Real odniósł zasłużone zwycięstwo na Camp Nou, czym prawdopodobnie zapewnił sobie mistrzowski tytuł.
Oprócz długoterminowych absencji w osobach Abidala, Villi oraz Carvalho, obaj szkoleniowcy nie mieli problemów ze składem i mogli wykorzystać każdego ze swojej szerokiej kadry.
Formacja i zawodnicy – Barcelona
Pep Guardiola ustawił swój zespół w 4-3-3/3-4-3. Nie tyle jest tu istotna sama formacja, co pewien zamysł trenera. Z lewej strony klasyczny skrzydłowy Tello grał przy samej linii bocznej, wyciągając tym samym Arbeloę. Po drugiej stronie to samo robił Dani Alves. Chociaż głównym atutem Brazylijczyka jest ścinanie do środka z głębi pola i wbiegnięcie w pole karne na pełnej szybkości, tutaj miał on inne zadanie. Miał zająć pozycję wysoko na połowie Realu i rozszerzyć pole gry z prawej strony – dzięki temu łatwiej było Barcelonie kontrolować środek pola, było w nim bowiem (teoretycznie) więcej miejsca.
W rzeczonym środku boisku operowali Xavi, Iniesta i Thiago, wspierani dodatkowo przez Busquetsa. Co wszyscy dobrze wiemy, wszyscy ci piłkarze świetnie operują piłką i potrafią wykorzystać każdą lukę w ustawieniu obronnym rywali. Iniesta, który bywał ustawiany w roli lewoskrzydłowego właśnie ze względu na swoje umiejętności gry piłką, tutaj zagrał w swojej ulubionej roli, czyli środkowego pomocnika. Nie dziwi zatem, że Barcelona na koniec pierwszej połowy i meczu zanotowała posiadanie piłki na poziomach odpowiednio 74 oraz 72 procent.
Poważną wadą tego systemu był osamotniony z przodu Messi, który nie dostawał wielu podań i generalnie nie miał miejsce, które mógłby wykorzystać.
Obrona składała się z 3,5 graczy – Puyol grał bliżej prawej strony, Mascherano w środku, a Adriano po lewej stronie. Między dwóch ostatnich często wkraczał Busquets, który jednocześnie ubezpieczał Adriano, gdy ten wędrował do przodu.
Ustawienie i zawodnicy – Real
Przed meczem stawiano wiele pytań o środek pomocy Realu. Czy Mourinho zagra dwoma czy trzema defensywnymi pomocnikami? Wiadome było, że Barcelona w tym sektorze będzie miała nominalnie trzech klasycznych, środkowych pomocników. Real był postawiony w takiej sytuacji w środku tygodnia w meczu przeciwko Bayernowi, który przegrał.
Tym bardziej dziwił skład, jaki do gry delegował Mourinho. Byli to dokładnie ci sami piłkarze, którzy zagrali we wtorek w Monachium, ustawieni dokładnie tak samo. Diabeł, jak to często ma miejsce, tkwił w szczegółach.
Z prawej strony obrony zagrał Arbeloa, zawodnik lepszy w obronie niż w ataku. Jego zadanie było proste – pilnować krótko Tello. Zasadniczo boczny obrońca powinien stać blisko środkowego obrońcy, co sprawiać ma, że drużyna będzie kompaktowa. Tutaj sytuacja była inna – Arbeloa krył Tello przy samej linii, dzięki czemu utrudniał realizację planu Barcelonie, której szerokość z lewej strony, tak sprytnie zorganizowana, znowu została częściowo zneutralizowana. Punkt ten podeprzeć można faktem zagrywania piłek na wolne pole, kierowanych pomiędzy Pepe i właśnie Arbeloę.
Na lewej stronie, z dokładnie tych samych powodów, zagrał Coentrao. Marcelo jest lepszy w grze do przodu, tutaj natomiast Mourinho chciał utworzyć płaską linię obrony, co właściwie mu się udało. Warto odnotować, że Coentrao nie operował tak szeroko jak Arbeloa – prawdopodobnie aby uniemożliwić Alvesowi wykonanie jego sztandarowego, wspomnianego wyżej, zagrania.
Pomoc to w formacji Realu słowo-klucz. Pomocy, którą Bayern kilka dni wcześniej zabiegał, Barcelona nie była w stanie przejść. Duet Khedira-Alonso usiadł tuż przed obrońcami. Przed nimi usiadł Oezil, co było odwrotnością pracy Niemca z ostatnich kilku meczy, czyli pracy wysoko na połowie rywali. Było to swego rodzaju hołdem dla Chelsea, która w podobny sposób pokonała Barcelonę w drugim półfinale Ligi Mistrzów.
Przebieg meczu i gole
Początek meczu wyglądał jak wiele poprzednich clasico w wykonaniu Królewskich. Jednak tym razem pressing Realu był inny. Po pierwsze, nie był to pressing totalny, acz rozpoczynający się dopiero w okolicach koła środkowego. Napastnicy Realu nie tracili energii na bieganie za piłką od obrońcy do obrońcy, tylko czekali, aż ci zbliżą się do środka boiska.
Zniknął też problem rozbitej drużyny, z którą Real borykał się w ostatnim czasie. Linia obrony nie stała głęboko tylko podchodziła trochę wyżej, tak aby zachować minimalne odległości od pomocników. Dzięki temu Pepe mógł wyłamać się z linii obrony i pobiec za Messim, gdy ten cofał się po piłkę.
W efekcie Barcelona nie mogła wyprowadzić piłki z własnej połowy. Królewscy często podwajali, a nawet potrajali zawodników środka pola Barcy, dobrze przewidywali zagrania rywali. Po odbiorze piłki błyskawicznie posyłali ją za plecy obrońców Barcelony. Taki był plan Mourinho – pozwolić Barcelonie grać, a jednocześnie wykorzystać miejsce powstałe w wyniku tej gry.
Na skutek takich zagrań Real wywalczył kilka rzutów rożnych, a po jednym z nich Khedira strzelił bramkę.
Przy stanie 0-1 Real nieco się wycofał, ale plan gry bez zmian. Real pozwalał grać Barcelonie i wykorzystywał miejsce na obrońcami rywali. W ten sposób padła również druga bramka. Ronaldo po raz kolejny wyprzedził Puyola i wykorzystał sytuację sam na sam z Valdesem.
Gospodarze kontrolowali tempo meczu, ale po raz kolejny mieli problemy ze stworzeniem sobie czystych sytuacji bramkowych. Duża część ich strzałów została oddana zza pola karnego, co tylko potwierdza dobrą organizację gry obronnej Realu.
Barcelona swoją bramkę strzeliła trochę przypadkowo, aczkolwiek faktem jest, że Tello powinien podanie Iniesty wykończyć. To był kolejny kłopot, z którym Barcelona boryka się w ostatnim czasie – słabe wykończenie. Całą sytuację otworzył świetnym zagraniem Thiago w sposób wspomniany w pierwszej części tekstu. Tym razem Arbeloa zgubił Tello, który idealnie wyszedł na wolne pole. Co istotne, kilkanaście minut wcześniej młody Hiszpan fatalnie przestrzelił w podobnej sytuacji.
Zmiany
Drużyna Królewskich funkcjonowała doskonale dlatego zmiany Mourinho były proste i miały na celu wprowadzenie świeżych piłkarzy, zdolnych do biegania i utrzymania tempa. Konsekwencją były drobne roszady w ustawieniu – Oezil na prawej stronie, z której asystował przy golu Ronaldo.
Zmiany Guardioli były trochę desperackie. Pedro robił dokładnie to samo co Alves, czyli tylko rozciągał grę. Po wejściu Fabregasa Iniesta grał z lewej strony, co paradoksalnie zmniejszyło siłę ognia Barcy. Iniesta nie jest bowiem klasycznym skrzydłowym.
Podsumowanie
Wygrał Mourinho i jego filozofia. Organizacja w tyłach, szybkie kontry i wykorzystanie atutów swoich ofensywnych zawodników, głównie Ronaldo. Styl, który Real w tym sezonie doprowadził do perfekcji pokonał niezwyciężoną do niedawna tiki-takę z Katalonii. Real przypomniał, że w piłce chodzi o strzelanie goli, a nie o utrzymywanie się przy piłce.
Zwycięstwo smakuje Królewskim tym lepiej, że praktycznie zapewnia im tytuł mistrzów Hiszpanii i to na boisku swojego odwiecznego rywala.
Real jest drużyną, która wymieniła najmniej podań w build-upie swoich goli w 5 najsilniejszych ligach Europy. Być może jesteśmy świadkami zmiany filozofii gry o 180 stopni i początku nowego kierunku w historii piłki nożnej.
Obserwuj mnie na twitterze! @bartoszgazda
Najnowsze komentarze