Chelsea – Tottenham 0-0: gdzie dwóch nie strzela tam Arsenal ucieka

W spotkaniu o czwarte miejsce padł bezbramkowy remis, który nie zadowala żadnej z drużyn.


Do składu Chelsea powrócił John Terry, który na środku obrony zastąpił Davida Luiza. Miejsce Torresa na szpicy zajął Drogba, a za nim w 4-2-3-1/4-4-1-1 operował Juan Mata.

Harry Redknapp ustawił drużynę podobnie. Po zawieszeniu na boisko powrócił Scott Parker. Środek pomocy uzupełnili Luka Modric i Sandro. Kontuzjowanego Lennona na prawej pomocy zastąpił Van der Vaart. Adebayor był jedynym napastnikiem w ustawieniu 4-1-4-1.

Powyższe ustawienia idealnie na siebie nachodzą, dlatego drużyny w żadnej strefie nie mają z definicji przewagi liczebnej. Każdy zawodnik ma swojego bezpośredniego przeciwnika. Przewagę można dlatego uzyskać tylko wygrywając pojedynki.

Tottenham atakuje lewą flanką

Planem Tottenhamu był atak lewą stroną. Tam jednak Bale był pilnowany przez Bosingwę, którego wspomagał Ramires. Tym samym Brazylijczyk blokował drogę Assou-Ekoto, który nie mógł obiegać Bale’a.

Luka Modric, chociaż awizowany był na prawej flance, w rzeczywistości grał jednak w środku, bliżej lewej strony. Tam próbował stworzyć 3v2, ale pracowitość Ramiresa nie pozwoliła mu przejąć inicjatywy. Często do strefy dołączał też Essien – w sektorze robiło się wówczas 3v3, a więc było ciasno. Koguty próbowały zmienić stronę, ale bez dynamiki Lennona nie byli w stanie przebić się prawą flanką.

Istotnym czynnikiem było również kompaktowe ustawienie Chelsea. Właściwie wszyscy gracze Di Matteo ustawieni byli za linią piłki, tworząc dwa rzędy po czterech zawodników. Strzegli w ten sposób całej szerokości boiska. Między ciasno ustawionymi liniami nie było wiele miejsca, które mógłby wykorzystać Van der Vaart.

Ta sytuacja bardziej jednak ograniczała Bale’a – Walijczyk jest świetny, gdy ma przed sobą dużo wolnej przestrzeni. Może wykorzystać wtedy swoją szybkość i dobry balans, by rozpędzić się, wyprzedzić rywala i dośrodkować piłkę. Będąc osaczonym przez dwójkę piłkarzy, maksymalnie zmniejszających miejsce jakie ma do dyspozycji, skrzydłowy Kogutów miał niewielkie pole manewru, przez co pozostał niegroźny przez całą pierwszą odsłonę.

Ostatnim kreatywnym graczem, którego z gry wyłączyli gospodarze był Scott Parker. Za głęboko rozgrywającym Anglikiem krok w krok podążał Juan Mata. Efekt? Koguty miały zamknięte korytarze boczne oraz wyłączonych z gry trzech najbardziej kreatywnych zawodników. Tym samym większość czasu gry spędzili na podawaniu piłki w szerz boiska w okolicy linii środkowej.

Chelsea miała podobny problem. Van der Vaart wykazał dużą dyscyplinę blokując drogę Cole’owi, co w przeciwnym wypadku postawiło by Walkera w sytuacji 2v1. Inna sprawa, że Walker nie mógł zapędzać się do przodu, bowiem ryzykował pozostawienie szybkiego Sturridge’a bez opieki. Głębokie ustawienie Tottenhamu, oraz Sandro podążający za Lampardem jak cień, zmuszały Juana Matę do cofania się po piłkę na własną połowę, w stylu Leo Messi’ego. W ten sposób Tottenham odepchnął najbardziej kreatywnego piłkarza rywali daleko od własnej bramki.

Przez pierwsze 25(!) minut spotkania nie padł żaden strzał.

Po około pół godzinie, obie ekipy podkręciły tempo i zaczęły angażować do ataku więcej piłkarzy, co otworzyło miejsce z tyłu. Fakt, że doszło tylko do jednej stuprocentowej sytuacji, pokazuje jak zorganizowane były obie drużyny. Chelsea, która szybciej potrafiła wrócić do podstawowego ustawienia, tym razem była spóźniona, a na lewej stronie pojawiło się trochę miejsca. Bale, wykorzystując swoją siłę, przytrzymał piłkę i zagrał na wolne pole do Modricia, który wystawił piłkę na 5 metr. Van der Vaart zmarnował doskonałą okazję.

Druga połowa

Po wznowieniu tempo meczu znacznie wzrosło. Piłkarze obu drużyn odważnie wbiegali do przodu, oferowali więcej ruchu – tego brakowało w pierwszej części. W ten sposób patowa sytuacja, jaka miała miejsce w pierwszej połowie została częściowo rozwiązana.

Wyraźnie zaktywizował się Walker. Mało widoczny przed przerwą, ruszał do przodu „w ciemno”, nie czekając aż otworzy się przed nim korytarz. Za odwagę obrońcy Tottenham mógł zapłacić dwukrotnie. Najpierw, gdy Sturridge znalazł się sam na połowie Kogutów, ale jego crossowe podanie było niecelne, oraz chwilę później, gdy po zgraniu głową Drogby uderzył niecelnie po długim słupku – był to pierwszy strzał Chelsea w tym meczu. Sytuacja powstała po dwóch podaniach – długa piłka z własnej połowy, a następnie zgranie.

Ofensywne zapędy Walkera mogły przynieść bramkę w 56. minucie, gdy znalazł się niepilnowany w polu karnym Chelsea. Fatalnie wykończył doskonałe podanie Bale’a.

Dowodem na otwartość gry było dużo miejsca w środku pola, w którym teraz można było swobodnie dryblować. Tak powstała sytuacja Walkera. Bale częściej operował teraz w środku, próbując wykorzystać tę przestrzeń, a Modric dyrygował grą z pozycji bliżej linii bocznej.

Zwiększony udział bocznych obrońców Tottenhamu najlepiej obrazuje sytuacja, gdy Assou-Ekotto pociąga na koszulkę Ramiresa – obaj obrońcy byli wyraźnie poza swoimi pozycjami (1:08).

Sytuacje bramkowe

Czyste szansy stworzyli sobie tylko piłkarze Tottenhamu. Oprócz dwóch, które wymieniłem wyżej, na pewno Adebayor miał (raczej) najlepszą sytuację na zdobycie gola. I powinien to strzelić, gdyby nie determinacja G. Cahilla. Po rzucie rożnym z tej sytuacji Bale trafił w poprzeczkę.

Żadna z tych okazji nie była wynikiem zrealizowanych założeń taktycznych. Powstały one w wyniku błędów indywidualnych piłkarzy Chelsea: brak koncentracji Ramiresa (Van der Vaart – 2:00), problemy techniczne Lamparda (Walker – 0:40), brak koncentracji u Terry’ego, który nie trzymał linii spalonego (Adebayor – 1:40), chwilę słabe krycie przy stałym fragmencie gry.

Jedyne zagrożenie pod bramką Friedela, to strzał Maty z rzutu wolnego.

Zmiany

Jedyna zmiana, która mogła mieć wpływ na przebieg wydarzeń to wejście Luiza. Środkowy obrońca, którego ustawia się na boku jest dodatkowym zaworem bezpieczeństwa. Z drugiej strony Luiz znany jest z wędrówek do przodu. Tracąc piłkę z boku, ryzyko groźnej kontry jest mniejsze. Pomysł był o tyle logiczny, że aż 45% ze swoich ataków Tottenham przeprowadzał lewą stroną.

Pozostałe zmiany, dokonane dość późno, każą sądzić, że obaj trenerzy byli zadowoleni z rozwoju wypadków. Zmiana Essiena za Torresa miała być na pewno ruchem ostatniej szansy – napastnik za środkowego pomocnika. W efekcie nie przyniosła Chelsea wielu korzyści.

Podsumowanie

Zacięty pojedynek, w którym żadna ze stron nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Z przebiegu meczu wynik jest sprawiedliwy. Tottenham może jednak żałować – mieli trzy dogodne sytuacje, z których każda powinna zakończyć się bramką. Podopieczni Redknappa nie potrafili wykorzystać ani jednej. Zabrakło zimnej krwi.

Chelsea pokazała dobrą organizację gry w obronie. Błędy indywidualne można wyeliminować, problemem pozostaje natomiast formacja ataku. Sam Mata, chociaż jest jednym z dwóch najbardziej kreatywnych piłkarzy w całej lidze, to za mało.

Bartosz Gazda
Największe odkrycie scoutingowe Ojca Założyciela. Wypatrzony na swoim malutkim blogu traktującym o taktyce w Serie A, dziś pisze o piłce na krotkapilka.pl i olemagazyn.pl.

Reklama