FC Barcelona – Sporting Gijon 6:0 – analiza meczu

Do sobotniego meczu 35. kolejki Primera Division Barcelona przystępowała z nożem na gardle. Po tym jak Duma Katalonii w ostatnich tygodniach roztrwoniła przewagę nad Atletico i Realem Madryt, przyszła pora na rehabilitację.


Barca spotkanie ze Sportingiem rozpoczęła w charakterystycznym dla siebie ustawieniu 1-4-3-3. Na prawej obronie w miejsce Alvesa zagrał Roberto, co miało na celu wzmocnić prawe skrzydło w ofensywie. Rywale z Gijon zagrali w 4-2-3-1, jednakże w defensywie formowali 4-4-2. Guerrero w ataku w pierwszej linii wspierał Perez.

Sporting przyjął taktykę skrajnie defensywną. Przede wszystkim goście mocno zacieśnili formacje, zawodnicy w poszczególnych liniach grali bardzo blisko siebie. Ustawili się gęsto, co przez długi okres czasu było sporym utrudnieniem dla podopiecznych Luisa Enrique, starających się znaleźć na Sporting jakiś sposób.

Drużyna z Gijon nie dawała się wciągnąć w „gierki Barcy”. Bardzo niski pressing stosowała dopiero w okolicach 35-40 metra od własnej bramki. Choć większość akcji ofensywnych gości opartych było na kontratakach, kiedy spróbowali gry kombinacyjnej i nieco dłużej utrzymali się przy piłce na połowie gospodarzy, atakowali maksymalnie piątką lub szóstką. Nikt z obrońców nie podłączał się do takich akcji, a często i defensywny pomocnik / defensywni pomocnicy zostawali w tyle do asekuracji, w razie straty i kontry Barcelony. Jednym słowem – zero ryzyka.

screen1

W zasadzie akcje Sportingu opierały się na długich przerzutach do Guerrero, najczęściej na prawą flankę, z czego wynikło sporo zagrożenia. W 11. minucie to po takiej właśnie akcji gola mógł zdobyć Menendez. Drużyna przyjezdna grała szybko, niecierpliwie, z obrony do ataku chciała przejść natychmiastowo, wykorzystać indywidualny błąd bądź dziurę w defensywie Katalończyków. Z gry gości kompletnie wyłączona została za to lewa strona, co idealnie odzwierciedla „heatmapa” z meczu :

heatmapa

Za akcjami obronnymi nie nadążali za to defensywni pomocnicy Sportingu – Rachid i Mascarell. Obaj notorycznie łamali linię pomocy, zostawiając za swoimi plecami sporo przestrzeni rywalom. Bliżej własnej bramki byli wtedy nawet skrzydłowi. Odległości między wspomnianą dwójką, a parą stoperów, były zbyt duże, przez większość meczu można było zauważyć pomiędzy nimi „pusty kwadrat”, z czego skrzętnie wykorzystać próbowała Barca. Za plecy Suareza często wbiegał Messi – m.in. pierwszy gol padł właśnie po takim przetasowaniu.

screen2
screen3
screen4

Ogólnie Messi ustawiony był bardzo blisko linii autowej, ale raz za razem pojawiał się też w środku, tworząc przewagę w rozrysowanej na powyższych screenach strefie. Wtedy miejsce Messiego na skrzydle zajmował Roberto, który w defensywie miał niewiele pracy (raz jeszcze warto rzucić okiem na heatmapę). Warto też dodać, że choć tym razem Atomowa Pchła była niezbyt widoczna, Messi wielokrotnie po piłkę wracał bardzo głęboko, nawet na własną połowę. Czasem ustawiał się na poziomie prawego obrońcy, a nie napastnika, szukał gry .

Barcelona grała momentami bardzo niedokładnie i nieskutecznie. Szczególnie jeżeli chodzi o rozegranie piłki w trzecie strefie. Nie udało się jej też wciągnąć gości w bieganie za piłką, przy jej wprowadzaniu przez bramkarza. Pique z Mascherano podchodzili w okolice pola bramkowego Bravo, a do wznowienia gry między obrońców wbiegał także Busquets, Sporting jednak nie dał się nabrać i nie reagował. Nie starał się w takich sytuacjach odbierać piłki gospodarzom, nie podchodził aż tak wysoko.

Sami goście piłkę do gry wprowadzali za pomocą długich wybić Cuellara, który ekspediował futbolówkę najczęściej na prawe skrzydło, na które przesuwała się cała drużyna. Podopieczni Abelardo w ataku próbowali też dalekich wyrzutów z autu, które kilkukrotnie w polu karnym Barcy powodowały drobne zamieszanie.

W drugiej połowie gry graczom z Gijon zabrakło sił. Ich ustawienie nie było już takie kompaktowe, linie obrony i pomocy rozciągnęły się i pomiędzy zawodnikami utworzyły się większe odległości. Ustawienie bardziej przypominało też 1-4-4-1-1.

Tej ścisłości i ciasnego ustawienia, które przez 60 minut dawały oczekiwany efekt, zabrakło w końcówce, co bezlitośnie wykorzystała Barca. Dość powiedzieć, że Duma Katalonii w ostatnich 30 minutach gry do siatki rywali trafiała… pięciokrotnie.

Przemysław Mamczak
Na wypożyczeniu z Goal.pl i Gazety Wyborczej, w przeszłości także autor UEFA.com, 90minut.pl czy Futbolnet.pl. Początkujący trener.

Reklama