W niedzielę Górnik Zabrze zremisował 2:2 z warszawską Legią po meczu o niezbyt wysokim poziomie, ale obfitującym w emocje. Ogromną huśtawkę nastrojów przeżywał trener gospodarzy, Adam Nawałka, który najpierw musiał patrzeć, jak jego bramkarz popełnia tragiczny w skutkach błąd, a następnie w ostatnich minutach meczu cieszył się z gola wyrównującego.
Górnik Zabrze grał w ustawieniu 4-2-3-1, w identycznym składzie jak poprzednio, nadal bez kontuzjowanego Mariusza Magiery i zawieszonego za kartki Krzysztofa Mączyńskiego. Jan Urban ustawił Legię w 4-1-4-1, które jednak często przypominało 4-1-3-2. Na lewym skrzydle grał Jakub Kosecki, na prawym Michał Kucharczyk, a w środku pomocy ustawieni byli Daniel Łukasik i Miroslav Radović.
Walka o dominację
Mecz był ciekawy pod kątem taktycznym, ale (może z wyjątkiem ostatniej) zdobyte bramki nie miały nic wspólnego z taktyką któregokolwiek zespołu. Rozpoczęło się od poważnego błędu Skorupskiego, który podarował piłkę Saganowskiemu, a ten od razu skierował ją do bramki. Górnik zareagował odpowiednio, ale widać było ogromną nerwowość u piłkarzy Adama Nawałki – błąd Skorupskiego wpłynął mocno na psychikę wszystkich zawodników. Górnik starał się narzucić szybkie tempo i wywierać presję na zawodnikach Legii. Zespół Urbana pomimo bardzo odważnego zestawienia składu radził sobie jednak i dostosował się do tempa narzuconego przez gospodarzy – być może zemściłoby się to na legionistach, gdyby nie bardzo słaba gra linii pomocy Górnika. Niecelnych podań było mnóstwo, akcji poprowadzonych z rozmysłem jak na lekarstwo, często zbyt duży ciężar gry musiał brać na siebie Milik, do którego nierzadko wędrowały długie piłki. Równie często koledzy próbowali wykorzystywać szybkiego Nakoulmę, ale ten nie był w najwyższej formie i wydawał się być trochę wystraszony. Dało się zauważyć dużą różnicę w sposobie rozgrywania piłki pomiędzy Górnikiem a Legią – ci pierwsi grali wertykalnie, ci drudzy horyzontalnie (co nie dziwi biorąc pod uwagę, że Legia zdobyła już prowadzenie). To jednak powodowało, że Górnik notował sporo strat już w środkowej strefie boiska. Warto zwrócić uwagę na pracowitość i bardzo mądrą grę Daniela Łukasika. To młody zawodnik i na pewno czekają go jeszcze wahania formy, ale można zaryzykować stwierdzenie, że to jeden z najlepszych defensywnych pomocników w Polsce, jakże inny od Ariela Borysiuka. Łukasik zazwyczaj dobrze wie, kiedy warto wyskoczyć do atakującego zawodnika, a kiedy trzeba zaasekurować linię obrony, zawsze podbiega do piłkarza, który właśnie będzie próbował przyjąć długie podanie (w ten sposób odebrał kilka piłek), dobrze łata dziury pozostawione przy liniach bocznych. Co więcej, po przechwycie świetnie rozdziela piłki – rzadko próbuje od razu zagrać ryzykowne prostopadłe podanie, raczej oddaje piłkę do boków, ewentualnie do stoperów, bardzo dobrze nadaje się do zespołu próbującego grać atak pozycyjny. Warto zauważyć, że Kwiek niespecjalnie starał mu się w tym przeszkadzać. Podobnie zresztą było z cofniętymi pomocnikami Górnika – Ljuboja nie angażował się w grę obronną, przeszkadzali im jedynie Saganowski i Radović, ale pierwszy często był spóźniony (bo grał jako wysunięty napastnik), a Radović nie ustawiał się za dobrze, choć nadrabiał zaangażowaniem. Jednak para Przybylski – Iwan kompletnie nie umiała tego wykorzystać. Zbyt rzadko rozrzucali piłkę do skrzydeł, grali zbyt daleko od Kwieka w fazie rozgrywania piłki, notowali dużo strat. Zwłaszcza Iwan miał sporo swobody, ale brakowało mu wyczucia, gdzie powinien zagrać piłkę, poza tym dopiero w końcówce pierwszej połowy zaczął wykorzystywać to, że rzadko był pod kryciem. Legia nie rozgrywała znakomitego spotkania, ale umiejętnie rozciągała grę do skrzydeł, gdzie często wychodzili do piłek Ljuboja i Kosecki (Kucharczyk był zupełnie niewidoczny, ale parokrotnie dobrze pomagał Jędrzejczykowi w obronie).
W drugiej połowie Legia oddała pole Górnikowi, czego ten jednak nie potrafił wykorzystać, choć trzeba przyznać, że zespół z Zabrza starał się grać z większym rozmysłem. Motorem napędowym wielu akcji (jak również w pierwszej połowie) był Olkowski, ale często brakowało wykończenia. Nadal zbyt często posyłano długą piłkę na Milika i to zwykle w momencie, gdy jego koledzy znajdowali się zbyt daleko. Po 60. minucie nastąpiły 4 zmiany, które miały wpływ na dalszy przebieg spotkania. Urban zmienił bezproduktywnego Kucharczyka na Salinasa, który z pewnością lepiej się nadawał do gry piłką, ale nie jest zbyt dobry w defensywie i faktycznie spóźnił się do Gancarczyka przy golu Oziębały. Z kolei Saganowskiego zastąpił Furman wypychając Ljuboję na pozycję wysuniętego napastnika, dodając równowagi w środku pola. Nawałka natomiast zastąpił Nakoulmę Oziębałą, początkowo nakazując mu grać na jego pozycji, ale później wstawił jeszcze Wodeckiego za słabego Iwana, cofając nieco Kwieka i przesuwając Oziębałę do ataku. Miało to dwojaki efekt. Po pierwsze, Kwiek w głębi pola robił to, czego Iwan nie potrafił, czyli po odzyskaniu piłki umiejętnie ją rozdzielał do skrzydeł próbując rozwinąć akcję, ale bez niepotrzebnego ryzyka. Po drugie, Oziębała dołączył do Milika w polu karnym, gdzie jest groźniejszy niż na skrzydle, bo jego umiejętność dryblingu jest mizerna, natomiast uderzyć potrafi przyzwoicie. Ogromną zasługę można jednak przypisać Adamowi Danchowi, który w zasadzie uratował Górnikowi remis pojawiając się w odpowiednich momentach w polu karnym. Wcześniej jeszcze Dominik Furman popisał się fantastycznym strzałem z dystansu, który zwiódł Skorupskiego.
Podsumowanie
Górnik ostatecznie dopiął swego i zdołał zdobyć nawet dwie bramki po udanych dośrodkowaniach, głównie jednak dlatego, że po odpowiednich roszadach zaczął grać rozważniej. Przy co najmniej dwóch golach błędy popełniali bramkarze, co zwłaszcza w przypadku pierwszej bramki miało wpływ na późniejszą postawę zespołu. Raczej żaden zespół nie był wyraźnie lepszy, ale to Legia bardziej szanowała piłkę, natomiast Górnik zaczął zdobywać bramki w prosty sposób dopiero wtedy, gdy uspokoił nerwy i uporządkował grę w środku pola. Warto zauważyć, że obydwa gole wyrównujące padały po krótkim podaniu do zawodnika znajdującego się na dobrej pozycji do dośrodkowania. W tym spotkaniu przypadek miał sporo do powiedzenia, ale drobne szczegóły taktyczne też miały swój udział.
Najnowsze komentarze