz wykorzystanie w grze ofensywnej bocznych obrońców. Mógł być to zamysł skuteczny, zwłaszcza że stwarzałoby to przewagę 2v1 w bocznych sektorach. Lecz szybko okazało się, że podopieczni Waltera Mazzarriego są przygotowani i na tę ewentualność.
Na powyższym zdjęciu widzimy, że jeden ze środkowych pomocników, w tym wypadku Fredy Guarin, doskakuje do lewego obrońcy, Federico Balzarettiego. Za chwilę Włoch zatrzyma futbolówkę i wycofa ją do środkowych obrońców. Przy okazji, warto również zerknąć na rozmieszczenie zawodników Romy i Interu. Włączający się boczny obrońca właściwie nie ma żadnej możliwości zagrania do swoich kolegów. Dlatego dzięki dobremu poruszaniu się graczy z Mediolanu, akcja spełznie na niczym i po paru podaniach zacznie się od nowa.
Wprowadzanie piłki do gry
Jak wspomniałem, w pierwszych minutach meczu Inter skutecznie eliminował możliwość płynnego przeniesienia futbolówki przez Romę na połowę rywala. Dlatego też sposobem na konstruowanie ataku było bezpośrednie zagranie piłki do przednich formacji. Tak jak pisałem już wcześniej, skrzydłowi Rzymian byli pilnowani przez skrajnych środkowych obrońców. Był to jednak bardzo ryzykowny ruch. Gdy goście wciągali rywali na własną połowę, wówczas dla zwinnych i szybkich Gervinho i Florenziego nie było problemu, by uciec spod krycia stoperów „Nerrazurri”.
Innym sposobem na przesunięcie ciężaru gry do przednich formacji było zagranie do cofającego się Francesco Tottiego. Jednak ten często przegrywał fizyczną walkę bark w bark z przeciwnikami.
Ostatnim pomysłem na rozegranie było zagrywanie piłek do trójki napastników przez bocznych obrońców. Choć w pierwszych minutach spotkania było to neutralizowane przez Inter, to w późniejszych, głównie poprzez mniej ścisłą obronę, zwłaszcza w środku pomocy, przynosiło oczekiwany skutek.
Mimo dobrej gry w obronie gospodarzy na początku spotkania, nie mieli oni zbyt wielu pomysłów na rozegranie piłki. Można powiedzieć, że lepiej czuli się bez piłki, niż z piłką. Przy konstruowaniu ataku pozycyjnego starali się najbardziej jak to możliwe rozszerzać grę. Guarin i Taider starali się czekać na futbolówkę z boku, aby przez swoje ustawienie stworzyć luki między zawodnikami Romy.
Na powyższym zdjęciu widzimy szerokie ustawienie Guarina (nr 13) i stworzoną przez to lukę między graczami z Rzymu. Cambiasso (przy piłce) ma teraz możliwość zagrania bezpośrednio do cofającego się Rickiego Alvareza.
Na tej grafice nie widzimy za to Yuto Nagatomo. Dlaczego? Ponieważ, w zależności od tego, po której stronie biegła akcja, boczni pomocnicy Interu grali wysoko oraz możliwie szeroko. Szkoleniowiec Romy prawdopodobnie chciał osiągnąć dwie rzeczy. Po pierwsze szerokość gry. Dzięki takiemu ustawieniu skrajnych pomocników gospodarze mogli rozgrywać piłkę na całej szerokości boiska. Po drugie, wysokie ustawienie tych graczy powoduje, że : a)wciągną głębiej na swoją połowę zawodników Romy, tym samym zdobędą więcej miejsca do rozegrania piłki, b) wysoka pozycja sprawi, że ich naturalnymi przeciwnikami będą boczni obrońcy ze stolicy Włoch. A dzięki temu Ricky i Palacio, którzy lubią schodzić do boku w poszukiwaniu futbolówki, będą mogli stwarzać w tych sektorach przewagę, zanim wrócą się do obrony pomocnicy Romy.
Palacio i Totti
W pojedynku między Interem a Romą interesujące było również kompletnie inne na pierwszy rzut oka, a w rzeczywistości całkiem podobne konstruowanie gry ofensywnej w tzw. final third.
Mediolańczycy opierali swoją grę głównie o bezpośrednie piłki do Palacio, ewentualnie do bocznych pomocników, ustawionych z Romą, wyjątkowo wysoko, o czym pisałem wcześniej. Rodrigo Palacio to bardzo ruchliwy piłkarz, często schodzący do boku, czasem cofający się po piłkę. Zwykle piłki kierowane do Argentyńczyka były posyłane w przestrzeń między środkowymi obrońcami o bocznymi obrońcami. Po otrzymaniu piłki zazwyczaj szukał swojego kolegi z zespołu, Rickiego Alvareza. Przy górnych piłkach posyłanych do napastnika Interu, niemal zawsze Ricky ruszał w przestrzeń za plecami swojego kolegi.
W Romie zaś na szpicy biegał Totti. Włoch regularnie schodził dosyć głęboko, pomagając w rozegraniu piłki. Był kolejnym środkowym pomocnikiem. Często pociągał za sobą jednego ze stoperów Interu, co tworzyło niemałe problemu w obronie gospodarzy. Jeśli dorzucić do tego, dość wolno wracających bocznych pomocników Interu, przez co drugi z trzech środkowych obrońców musiał asekurować boczny sektor, to można powiedzieć, że w defensywie panował istny rozgardiasz. Tak zresztą padła pierwsza bramka dla Romy.
Ciekawym aspektem była też gra skrzydłowych Romy. Zarówno Florenzi jak i Gervinho nie mieli sztywno przypisanych pozycji. Raz jeden z nich był napastnikiem, raz skrzydłowym, innym razem grał jako „10”. Regularnie zamieniali się miejscami, nie tylko ze sobą, ale również z Francesco Tottim. To właśnie cofanie się Włocha Tottiego, dawało przestrzeń, którą mogli wykorzystywać skrzydłowi Romy, a których nie byli wstanie powstrzymać obrońcy Interu.
De Rossi
Daniele De Rossi grał jako defensywny pomocnik, choć chyba częściej był widywany na pozycji stopera. Ze względu na ruchliwość Rickiego i Palacio, środkowi obrońcy Romy często opuszczali swoją strefę. Wówczas to właśnie De Rossi asekurował ich, wbiegając w ich sektor i stając się środkowym obrońcą. Co prawda zapewniał ciągłość linii defensywy, ale sprawiał, że Inter mógł zyskać przewagę w środku pola, bo rywalizacja z 3v3 zmieniła się na 3v2. Działo się tak jednak, ponieważ stoper opuszczający swoją strefę, śledził „swojego” zawodnika, lecz gdy ten oddał piłkę komuś innemu, wówczas „nasz” stoper nie wiedział co ma ze sobą począć. Rozsądne byłoby zaasekurować De Rossiego na defensywnym pomocniku, ale niestety tak się nie działo w praktyce.
II połowa i zmiany
Druga połowa minęła dosyć spokojnie. Roma cofnęła się, skupiając się na utrzymywaniu odpowiednich odległości między zawodnikami i formacjami oraz na wyprowadzaniu kontrataków, głównie poprzez skrzydłowych. Inter natomiast przeprowadził dosyć znaczące zmiany. Mauro Icardi zmienił Pereirę, natomiast Mate Kovacić wszedł za Saphira Taidera. Co te zmiany oznaczały ? Przede wszystkim zmianę formacji z 3-5-2 na 4-4-2. Nagatomo stał się prawym obrońcą, a jeden ze stoperów, Juan Jesus lewym. Kovacić wraz z Cambiasso stali się środkowymi pomocnikami, a Guarin(prawym) i Alvarez(lewym) skrzydłowymi. Icardi biegał obok Palacio w linii ataku. Jeśli się dobrze przypatrzeć poprzednim spotkaniom Interu, wejście Icardiego i Kovacicia nie są niczym nowym. Niemal w każdym meczu oboje wchodzą z ławki, często za te same osoby. Jednak co do ustawienia 4-4-2, trzeba przyznać, że nie wypaliło. Odległość linii pomocy od linii ataku była bardzo duża. Brakowało tzw. podań penetrujących. Zarówno Kovacić jak i Cambiasso zagrywali piłki głównie do boku. Ricky Alvarez grał zbyt daleko od bramki, by stwarzać realne zagrożenie, a Fredy Guarin zamiast rozszerzać grę, niepotrzebnie ją zawężał.
Podsumowanie
Po tym spotkaniu można jasno powiedzieć: między grą a jej wynikiem nie można postawić znaku równości. Wynik 3:0 nie był w żadnym stopniu wynikiem adekwatnym do przebiegu spotkania. Ba, w pierwszych 20-25 minutach to Inter był stroną przeważającą. Jednak koniec końców, to „Nerrazurri” mieli niemal 59% posiadania piłki. Ciężko w tym wypadku mówić o bitwie taktycznej – Roma po strzeleniu trzeciej bramki, skupiła się wyłącznie na obronie wyniku. Mazzarri zaś nie miał kompletnie pomysłu na „ukłucie” rywali, choć próbował nawet zmiany formacji.
Przy analizie korzystałem z FourFourTwo/statzone .
Najnowsze komentarze