W finałowym spotkaniu o Klubowe Mistrzostwo Świata, Chelsea niespodziewanie uległa Corinthians. Brazylijczycy specjalizujący się w jednobramkowych zwycięstwach potrafili mądrze się bronić także przeciwko zwycięzcom Ligi Mistrzów. Drużyna Beniteza pozbawiona została właściwie wszystkich atutów.
Składy
Szkoleniowiec ekipy z Ameryki Płd. wykonał tylko jedną zmianę w porównaniu z półfinałem. Grającego jako bardziej ofensywny pomocnik, prawostronny 'meias’ Jorge Henrique, zagrał zamiast Douglasa. Reszta składu i ogólny plan taktyczny, czyli brazylijskie 4-2-2-2 z dwójką 'volantes’ i dwójką 'meias,’ pozostała bez zmian. Różnica polegała jedynie w realizacji i zadaniach dla poszczególnych zawodników.
Mający więcej zadań na skrzydłach, grający wyżej pomocnicy, częściej grali na skrzydłach. Momentami można by ich określić jako skrzydłowych. Szczególnie Jorge Henrique,w niektórych akcjach przyklejał się do linii bocznej.
Więcej zmian widzieliśmy w drużynie Chelsea. Dwójkę defensywnych pomocników tym razem tworzyli Ramires i Lampard. Brazylijczyk miał przede wszystkim odpowiadać za odbiór piłki i ewentualnie szukać dłuższych zagrań do Torresa. Lampard był cofniętym rozgrywającym. Pomagał utrzymywać się przy piłce na własnej połowie, a następnie dograć do ofensywnego kwartetu. Benitez nie wystawił w pierwszym składzie Azpilicuety, który miał spore problemy w półfinale z Monterrey. Na prawą obronę przeszedł dający mniej od Hiszpana w grze ofensywnej, ale pewniejszy w obronie Ivanovic. Luiz po bardzo dobrym meczu jako pomocnik, dostał szansę na środku obrony i również zagrał bardzo dobre spotkanie. W pomocy zamiast Oscara zagrał Moses, który zajął miejsce na skrzydle, a Mata przeszedł do środka, za plecy Torresa. Była to zmiana spowodowana założeniami na mecz.
Plan Gry
Faworytem meczu była Chelsea. Benitez i piłkarze byli tego świadomi, Dlatego pomimo drobnych korekt w składzie mających dać większe zabezpieczenie z tyłu, Chelsea od razu zaatakowała przeciwnika. A. Cole był od samego początku bardziej aktywny w grze ofensywnej. A Torres i partnerzy z linii pomocy atakowali rywali agresywnie już pod ich polem karnym. Widać było chęć szybkiego zdobycia bramki. W miarę trwania meczu Chelsea odpuściła aż tak ostry pressing , tym bardziej że do realizacji swojego planu potrzebowali wyciągnąć linię obrony. Wiedząc, że rywale mają problemy z piłkami zagrywanymi za plecy obrońców, Benitez kazał szukać okazji do zagrania Torresowi lub Mosesowi na wolne pole. Szybkość nigeryjskiego skrzydłowego była powodem dla którego zajął on miejsce Oscara w składzie. To po zagraniach na wolne pole Chelsea stwarzała najgroźniejsze okazje w meczu, szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej, gdy coraz trudniej było im stworzyć sytuację, piłkarze z Londynu zagrywali coraz więcej wrzutek w pole karne. Właściwie w ogóle nie widzieliśmy akcji kombinacyjnych ze skrzydła, które rozmontowały w półfinale Meksykanów.
Brazylijczycy, uznawani za specjalistów od jednobramkowych zwycięstw zagrali zdecydowanie ostrożniej niż w półfinale. Trener Tite chciał wciągnąć rywali na swoją połowę i szukać okazji do kontrataku. Brazylijczycy bronili się głębiej, ale za to bardzo agresywnie, nie dając przeciwnikom w ogóle miejsce do grania. Ralf i Paulinho mieli więcej zadań defensywnych, niż w półfinale. Danilo i Henrique odpowiadali za grę obronną na skrzydłach, w szczególności za podłączających się bocznych obrońców. Pozwoliło to czwórce obrońców odpuszczać boczne strefy i zagęszczać pole przed bramką. Przy wrzutkach często Ralf włączał się do linii obrońców. Guereiro i Emerson w fazie defensywnej ustawiali się w pionie i atakując mniej więcej od połowy utrudniali rozgrywanie już defensywnym pomocnikom. Gdy nadarzała się okazja, wyprowadzali szybkie kontrataki, wspierani zazwyczaj przez grających szerzej pomocników. Drużyna sytuacji bramkowych szukała przede wszystkim w kontratakach, wyprowadzanych 3-4 zawodników oraz po stałych fragmentach gry.
Druga część meczu
Do przerwy mecz przebieg według tego planu. Wraz z upływem czasu w grze Chelsea zaczynała wkradać się nerwowość. Słabe spotkanie rozegrali Hazard czy Torres. Belg nie wygrywał pojedynków 1v1, często musiał się znacznie cofać po piłkę i mógł co najwyżej szukać krótkich podań. Podobnie Mata, grający w środku, gdzie było największe zagęszczenie nie umiał rozmontować linii obrony. Torres, choć to o miał najlepsze sytuację spośród zawodników Chelsea, w których zachowywał się przyzwoicie, to często podejmował złe wybory. Wybierał niepotrzebne dryblingi, czy zbytnio skupiał się na zgłaszaniu pretensji do sędziego czy rywali. W drugiej połowie, gdy Brazylijczycy cofnęli się jeszcze bardziej, piłkarze Beniteza coraz częściej wybierali opcję dośrodkowań w pole karne, co było jak najbardziej na rękę rywalom, którzy wygrywali zdecydowaną większość górnych starć.
Konsekwencja w grze przyniosła Corinthians bramkę. Poprzedziło ją jednak mnóstwo błędów defensywy Chelsea. Najpierw ustawili się za głęboko, tworząc ogromną lukę za linią pomocy. Następnie niezrozumiałe jest zachowanie trójki obrońców po podaniu Paulinho do Danilo. Widząc wysoko ustawionego Cecha i rywala składającego się do strzału, wszyscy trzej stanęli na linii bramkowej do asekuracji. Ostatnim błędem był brak ataku na piłkę, gdy ta opadała po rykoszecie. Cole i Luiz stali obok siebie, gdy wystarczyłby tam jeden z nich, a Ramires bliżej drugiego słupka zawahał się w momencie, gdy powinien wyskoczyć powalczyć w powietrzu z Guereiro.
Wnioski
Corinthians zasłużenie zdobyło tytuł. Wykazało się lepszą organizacją w grze, przez cały mecz konsekwentnie realizując plan. Zdecydowana i uważna postawa podopiecznych Tite, pozwoliła całkowicie wyłączyć z gry gwiazdy Chelsea. Pomimo gry w tradycyjnym brazylijskim ustawieniu, Corinthians pokazało mocno niebrazylijską organizację gry i bardzo dobrym turniejem dało przykład reprezentacji Brazylii na czas przygotowań do Mundialu w 2014. Beniteza w Chelsea czeka jeszcze sporo pracy. Zarówno w kwestii poukładania gry zespołu, jak i dotarcia do piłkarzy. Między innymi do Torresa, który pomimo przebłysków powrotu do formy w ostatnich meczach, znów irytował swą grą.
Najnowsze komentarze