Najlepsze jedenastki, piłkarze, bramki sezonu – o tym już pewnie czytaliście nie raz. I zapewne nieraz jeszcze przeczytacie. Dlatego postanowiliśmy zerknąć na coś nieco innego – jakie były kluczowe aspekty taktyczne, które pojawiły się w minionym już sezonie Premier League?
Niezwykle radośni i jowialni są Anglicy, gdy okazuje się, że coś, co ich, nagle się sprawdza. Sezon 2015/2016 pod kątem taktycznym zapadnie im w pamięć jako powrót do korzeni. Nagle bowiem okazało się, że można grać ustawieniem potocznie uznawanym za typowo wyspiarskie, czyli 1-4-4-2, i odnosić sukcesy. Ta sama formacja, która dała wyspiarzom jedyne mistrzostwo świata w 1966 roku, sprawiła, że ekipa skazywana przed sezonem na spadek była w stanie wygrać mistrzostwo.
1) 4-4-2
Jednym z pierwszych, który zwrócił uwagę na powrót do korzeni, był felietonista „The Independent”, Danny Higginbotham. Były zawodnik Stoke City opisuje na łamach tej gazety aspekty taktyczne z BPL i nie tylko. Większość jego obserwacji była trafna, choć w jednym nieco się zagalopował, pisząc, że to ogólnie najlepsza formacja w piłce nożnej, a sami wiemy, że coś takiego po prostu nie istnieje.
Na czym polega sukces tego ustawienia i jak udało się je ponownie wdrożyć z powodzeniem? Poza „Lisami” stosował je Watford (w pierwszej fazie sezonu). Obaj trenerzy tych zespołów zwracali uwagę przede wszystkim na jedno – zagęszczenie w ustawianiu się w obronie.
Bardzo ważne jest, aby grać z odpowiednim dystansem między linią obrony a napastnikami. Dla mnie takim optymalnym dystansem jest 35-40 metrów. Po tym, jak to opanujesz, wybierasz, jak chcesz grać. Ustawiać się wysoko jak Barcelona, czy cofać głęboko jak Atletico Madryt. Dwa różne style, ale oba zespoły grają właśnie na przestrzeni 35-40 metrów. – mówił Quique Sanchez Flores o swoich priorytetach w kwestii taktyki w wywiadzie dla „Guardiana” w trakcie rundy jesiennej.
Jak sami wiemy, nie jest to jakaś czarna magia. Gęstsze ustawianie się w defensywie utrudnia przeciwnikowi rozgrywanie piłki. Do tego taka zwartość formacji podwójnie pomaga w takiej lidze jak Premier League, gdzie zespoły w czasie meczu są często rozciągnięte na całej szerokości boiska. Często sprzyja to emocjom, widowisku, ale obniża poziom gry. Wtedy ten, kto zachowuje zimną krew, rygor, pozostaje zorganizowany, wygrywa.
Drugim niezwykle ważnym aspektem przy wyborze tego ustawienia jest praca bez piłki obu napastników. Dla przykładu weźmy Leicester. Okazaki zawsze pracuje w odbiorze piłki, schodząc do drugiej linii tak, by przeciwnik najczęściej grający trójką w środku pola nie wytworzył tam przewagi. Vardy z kolei częściej naciskał na obrońców, uniemożliwiając im rozegranie piłki od tyłu.
W Watfordzie rolę Okazakiego częściej pełnił Deeney, a wyżej ustawionego Vardy’ego, Ighalo. Z tym, że duet „Szerszeni” chyba mimo wszystko częściej wywierał nacisk na rywali, podchodząc wysoko na ich połowę (przynajmniej w pierwszej części sezonu, bo w drugiej Watford grał już słabiej i nie zawsze stosował system 4-4-2). W obu przypadkach sukces jednak zależy od współpracy tych duetów. Gdy Ighalo i Deeney przestali być tak skuteczni w drugiej części sezonu, to beniaminek zaczął przegrywać, stoczył się w tabeli i w rezultacie w kolejnej kampanii poprowadzi go Walter Mazzari, a nie Quique Flores.
W tym wszystkim widać sporo podobieństw do Atletico Diego Simeone. I w sumie dziwić może to, że wzorce z Vicente Calderon zostały przetransportowane na Wyspy z takim opóźnieniem. Simeone bazuje na takiej grze już od sezonu 2013/2014, a w Anglii jego podobieństwa i elementy oglądamy dopiero teraz.
2) Pół stoper, pół defensywny pomocnik
O ile gra trójką stoperów odeszła w minionych rozgrywkach do lamusa i była tylko momentami używana (z miernym skutkiem) przez Liverpool Rodgersa, Everton Martineza czy Southampton Koemana, tak zarówno Tottenham, jak i Sunderland używały na pozycji defensywnego pomocnika graczy, w przeszłości grających w defensywie – Jana Kirchhoffa i Erica Diera.
Jaki był efekt tych eksperymentów? Pozytywny. Dier dziś gra na pozycji defensywnego pomocnika w reprezentacji Anglii, a dyspozycja Kirchhoffa na wiosnę pozwoliła „Czarnym Kotom” utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Zarówno Niemiec, jak i Anglik korzystali ze swoich starych przyzwyczajeń i czasami w fazie bronienia schodzili między dwóch stoperów. Taki manewr zastosował Mauricio Pochettino w czasie wygranego wyjazdowego spotkania z Watfordem, gdy wrzucenie Diera między Alderweirelda i Vertonghena miało pomóc Belgom w radzeniu sobie z duetem napastników Ighalo – Deeney.
Kirchhoff z kolei był odpowiedzią Sama Allardyce’a na problemy Sunderlandu z bronieniem. W pierwszej fazie sezonu Kaboulowi, O’Shea i innym którzy grali na pozycji stopera brakowało asekuracji, osłony ze strony linii pomocy, przez co klub z Wearside tracił sporo bramek, często kuriozalnych. Niemiec kupiony zimą za niecały milion funtów zaczynał w linii obrony, ale „Big Sam” przesunął go później przed dwóch stoperów.
– To jak granie z trzecim stoperem, zrobił tam olbrzymią różnicę – mówił o nim Jamie Carragher. Były gracz Bayernu i Mainz stanowił swego rodzaju zasłonę. Często przechwytywał piłki, miał też najwyższą średnią wygranych pojedynków na mecz ze swojego zespołu. A kosztował, jak na obecne warunki BPL, bardzo mało.
3) Posiadanie jest passe
Nie tylko przykład Leicester pokazuje, że w tym sezonie nacisk był położony przede wszystkim na to, jak grać bez piłki, a nie – jak jej używać. Oczywiście drugi element też był niezwykle istotny, ale sukcesy odnosili ci, którzy mają jasno sprecyzowany pomysł i konkretny plan na grę w momencie, gdy futbolówkę ma przeciwnik.
Poza sensacyjnym mistrzem był to Tottenham, stosujący nieco inne metody, bo wyżej ustawioną linię obrony i intensywny pressing. Element, który Mauricio Pochettino zaczerpnął od swojego wielkiego mistrza, Marcelo Bielsę. Spurs mieli co prawda średnią ponad 50% czasu w posiadaniu na przekroju całego sezonu, ale na żadnym jego etapie nie była to ich główna broń, cel, najistotniejszy element gry.
Poza tym popatrzmy na to, jak radzili sobie ci bazujący na utrzymaniu się przy piłce. Zarówno Manchester City, jak i Arsenal załapali się na miejsca w Lidze Mistrzów, ale nikt z tych obozów nie powie, że sezon był w pełni udany. City miało olbrzymie problemy w meczach z rywalami z górnej części tabeli, rzadko kiedy z nimi punktując. W większości porażek jakie, odniosło z tymi ekipami (1:4 z Liverpoolem, 1:4 z Tottenhamem, 1:3 z Leicester, 1:2 z West Hamem) miało większe posiadanie od przeciwników, ale bez przełożenia na wynik.
To samo z Manchesterem United, któremu brakowało dynamiki na połowie przeciwnika, kreatywności, a jego akcje były rozgrywane bardzo jednostajnie. Jak słusznie zauważył na ESPN Michael Cox, trenerami, którzy polegli w tej kampanii, byli Brendan Rodgers i Roberto Martinez. Czemu? Bo nie umieli sobie poradzić z organizacją gry bez piłki swoich drużyn. Obaj przypłacili za to posadą, a przecież jeszcze dwa lata temu byli na wyraźnej fali wznoszącej.
Pokazuje to też zależność zwycięstw, z posiadaniem piłki. W ostatnich sezonach różnica między wygranymi z większym posiadaniem, a tymi z mniejszym zmalała, a minionym już niemal zrównała.
***
Co nas czeka za rok? Oto jest pytanie. Tottenham i Leicester pewnie nadal będą rozwijać swoją grę bez piłki, podobnie jak West Ham i przede wszystkim Liverpool. Juergen Klopp wreszcie będzie miał długo wyczekiwany okres przygotowawczy z drużyną, podczas którego „The Reds” będą mocno szlifować kontrrpressing. Więc w sezonie 2016/2017 będzie go jeszcze więcej.
Nie do końca wiadomo, czego spodziewać się po Chelsea Antonio Conte. Czy podobnie jak w Turynie zdecyduje się na grę z trzema stoperami? A Pep Guardiola i Manchester City? Kluczem będzie wpojenie „The Citizens” głównych zasad z dekalogu Guardioli co do zachowania po stracie piłki. To najbardziej kulało w ostatnich miesiącach Pellegriniego i tego elementu na wysokim poziomie brakowało, by walczyć o coś więcej niż kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Zresztą Katalończyk sam powtarzał w książce Martina Perarnau, że kluczem do wdrożenia jego stylu gry jest, paradoksalnie, ciągła praca nad zachowaniem bez piłki
Najnowsze komentarze