Niedzielne spotkanie o prymat na południu Niemiec przyniosło grad goli. Bayern potraktował Stuttgart bezlitośnie i zasłużenie wygrał 6:1. Przyjezdnym wystarczyło dyscypliny taktycznej na pierwsze 30 minut, potem byli już tylko biernymi obserwatorami tego, co na boisku robili Bawarczycy.
Sytuacja kadrowa
Bayern musiał sobie w tym spotkaniu radzić bez dwóch kluczowych zawodników. Mario Gómez od dłuższego czasu jest kontuzjowany, zaś Arjen Robben wypadł w ostatniej chwili z powodu przeziębienia. O ile supersnajpera od początku sezonu świetnie zastępuje Mario Mandžukić (4 gole w 3 meczach), o tyle dziurę po Holendrze załatać jest trudniej. Trener Jupp Heynckes postawił na Thomasa Müllera, choć nie jest on typowym skrzydłowym i zdecydowanie lepiej radzi sobie w środku pola jako podwieszony napastnik.
Szkoleniowiec nie mógł także skorzystać z usług Davida Alaby, który przebojem wdarł się do składu wiosną. Jego miejsce na lewej obronie zajął więc Holger Badstuber. Do składu powrócili Franck Ribéry oraz Bastian Schweinsteiger. To sprawiło, że Toni Kroos został wysunięty do przodu, operując za plecami Mandžukicia. Heynckes nie zdecydował się na wystawienie od pierwszej minuty najdroższego piłkarza w historii Bundesligi – Javiego Martineza.
Trener Stuttgartu Bruno Labbadia dysponował niemal najsilniejszym składem. Z ważnych zawodników kontuzjowany był tylko prawy obrońca Tim Hoogland. Zastąpił go Japończyk Gotoku Sakai, grający z powodzeniem na tej pozycji w rundzie wiosennej bieżącego roku. Do pełni sił nie wrócił jeszcze Zdravko Kuzmanović, ale jego zluzował solidny Christian Gentner. Jedyna niewymuszona zmiana zaszła na lewym skrzydle – Shinji Okazaki posadził na ławce rezerwowych Ibrahimę Traoré.
Ustawienie
Obaj trenerzy byli w przeszłości świetnymi napastnikami (Heynckes – 220 goli w Bundeslidze, Labbadia – 103) i być może ma to jakiś wpływ na ich zamiłowanie do gry ofensywnej. O ile w przypadku Bayernu nie powinno to dziwić, o tyle w odniesieniu do Stuttgartu – mogłoby. VfB nie ma porażającej siły ataku: Ibišević czy Harnik to ciekawi gracze, Okazaki i Hajnal mają przebłyski, ale daleko im do zawodników klasy światowej, jakich w swych szeregach ma Bayern. Mimo to popularne Szwabyzakończyły poprzedni sezon z 63 bramkami – więcej zdobyło tylko czołowie, naszpikowane gwiazdami trio.
Szkoleniowcy ustawili swoje zespoły w niezwykle popularnym ostatnimi czasy schemacie 4-2-3-1. Stuttgart nieco zaskoczył wysoką grą, agresywnym pressingiem i próbami zagrażania Neuerowi. Przyjezdni byli oczywiście nastawieni na grę z kontry i jedna z nich o mało nie skończyła się bramką – w 4. Minucie Harnik uderzył w poprzeczkę. Gra Stuttgartu z tyłu wyglądała przyzwoicie i Bayern przez pierwsze pół godziny miał duży problem z wyprowadzaniem ataków. Zawodnicy z Monachium próbowali szybkich, krótkich podań, ale zazwyczaj kończyły się one pewną interwencją któregoś ze stoperów.
Bramki
Sytuacja zmieniła się po tym, jak goście objęli prowadzenie. Rzut wolny z lewej strony boiska bił Arthur Boka, a Thomas Müller zgubił krycie Harnika. Austriak popisał się wspaniałym wolejem i nie dał szans Neuerowi. Prowadzenie zaskoczyło samych piłkarzy VfB, którzy nie bardzo wiedzieli, jak mają teraz grać. Na wszelki wypadek cofnęli się, pozwalając prowadzić grę Bayernowi. W to niedzielne popołudnie było to samobójstwo, bowiem Bawarczycy nagle zyskali mnóstwo miejsca do rozgrywania swoich koronkowych akcji i sytuacje zaczęły się mnożyć jak grzyby po deszczu.
Kluczowe znaczenie dla demontażu przyjezdnych miał duet Müller-Kroos. Zdecydowana większość ataków przechodziła przez któregoś z tych graczy (lub obydwu). W słabej dyspozycji był tego dnia Ribéry. Lewoskrzydłowy nie radził sobie z Japończykiem Sakaim i nie uczynił atutu ze swojego dryblingu oraz zejścia do środka. Gro akcji Bayernu zaczynała się na prawej flance, gdzie i Lahm, i Müller robili „wiatrak” z Boki. Shinji Okazaki nie stanowił żadnego wsparcia dla lewego obrońcy VfB, co Bayern skrzętnie wykorzystywał.
Wyrównanie padło po dośrodkowaniu właśnie z prawej strony. Mandžukić wymienił pozycję z Müllerem – Chorwat dośrodkował, a Niemiec popisał się wolejem. Jego strzał obronił Ulreich, ale katastrofalnie zachowali się obaj stoperzy, którzy zamiast asekurować bramkarza, pozwolili Müllerowi dojść do dobitki i dopełnić formalności. Młodego pomocnika dzieliło od piłki o kilka metrów więcej niż obrońców VfB, a mimo to zdążył ich uprzedzić. Maza i Tasci byli chyba zdezorientowani brakiem Mandžukicia w polu karnym.
Drugi gol padł po indywidualnym błędzie. Shinji Okazaki dał sobie w dziecinny sposób odebrać piłkę w środku pola Luizowi Gustavo. Brazylijczyk zagrał prostopadle do Toniego Kroosa, a ten nie wdawał się w dryblingi z obrońcami, tylko huknął zza pola karnego w okienko. Miało to miejsce kilkadziesiąt sekund po bramce wyrównującej i to zupełnie podłamało Stuttgart. Piłkarze Labadii, rozgoryczeni błyskawiczną utratą dwóch bramek, usiłowali za wszelką cenę doprowadzić do wyrównania. Rzucili większe siły do ataku, co pozostawiło piłkarzom Bayernu jeszcze więcej miejsca na boisku. Trzecia bramka była tego efektem: Luiz Gustavo miał mnóstwo czasu, by przymierzyć z 25 metrów. A podanie dostał oczywiście z prawej strony – tym razem asystował Philipp Lahm. Defensywni pomocnicy VfB byli kompletnie bierni, stoperzy zanadto się cofnęli, a Gustavo dysponuje przecież świetnym uderzeniem z dalszej odległości.
Nokaut tuż po przerwie
Labbadia zareagował w przerwie, wprowadzając drugiego napastnika za ofensywnego pomocnika (Tunay Torun za Tamasa Hajnala). Stuttgart miał zamiar mimo wszystko powalczyć o korzystny wynik, ale rzeczywistość była bezlitosna. Bayern strzelił 3 bramki w odstępie 4 minut i było to już pastwienie się nad rywalem z Badenii-Wirtembergii. Najpierw kolejna bezsensowna strata – tym razem piłkę dał sobie odebrać Gotoku Sakai. Przejął ją Ribéry, zagrał wszerz boiska do Müllera, a jego strzał dobił z najbliższej odległości Mandžukić. Tym razem środkowi obrońcy nie mieli wiele do powiedzenia – zawiódł przede wszystkim Sakai.
Gol numer 5 padł po kontrataku. Był to kontratak nietypowy, bowiem Bayern wyszedł pięcioma zawodnikami, mając naprzeciw siebie dwóch piłkarzy VfB i bramkarza. Tym razem było odwrotnie: strzał Mandžukicia dobił z bliska Müller. Szósta bramka to kilka szybkich podań w środku pola, wreszcie centra Müllera wprost na głowę Schweinsteigera. Oczywiście z prawej strony.
Pozostała część drugiej odsłony to już tylko wyczekiwanie na końcowy rezultat. Bayern kontrolował przebieg spotkania, a Stuttgart był pogodzony z losem.
Wnioski
Główny wniosek końcowy jest taki: jeśli chcesz grać odważnie i ofensywnie z Bayernem, musisz przede wszystkim zadbać o tyły. Obrona Stuttgartu spisała się dziś katastrofalnie. Arthur Boka pozwalał na liczne dośrodkowania – padły po nich 3 gole. Gotoku Sakai zaliczył fatalną stratę i jedna bramka obciąża jego konto. Miał to szczęście, że Franck Ribéry nie był w najwyższej dyspozycji i Bawarczycy raczej nie atakowali jego stroną. Stoperzy także się nie popisali, mogąc zapobiec utracie przynajmniej dwóch bramek.
Z przodu Stuttgart praktycznie nie istniał. Ibišević był osamotniony – ani Hajnal, ani w drugiej połowieTorun nie udzielali mu żadnego wsparcia. Bośniak był tak sfrustrowany, że w końcu wyleciał z boiska za kopnięcie bez piłki Boatenga. Środek pola był całkowicie zdominowany przez trio Gustavo-Schweinsteiger-Kroos, które zanotowało dwa razy więcej celnych podań niż ich vis-a-vis, czyli Gentner-Kvist-Hajnal/Torun.
Dodatkowo pomogła wyjątkowo dobra skuteczność Bawarczyków, którzy oddali na bramkę Ulreicha zaledwie 11 strzałów (z czego padło 6 goli). Stuttgartowi paradoskalnie najbardziej zaszkodziło strzelenie gola. Do tego momentu VfB grał nieźle, a Bayern nie posuwał się do frontalnych ataków, raczej wyczekując rywala. Po trafieniu Harnika hamulce puściły i podopieczni Heynckesa dokonali egzekucji, strzelając 6 bramek w 19 minut.
Bohater meczu? Bezsprzecznie Thomas Müller. Dwie bramki, dwie asysty, ogromne zamieszanie, jakie robił na prawej flance. Arjen Robben jest być może piłkarsko lepszy, ale Müllera na pewno cechuje większa wszechstronność. Jest też mniej przewidywalny. Wymienianie pozycji z Mandžukiciem sparaliżowało defensywę gości.
Ciekawe, gdzie Jupp Heynckes upchnie teraz Javiego Martineza? Zawodnik sprowadzony za 40 milionów euro nie będzie siedział na ławce rezerwowych. Trudno też wyobrazić sobie, by wysłał na nią Bastiana Schweinsteigera, wychowanka i w pewnym sensie ikonę obecnego pokolenia piłkarzy Bayernu. Z kolei Luiz Gustavo zagrał dziś znakomite zawody, okraszając je zdobyciem efektownego gola. Będzie miał szkoleniowiec Bawarczyków twardy orzech do zgryzienia. Martinez wszedł dzisiaj na ostatni kwadrans, ale nie pokazał nic nadzwyczajnego – okoliczności go do tego nie zmusiły. Pewne jest jedno. Gdy do zdrowia wrócią Gómez i Alaba, Bayern będzie dysponował składem kompletnym, na każdej pozycji mając zawodnika wybitnego oraz przynajmniej bardzo dobrego zmiennika.
* Autor prowadzi jedyny polski blog o Bundeslidze: http://bundesblog.blogspot.com
Najnowsze komentarze