Bezpośredni, bez posiadania i jak najdalej od domu

big sam and brand


 

Od obecnego sezonu West Ham, a jeszcze wcześniej Crystal Palace, wyróżnia lepsza postawa w meczach wyjazdowych od pojedynków stoczonych na własnym terenie i to często z teoretycznie słabszymi przeciwnikami.  Co za tym stoi? Czy presja gry przed własną publicznością wymusza na drużynie zmianę, może nie tyle preferowanego, co skuteczniejszego stylu gry?

Czasami gra na wyjeździe sprawia, że drużyna jest lepiej zorganizowana, trzyma się swojego ustawienia. Może być ciężko złapać równowagę, ale czasami jest jednak łatwiej. Może to wynikać z cierpliwości, niczego się nie pospiesza, nie ma presji i można wyczekać dobry moment. W 30 pierwszych meczach tego sezonu gospodarze odnieśli zaledwie 6 zwycięstw- na pewno ta tendencja się nie utrzyma, ale to wynika z presji osiągnięcia zwycięstwa na własnym terenie, szczególnie na początku sezonu. Ten pośpiech jest czasami twoim największym wrogiem. Tymi słowami (w wolnym tłumaczeniu) swoją wysoką formę w wyjazdowych spotkaniach tłumaczył nowy trener West Hamu Slaven Bilic. Trzeba przyznać wyniki jakie osiągnął poza domem budzą podziw- zwycięstwa na The Emirates, Anfield i ostatnie na Etihad. Jak podał James Richardson w poniedziałkowym Football Weekly nikomu nie udało się pokonać w jednym sezonie Arsenalu, Liverpoolu i Manchesteru City na ich własnych stadionach- Bilic dokonał tego wyczynu w przeciągu miesiąca, imponujące.

W czym tkwi więc problem w meczach przed własną publicznością i to przeciwko mniej wymagającym przeciwnikom? Czy to tylko kwestia presji początku sezonu? Po części tak, ale niekoniecznie chodzi o pośpiech, to akurat ‘Młotom’ wychodzi naprawdę dobrze. Drużyna znakomicie się zrywa w kontratakach, potrafi przyspieszyć akcję i dwoma, trzema podaniami, szybkim dryblingiem przedostać się z własnej połowy na przedpole przeciwnika. Natomiast w meczach przed własną publiką, która oczekuje dawno obiecanej odmienionej twarzy swojej drużyny, od West Hamu wymaga się dominacji przeciwnika, kontroli przebiegu spotkania szczególnie przeciwko drużynom spoza czołówki. Tymczasem, West Ham zawalił dwa spotkania ‘do wygrania’, stracili teoretycznie 6 punktów, jakie kibice mogliby dopisać sobie jeszcze przed startem sezonu. W przegranym meczu przeciwko Leicester  zawodnicy z wschodniego Londynu zdominowali posiadanie piłki (65%, najwyższe w sezonie, we wszystkich pozostałych meczach nie przekroczyło 45%), zagrali rekordowe w tym sezonie 623 podania z najwyższą dla siebie skutecznością 84% (w pozostałych meczach średnio 390 i nie więcej niż 450) oraz przeprowadzili 85 ataków pozycyjnych (w drugim meczu pod tym względem przeciwko Bournemouth przeprowadzili 68 ataków pozycyjnych, dalej jest 58 z Arsenalem). Praktycznie zrobili wszystko co powinno pozwolić im przejąć kontrolę nad meczem, zdominować przeciwnika, wszystkiego tego czego oczekiwano od nowej świeżej jakości w drużynie.

Dlaczego więc nie udało się zwyciężyć? Może dlatego, że gra z dużą ilością wymiany podań oraz dominacja posiadania nie wpisuje się w  tożsamość West Hamu, tego West Hamu z tą kadrą? Nawet Payet, który miał tu wypełniać rolę zawodnika kontrolującego tempo gry, sprawdza się najlepiej przy uwalnianiu swoich kolegów w pierwszej linii średnimi podaniami granymi z środkowej strefy za linię obrony przeciwnika. West Ham czuje się najlepiej gdy zaskakuje obronę przeciwnika i właśnie śpieszy się z akcją, szczególnie na atakującej połowie- ofensywne trio Sakho, Lanzini, Moses znakomicie operują w pierwszej linii i dostają wsparcie od Payeta i Noble’a. Tymczasem, Hammers  w meczu przeciwko Leicester i Bournemouth musieli częściej angażować większą ilość zawodników w ataku pozycyjnym- zazwyczaj do akcji podłączali się Cresswell i Jenkinson i to ta dwójka później popełniła błędy, które przyczyniły się do straty goli w meczu z ‘The Cherries’. Tak jak w swojej wypowiedzi podkreślał Bilic, drużyna gubiła swoje ustawienie w obronie, była gorzej zorganizowana w defensywie, bo do ataku podłączała się większa ilość zawodników, która jest niezbędna do dłuższego utrzymania się przy piłce na połowie przeciwnika. West Ham grając w ten sposób odsłaniał się rywalowi i nie był w stanie zaasekurować swoich słabych stron.

Gol na 2-0 z Arsenalem. Zaledwie 3 zawodników zaangażowanych w akcję na ostatniej kwarcie boiska.

Gol na 2-0 z Arsenalem. Zaledwie 3 zawodników zaangażowanych w akcję na ostatniej kwarcie boiska.

W obu tych meczach West Ham stracił też bramki jako pierwszy i to dość wcześnie (27 minuta z Leicester i 11 minuta z Bournemouth), co w pewny sposób dodatkowo wpłynęło na konieczność przejęcia inicjatywy. Gdyby Hammers zdobyli gola jako pierwsi  w obu spotkaniach  mogłyby skończyć się one innymi wynikami. Wtedy ze spokojnym sumieniem i bez zarzutów ze strony kibiców mogliby się wycofać, zorganizować z tyłu, a z przodu wyczekiwać na kolejne szanse. We wszystkich wygranych meczach West Ham strzelał gola jako pierwszy, co poniekąd dawało drużynie swobodę gry w swoim bezpośrednim stylu. Podopieczni Bilica strzelili w tym sezonie 13 goli, co jest najlepszym wynikiem w lidze (Leicester zdobyło tą samą ilość goli). Hammers, aż czterokrotnie pokonywali przeciwników po wznowieniach z autu (po 2 razy z Bournemouth i z Liverpoolem), kiedy zagęszczali boczny sektor boiska i angażowali większą ilość zawodników w wymianę krótkich podań na małych przestrzeniach. Pozwalało to też na przerzucenie gry na przeciwną odsłoniętą stronę boiska. Dodatkowo strzelali dwukrotnie (gol z Arsenalem i 1 z Liverpoolem) właśnie po przerzutach i wybiciach w boczne sektory boiska na połowie przeciwnika, gdzie Lanzini z Noblem odzyskiwali piłkę i wysoko rozpoczynali kontratak. Przy pierwszym golu przeciwko City zdobytym przez Mosesa, na pewno imponuje 13 podań poprzedzających strzał, świetny ruch do piłki zawodników, tylko że w tym przypadku też większość akcji była rozgrywana na własnej połowie. West Ham zagrał tylko jedno podanie w tej akcji na połowie przeciwnika i  4 zawodników zbliżyło się na końcową trzecią boiska, a więc wciąż wiele nie ryzykując. Oczywiście, zawodnicy Bilicia byli bardzo skuteczni i wykorzystali tak naprawdę te ‘pół szansy’, którą podarował im Mangala zostawiając miejsce Mosesowi. Skuteczność ‘The Irons’ jest jedną z ich mocniejszych stron, pytaniem jest jak długo uda się ją utrzymać? Na tą chwilę West Ham jest 17-sty pod względem ilości przeprowadzanych ataków, trzeci od końca w ilości celnych podań w pole karne (10 na mecz, dalej Sunderland z 9 i Stoke z 8). Podobnie wygląda sytuacja z kreowaniem sobie sytuacji strzeleckich- 10 na mecz, mniej tylko Newcastle i Sunderland.  Przy trzeciej najwyżej średniej ilości strat na mecz (93) to wszystko z biegiem sezonu może wpłynąć na wyniki, jeśli wysoka skuteczność zacznie zawodzić.

Drugi gol z Liverpoolem po wybyciu w boczny sektor i kontrolowanej stracie. Nacisk kładzie Lanzini, za chwilę dołączą do niego kolejni zawodnicy.

Drugi gol z Liverpoolem po wybyciu w boczny sektor i kontrolowanej stracie. Nacisk kładzie Lanzini, za chwilę dołączą do niego kolejni zawodnicy.

Dynamiczna kontra bazująca na atletyźmie Mosesa i umiejętności wyprowadzania piłki podaniem za linię obrony przeciwnika Payeta. Za chwilę ta dwójka rozprawi się z defensywą Newcastle i Payet podwyższy wynik na 2:0.

Dynamiczna kontra bazująca na atletyźmie Mosesa i umiejętności wyprowadzania piłki podaniem za linię obrony przeciwnika Payeta. Za chwilę ta dwójka rozprawi się z defensywą Newcastle i Payet podwyższy wynik na 2:0.

Ponownie, West Ham wyprowadza kontrę dwoma zawodnikami, Sakho ucieka do pierwszej linii a podaniem jeszcze sprzed połowy wypuści go Payet.

Ponownie, West Ham wyprowadza kontrę dwoma zawodnikami, Sakho ucieka do pierwszej linii a podaniem jeszcze sprzed połowy wypuści go Payet.

Właściciele z klubu Upton Park pozbywając się Sama Allardyce chcieli kategorycznie zerwać z wizerunkiem zespołu broniącego wyniku, nie podejmującego ryzyka i próbującego przedostać się najprostszymi metodami pod pole karne przeciwnika. Tymczasem, właśnie strzelenie gola pierwszemu, wycofanie się, oddanie inicjatywy daje komfort drużynie Bilica w kontynuowaniu gry. Co więcej, pod względem ilości zagranych długich piłek na mecz The Irons wyprzedza tylko Sunderland i Watford! West Ham strzela dużo bramek i ogrywa trudnych przeciwników, dlatego ich gra wydaje się tak odmienna od tego co ta drużyna prezentowała za czasów Big Sama. Przypomnijmy sobie jednak moment, gdy ten został obcałowany niespełna rok temu przez Russella Branda. Była to 9 kolejka rozgrywek, dokładnie 25 październik, a więc sezon był na nieco bardziej zaawansowanym etapie. The Hammers wygrali trzeci mecz z rzędu rozprawiając się z City na własnym stadionie, wcześniej pokonując m.in. Liverpool (też u siebie) i zajmowali 4 pozycję w tabeli. West Ham grał podobnie jak teraz- jako pierwszy strzelał gola, oddawał inicjatywę i wyczekiwał szansy na szybkie wyprowadzenie kolejnych ataków. Taki styl wciąż najbardziej odpowiada tej drużynie i usilne wprowadzenie zmiany wbrew charakterystyce zawodników może odbić się w meczach, gdy od drużyny będzie się wymagało dominacji gry na własnym terenie. Póki co nowa twarz drużyny, wygląda bardziej na mocny makijaż, lub co najwyżej lifting. Ciekawe, czy po 9 kolejkach drużyna Bilica będzie okupowała miejsce w Top 4?

Od momentu pojawienia się Alana Pardew na Selhurst Park, Crystal Palace pokazuje, że lepszą formą na wyjazdach i przekazaniu posiadania piłki przeciwnikowi  można utrzymać przyzwoity poziom w Premier League. Z 22 meczów rozegranych w lidze za kadencji Pardew, The Eagles zwyciężyli w 10 spotkaniach, z czego 7 było odniesionych na boiskach rywali. W sumie z 10 wyjazdowych spotkań Pardew ma bilans 7 zwycięstw (w tym 2 z topowymi drużynami) i 3 porażek. Tymczasem, w 12 pojedynkach na własnym obiekcie Palace zwyciężyli zaledwie 4 razy (1 raz z topową drużyną), 1 raz zremisowali i odnieśli 7 porażek. Nie ma się czemu dziwić dlaczego w zapowiedziach przed meczem z Tottenhamem, gospodarze mogli czuć się w nieco trudniejszej sytuacji grając na White Hart Lane. No ale Spurs, jak to Spurs, musieli zrobić wszystko na odwrót- najpierw styczniu, w debiucie ligowym Pardew, przegrali na Selhurst Park, by teraz ponownie wbrew tendencjom Palace pokonać ich u siebie. Drużyna z południowego Londynu rozpoczęła mecz w dość niskim ustawieniu, bardzo zagęszczając przedpole, gdzie Tottenham starał się forsować swoją grę i bezradnie wymieniał sporo mało-produktywnych  podań. Palace w typowym dla siebie stylu przeprowadzało akcję skrzydłami, skąd posyłało dośrodkowania w pole karne lub szukało szczęścia w strzałach po zejściach z piłką z flanki. Tottenham dominował, ale to goście byli bliżsi pokonania Hugo Llorisa (m.in. trafiając 2 razy w słupek). Palace w kilka minut po wznowieniu gry w drugiej połowie zaczęło przejmować inicjatywę i  się odsłoniło w defensywie (zawiodła ich cierpliwość, której wspominał Bilic?), co wykorzystał Tottenham pokonując przyjezdnych ich własną bronią- bezpośrednim kontratakiem, wyprowadzonym na lewym skrzydle przy użyciu 2 podań i szybkiego dryblingu. Ironicznie był to pierwszy gol z kontry Spurs w tym sezonie i to właśnie w spotkaniu na własnym obiekcie z Crystal Palace.

Podopieczni Pardew, na początku jego przygody na Selhurst Park, w przeciwieństwie do West Hamu słynęli właśnie z odrabiania strat. Nie potrzebowali komfortu prowadzenia i bronienia wyniku, by w rezultacie tryumfować. Bazowali na nieczujności przeciwnika. W tym sezonie wygląda to trochę inaczej, chociaż dwukrotnie musieli wracać na prowadzenie, by ostatecznie zwyciężyć. Pod względem ilości wymienionych podań i posiadania piłki, The Eagles prezentują się jeszcze bardziej radykalnie od rywali ze wschodniej części miasta. 44% posiadania piłki na mecz (mniej tylko West Brom, 41%) i średnio 314 celnych podań (za nimi tylko Leicester z 295 podaniami na mecz). Podobnie ma się sprawa z ilością  podań niezaostrzających akcji, czyli mających na celu utrzymanie posiadania- średnio 74 na mecz (ponownie, mniej tylko Leicester). Pomimo tak bezpośredniego stylu gry, Palace wyprzedza niejedną pieczołowicie przygotowująca akcję drużynę w lidze. Są w pierwszej piątce drużyn Premier League, pod względem ilości celnych podań zagranych w pole karne- przy 46% skuteczności  15 tego podań na mecz, tylko Arsenal, Southampton, City i Chelsea pod tym względem prezentuje się lepiej. Może zbyt wiele ich dośrodkowań w pole karne nie kończy się strzałem, ale zawodnicy Palace często zbijają piłki na przedpole do ścinających kolegów z drużyny. Drużyna Pardew w porównaniu z West Hamem przeprowadza też więcej ataków na mecz (o 4 więcej, co świadczy o szybszym tempie gry) i kreuje więcej sytuacji strzeleckich- 2 strzały na mecz więcej, o 1,5 więcej w światło bramki oraz o 1 więcej bardzo istotny oddany z pola karnego.  Pomimo tego, że zawodzi skuteczność u graczy z Selhurst Park to kreowanie większej ilości ataków i szans zwiększa prawdopodobieństwo na zrównoważony rozwój, tym bardziej że drużyna zna i stawia na swoją tożsamość. Już tak dużej różnicy nie ma pod względem ilości popełnionych strat, a więc ilości zaprzepaszczonych szans na rozwinięcie ataku- bo West Ham i Palace tracą odpowiednio po 93 i 92 na mecz. Natomiast swego rodzaju fenomenem pod względem małej ilości strat, efektywności ataków i  wyciskania ostatnich soków z każdego ataku jest zajmująca jedno z czołowych miejsc w holenderskiej Eredivisie PEC Zwolle.

Kwintesencja ataków Palace, czyli dośrodkowanie, zgranie na przedpole i strzał spoza 16-stki

Kwintesencja ataków Palace, czyli dośrodkowanie, zgranie na przedpole i strzał spoza 16-stki

Gol Zaha przeciwko Norwich. Tylko 4 zawodników zangażowanych w atak na połowie przeciwnika. Wcześniej długie podanie za linie i dwa podania na atakującej połowie.

Gol Zaha przeciwko Norwich. Tylko 4 zawodników zangażowanych w atak na połowie przeciwnika. Wcześniej długie podanie za linie i dwa podania na atakującej połowie.

Zwolle podobnie jak West Ham i Crystal Palace, nie potrzebuje utrzymywać się przy piłce i dominować posiadania by rozprawić się z rywalem. Obecnie zajmująca 3 pozycję w lidze drużyna jest niepokonana i wygrała 4 z 6 meczów. Co prawda,  jak dotąd nie miał dość wymagających przeciwników, ale to jej nie powstrzymywało przed oddawaniem inicjatywy rywalowi i robi to równie skutecznie na wyjeździe jak u siebie. Tylko raz udało się jej utrzymać posiadanie na poziomie 51%, w wygranym u siebie 3:0 meczu z Excelsior i także w tym jakże niechlubnym dla swojego stylu meczu jedyny raz w tym sezonie zagrała więcej podań od przeciwnika (o 32 więcej). W skali ligi z 42% posiadaniem piłki Zwolle dzieli ostatnią pozycję w tej kategorii z Rodą. Ponadto drużynę Rona Jansa wyróżnia najniższa ilość przeprowadzonych ataków na mecz (88) oraz druga najniższa ilość udanych podań na mecz (305). Z jednej strony przy tak niskiej ilości ataków, podań nie powinna dziwić druga najniższa ilość strat w lidze (87 na mecz, mniej tylko PSV z 79). Z drugiej strony prezentując bezpośredni styl częściej dokonują trudnych zaostrzających podań do przodu, napędzających atak. To co przede wszystkim wyróżnia Zwolle to ilość stworzonych sytuacji strzeleckich przy najniższej ilości ataków- najwyższa efektywność w lidze. Zwolle przy 88 atakach na mecz oddaje 16 strzałów, z czego 7 trafia w światło bramki i 9 jest oddawanych z pola karnego- we wszystkich przypadkach lepsze wyniki osiąga tylko PSV, które przeprowadza o 7 ataków więcej. Taka ilość oddanych strzałów w światło bramki i z bliskiej odległości świadczy o kreatywności zespołu. Zwolle z 10 celnymi podaniami stwarzającymi szansę strzelecką również ustępuje tylko miejsca PSV i jest na równi z Ajaksem.

Ich styl jest po częścią hybrydą gry West Hamu i Crystal Palace. Duża ilość piłek wychodzących w głębi pola w pierwszą linię we wczesnych fazach ataku. Znakomite zrozumienie pomocnika Dekkera ze świetnie poruszającym się na linii i znajdującym miejsce między obrońcami środkowym napastnikiem Veldwijkiem. Dodatkowo nieustanne zagrożenie  z prawego skrzydła, gdzie aktywny jest skuteczny i szybki drybler Becker. Prawy skrzydłowy Zwolle z 4 asystami przewodzi w tej klasyfikacji w lidze, ponadto najczęściej skutecznie stwarza szansy strzeleckie swoim kolegom z drużyny. Becker, podobnie jak Dekker, znakomicie rozumie się z Veldwijkiem, zna jego poruszanie na boisku i  wie kiedy zagrać w pole karne. Ponadto samemu może zaskoczyć strzałem po dryblingu.

Przykład trzeciej drużyny Eredivisie demonstruje, że dominowanie posiadania nie jest koniecznością wymaganą od drużyn grających na własnym terenie. Odpowiednio dobrany styl gry i pasująca charakterystyka personelu jest kluczem do osiągania pozytywnych wyników. Ponadto futbol skupiający się na oddawaniu inicjatywy,  wycofywaniu się, zacieśnianiu obronnych szeregów i wyprowadzaniu szybkich kontrataków z wymianą kilku podań jest skuteczny i może być też atrakcyjny nawet dla kibiców gospodarzy. Koniec końców przecież i tak liczy się tylko wynik.

Kamil Nowak
Wychowywał się na Ajaksie Van Gaala, dojrzewał na White Hart Lane z… Danielem Levym. Jego bohaterem z dzieciństwa jest Frank Rijkaard. Wyznawca trenerskiego pragmatyzmu, któremu największą przyjemność sprawia oglądanie sprawnie działającej defensywy, obalający tezę istnienia antyfutbolu. Analityk InStat Scout. Pierwszy poziom trenerski z angielskim FA za sobą, absolwent University Of Westminster. Na twitterze: @kamnovak

Reklama