Czytelnia: Inverting the Pyramid

Dźwignią handlu jest reklama. Na okładce tej książki zacytowano fragment recenzji, głoszącej, że mamy do czynienia z Simply one of the best book ever written about the world’s game. Często bywa tak, że tego typu cytaty niewiele mają wspólnego z zawartością. W tym jednak przypadku mógłbym przytoczyć go ze spokojem sumienia, podpisać się pod nim obiema rękoma i dalej bić pokłony pod adresem twórcy tego dzieła.


Na początku był chaos, a gra w futbol polegała na tym, żeby dostać piłkę, minąć tych, których się miało przed sobą i strzelić. Żeby nie było za łatwo, tych „przed sobą” należało mieć przynajmniej trzech, inaczej było się na spalonym. W ten oto sposób w obronie zostawiało się jak najmniej, zaś ideologia, że „atakiem wygrywa się mecze, zaś obroną mistrzostwa” nie miała odrobiny odzwierciedlenia w praktyce. Półtora wieku później samotni geniusze mijający kilkudziesięciometrowymi rajdami połowę drużyny przeciwnej wymarli zupełnie, zaś kluczem do zwycięstwa stało się takie wpasowanie zawodników do systemu, żeby czerpać z nich jako z całości, jak i z każdego z osobna. Ta książka opowiada, co się wydarzyło między jednym a drugim.

Jonathan Wilson przy jej tworzeniu wykonał tytaniczną pracę. Już sama bibliografia jest obszerniejsza niż rozdziały poświęcone ewolucji taktyki w większości opracowań. A przez 350 stron możemy czerpać przyjemność z odkrywania tego, jak zmieniało się postrzeganie zagadnień taktycznych w piłce nożnej, w jaki sposób dochodziło do genialnych przełomów i spektakularnych porażek. Zagłębiając się w lekturę odkryjemy, że tak naprawdę piłką rzadko rządzi przypadek, nic nie dzieje się bez przyczyny, a jeśli ktoś ma pomysł na to, co chciałby zrobić ze swoimi zawodnikami, ma ogromną przewagę nad tymi, którzy trzymają się wytartych i anachronicznych schematów. Mamy tu dobrze znane miłośnikom taktyki nazwiska Chapmana, Herrery czy Sacchiego, jak i takich, którzy dla rozwoju taktyki mieli wkład nie mniejszy niż wymienieni panowie, ale gdyby nie Wilson, pozostaliby kolejne lata przemilczani. Bo kto poza ich ojczyznami kojarzy Arkadiewa, Meisla czy Masłowa? Właśnie fakt, że autorowi tej książki udało się odgrzebać te nazwiska, pozwolił na zaprezentowanie wszystkiego w spójnej, płynnej formie, nie zaś jak to zwykle bywa, ograniczając się do wymienienia poszczególnych systemów z ich charakterystyką.

W ten sposób udało się stworzyć coś, co nie tylko ma unikalną wartość merytoryczną, ale i jest bardzo wciągającą lekturą nawet dla kogoś, komu z taktyką niekoniecznie po drodze. Wilson wplótł w swoją opowieść mnóstwo błyskotliwych fraz, padających z ust nauczycieli futbolu, anegdot, samemu też niejednokrotnie pozwalając sobie na własne dygresje, czego efektem jest choćby miażdżąca krytyka opierania planu taktycznego na statystyce. Autor nie usiłuje być bezstronny, faworyzuje jedne rozwiązania, inne otwarcie krytykuje, tym niemniej za każdym razem swoją teorię podpiera argumentami tak silnymi, że bardzo trudno znaleźć poparcie dla przeciwnych tez. Z jakiegoś zresztą powodu ta książka nosi miano taktycznej Biblii. A ze świętą księgą się nie dyskutuje.

Świat byłby dużo piękniejszy, gdyby ta książka stała się obowiązkową lekturą dla trenerów i dziennikarzy sportowych. Obie te grupy miałyby szansę zrozumieć jak ważną częścią gry w piłkę jest taktyka. Szkoleniowcom znacznie utrudniłoby to popełnianie oczywistego błędu w postaci marginalizowania tego elementu gry, zaś w przypadku dziennikarzy wyraźnie spadłaby liczba głoszonych przez nich herezji i niezbyt wiele wnoszących do tematu pytań z gatunku: Trenerze, 0-2?. Reklama jest dźwignią handlu, aczkolwiek mimo ogólnej euforii płynącej z tej recenzji, zapewniam, że nie jest ona sponsorowana. Mocno cenię sobie jednak rozumienie tego co się dzieje na boisku. A że ta książka propaguje to jak żadna inna, a w dodatku jest szalenie przyjemną lekturą, będę ją chwalić zawsze i wszędzie. Tak mi dopomóż Wilson.

 

Jonathan Wilson
Inverting the pyramid. A history of football tactics.
Orion Books 2008
s. 374, twarda oprawa

Andrzej Gomołysek
Z jego frustracji, że nikt w tym kraju nie potrafi napisać kilku merytorycznych zdań o piłce, zrodziła się strona, którą czytasz. Tak długo jak dziennikarzył, nienawidzili go trenerzy i piłkarze, tak długo jak dziennikarzył, nienawidził siebie, że musi zadawać banalne pytania, żeby usłyszeć banalne odpowiedzi. Po przejściu na drugą stronę barykady scoutował dla klubów w połowie krajów Europy. Jeśli przypadkiem miałeś okazję w jakimś pracować, możliwe, że rozpracowywał Ci przeciwnika.

Reklama