Gibraltar do potentatów na piłkarskiej mapie Europy zaliczać się nie będzie. Ot, kolejny zespół dolosowywany z ostatniego koszyka, na którym niezdobycie sześciu punktów w dwumeczu będzie uznawane za hańbę i klęskę. Co wiemy o Gibraltarze? Stefan Białas twierdzi, że jest to niewiadoma, ale jest to słabszy rywal od bardziej doświadczonej ekipy San Marino. Remisy z Estonią i Słowacją oraz wygrana z Maltą jakby temu przeczą. W podobnym tonie, dotyczącym tajemniczości rywala, jeszcze kilka miesięcy temu wypowiadał się analityk kadry Hubert Małowiejski. Miejmy jednak nadzieję, że tym razem (w odróżnieniu choćby od pamiętnego meczu z Ukrainą) lekcje przez sztab kadry zostały odrobione i ustalono cokolwiek więcej, że jest do drużyna zbliżona poziomem do reprezentacji Litwy. A jeśli nie – na wszelki wypadek prezentujemy miniściągawkę.
Trudne początki
W pierwszych spotkaniach w swojej historii (czyli mniej niż rok temu) Gibraltar preferował ustawienie z trójką środkowych obrońców, dodatkowo wspomaganych przez dwóch cofniętych skrzydłowych. Dużo bardziej było temu ustawieniu do staroświeckiego 5-4-1 z wysuniętym napastnikiem, na którego kierowano długie podania (czasem), lub który po prostu starał się zbierać rozpaczliwie wybijane piłki. Efekt? Choć w pierwszym meczu udało się utrzymać bezbramkowe 0-0 ze Słowacją, w kolejnych wyglądało to już gorzej. Gibraltarczycy stwarzali bardzo mało sytuacji, rzadko byli w stanie przekroczyć z piłką środkową linię boiska. Nie dawali przy tym rady utrzymywać się przy piłce. Przykładowo w pierwszym meczu z Estonią, ich rywale założyli bardzo wysoki pressing, praktycznie eliminując możliwość spokojnego rozegrania na własnej połowie i wymuszając bezpośrednią grę. Nawet środkowi obrońcy estońscy bardzo często wchodzili na połowę rywala, zamykając go zupełnie, co przy przeciętnym wyszkoleniu technicznym zawodników Gibraltaru powodowało małą celność podań i mnóstwo strat. Estończycy pewnie wygrali 2-0.
Ponieważ była to druga porażka, poniesiona w podobnym stylu, zaś Estończycy rozwinęli po prostu pomysł zawodników z Wysp Owczych (4 dni wcześniej wygrali z podopiecznymi Allena Buli 4-1 na wyjeździe), szkoleniowiec ekipy z Gibraltaru uznał, że nastał czas zmian.
Nowe pomysły
Przede wszystkim zarzucona została koncepcja, że zawodnicy muszą grać na swoich nominalnych pozycjach. Scott Wiseman, chyba najbardziej doświadczony zawodnik w kadrze jest prawym obrońcą w Preston North End? Trudno, jest w Gibraltarze kilku innych zawodników na tej pozycji, którzy mogą sobie poradzić. Bula zdecydował się poświęcić jednego z obrońców, aby wzmocnić siłę ofensywną i zwiększyć możliwości rozegrania piłki w ataku. Nowym ustawieniem zostało 4-5-1, przechodzące w 4-1-4-1. W tej sytuacji przeniósł Wisemana do środka pola, bezpośrednio przed obrońców. Ten, grając w Preston także jako obrońca w systemie 3-5-2 nie zawiódł, dobrze ryglując dostęp do bramki w „rewanżowym” meczu z Estonią, zremisowanym 1-1. Bula ponowił manewr w starciu z Maltą, kolejny raz ustawiając w roli defensywnego pomocnika nominalnego obrońcę – Ryana Casciaro. Gibraltar wygrał 1-0.
Niepostrzeżenie, większa ilość graczy z przodu, dała znacznie większe możliwości konstruowania akcji. Używany wcześniej jako wysunięty napastnik (bo szybki i miał szanse na dojście do długich piłek) Priestley wylądował na prawym skrzydle, gdzie również z powodzeniem mógł korzystać ze swojego największego atutu. Podobny los spotkał Cabrerę. W środku zastąpił ich Kylie Casciaro, pracowicie starający się rozciągać linie rywala, często podchodzący pod stoperów, gotów do odebrania piłek kierowanych w okolice pola karnego i szybkiego kończenia akcji. Na lewej stronie z kolei niepodważalna jest z kolei pozycja Jake’a Goslinga. Z zawodników ofensywnych, ten, grając w Exeter (wprawdzie głównie jako rezerwowy) jest zdecydowanie najbardziej doświadczony, stąd przy próbach konstruowania ataku pozycyjnego jego flanka powinna być częściej wykorzystywana.
Atak pozycyjny
Gosling często stara się schodzić możliwie głęboko po piłkę. Ustawienie jest wtedy mocno asymetryczne. Zawodnik Exeter to jednak zdecydowanie bardziej zawodnik z pomocy, co kontrastuje z napastnikiem ustawionym często na prawym skrzydle. O ile to słowo nie zostanie zgłoszone jako nadużycie, głównym „playmakerem” zespołu Gibraltaru jest Liam Walker, który dodatkowo pogłębia asymetrię w formacji. Praktycznie w każdym meczu gra on bliżej lewej strony, szukając kombinacji ze schodzącym nisko Goslingiem.

Wykorzystanie lewej flanki przy ataku pozycyjnym. Odbicie Walkera na tę stronę, głębokie zejście Goslinga i szybka wymiana podań.
Rzecz jasna nadal nie ma tu miejsca na zbyt wiele podań nieatakujących. W zdecydowanej większości podania przybliżają graczy Gibraltaru do bramki lub powodują straty, rzadko kiedy piłka jest przerzucana pomiędzy strefami. Trzeba jednak przyznać, że kiedy jest to możliwe i przeciwnik popełni prosty błąd w ustawieniu, potrafią przytomnie ro wykorzystać posyłając podania między linie. Gracze Gibraltaru tak długo jak nie są pod presją (co przy dotychczasowych rywalach zdarzało się dość często) podnoszą głowę przed podaniem, zaś zawodnicy bez piłki, możliwości podania starają się stworzyć.
Bezpośrednie rozegranie
Na koronkowe rozegrania rzadko kiedy jest jednak czas i miejsce, umiejętności też na zbyt wiele nie starcza. Stąd znacznie częściej używanym przez zespół Gibraltaru sposobem atakowania rywala jest dłuższa piłka adresowana do ataku. Nie jest to jednak klasyczny typ rozegrania, proponowany przez słabe drużyny, polegający na wykopaniu piłki najdalej jak się da i liczeniu, że jedyny napastnik coś z nią zrobi. A przynajmniej nie jest tak od czasu drugiego meczu z Estonią.
W momencie próby rozegrania długą piłką, ustawienie Gibraltaru przeistacza się w coś bliższego 4-4-2. Prawy skrzydłowy (przypominam, nominalny napastnik) podchodzi bardzo wysoko, zaś napastnik odbija nieco w lewo. Długie piłki są adresowane zwykle bardziej w prawą stronę, tak, aby zapewnić jakiekolwiek opcje rozegrania między tymi dwoma zawodnikami. Oczywiście, przy sytuacyjnych wykopach na lewą stronę, napastnik ustawia się blisko tamtej flanki, czekając na wsparcie czy to Goslinga, czy wchodzącego z drugiej linii Walkera. Warto przy tym zaznaczyć, że gdy atak jest klasycznie rozgrywany prawą stroną, Gosling stara się zapewnić możliwość przerzucenia piłki nawet nie na drugą flankę, ale schodząc bardziej do środka.

Atak bezpośredni Gibraltaru – długa piłka na prawą flankę, prawoskrzydłowy wychodzi wyżej, lewokrzydłowy podchodzi bliżej środka
Pressing
Próby wysokiego odbioru piłki praktycznie nie mają miejsca. Owszem, napastnik potrafi czasem podejść wyżej w oczekiwaniu na błędy rywala, jednak nie jest to specjalne wyzwanie, by z tego typu zagrożeniem nie móc sobie poradzić. Dużo bardziej trzeba się pilnować przy zagraniach do przodu. W ostatnich meczach Gibraltar ustawiał się w 4-1-4-1 w defensywie, gdy rywal rozpoczynał rozgrywanie akcji. Przy zagrywaniu piłki przez obrońców na zawodnika schodzącego z pomocy, najbliżej znajdujący się pomocnik Gibraltaru schodził razem z nim. To rodzi dwojakie skutki – w sytuacji, gdy otrzymujący piłkę jest w stanie zaryzykować indywidualną akcję, obrócić się z piłką i minąć rywala – otwiera to sporo przestrzeni. W przeciwnym jednak razie wymusza wycofanie piłki, albo grozi stratą, tym bardziej, że nie należy do najprostszych rozgrywanie tyłem do bramki z rywalem na plecach.
Ciekawostką jest jednak to, że linia pomocy Gibraltaru potrafi grać stosunkowo wysoko względem obrony i operującego między liniami defensywnego pomocnika. Ten ostatni jest zresztą ustawiony zwykle w okolicy osi środkowej boiska, stąd warto w okolicy środka pola rozrzucać piłki nieco bardziej na boki.
Obrona
W defensywie Gibraltar szuka prostych środków. Nie mają oni indywidualności, stąd starają się maksymalnie wykorzystywać do działań obronnych kolektyw. Defensywa jest głęboka i wąska. Bardzo często przy próbie rozciągania gry na boki przez rywala w okolicy pola karnego, gdy boczny obrońca jest zmuszony do wyjścia do skrzydła, defensywny pomocnik potrafi wejść w linie z pozostałymi zawodnikami. Pomoc z kolei cofa się wtedy tuż przed linię obrony.
Gibraltar broni się też bardzo wąsko. W większości sytuacji, gdy akcja toczy się na skrzydle, nawet skrajni zawodnicy na drugiej flance znajdują się w okolicach środkowej osi boiska. Zostawia to wprawdzie drugie skrzydło wolne, jednakże przy takim ustawieniu zawodnicy są w stanie na tyle szybko się przemieścić wszerz boiska, że nawet długie podanie na przeciwną stronę boiska, pozwoli im zabezpieczyć przynajmniej środek pola.
To, co mogłoby przynieść najlepsze efekty, to próby rozpoczynania akcji środkiem, by przenieść ją na którąś z flanek, gdzie teoretycznie powinno zostać wtedy najwięcej miejsca. Powinno to wystarczyć na nabranie prędkości i ewentualne wygranie pojedynku(ów), co pozwoliłoby na stworzenie przewagi sytuacyjnej nawet przy tak zagęszczonej defensywie.
Wnioski
Wbrew temu co twierdził cytowany we wstępie trener Białas – Gibraltar jawi się jako zespół znacznie lepszy niż San Marino. W starciu z rywalami podobnej klasy sprawiali wrażenie drużyny poukładanej, która po bardzo chaotycznym porządku nabrała odrobiny stylu i wykształciła, być może niezbyt skomplikowany, ale konsekwentny (i co pokazują ostatnie wyniki – dość skuteczny) styl gry.
Nie ma jednak co rywala przeceniać, indywidualnie w zespole jakości jest bardzo niewiele, poza wspominanymi wyżej kilkoma wyjątkami, zawodnicy Gibraltaru to poziom daleki od zawodowej piłki. Nie sposób wykluczyć nawet, że w starciu z silniejszym rywalem powrócą do wariantu bezpiecznego i ponownie zamurują się z piątką w obronie. Póki co jednak zanosi się, że na swój debiut w meczu o punkty postawią na to, co sprawdziło się w ostatnich spotkaniach. Być może nieco ostrożniejsze i z większą ilością prób bezpośrednich, ale trudnego dla rywala do sforsowania i narażającego na szybkie ataki. W sumie coś, jak trochę lepiej poukładane owo San Marino.
Najnowsze komentarze