Analiza Ekstraklasy: strzały a pozycja w tabeli

Korzystając z naszych danych i obszernych statystyk postanowiliśmy przyjrzeć się celności strzałów zespołów naszej ligi i ocenić jak ta wartość przekłada się na ich miejsce w tabeli.


Najwięcej strzałów na bramkę rywala oddała do tej pory Wisła Kraków (314). Na pozycji wicelidera po 26 kolejkach uplasował się Śląsk Wrocław – 307. Kolejne miejsca w tej klasyfikacji zajmują Legia (302) oraz Polonia (298). Widać zatem, że z wyjątkiem „Białej Gwiazdy” to zespoły z pierwszej czwórki. Można by wywnioskować następujące twierdzenie – im więcej strzelasz, tym wyżej jesteś w tabeli. Co więcej miałoby to swoje uzasadnienie również w przypadku dolnych rejonów tabeli np. Lechia czy Cracovia.


Jednakże są przykłady, które burzą powyższą teorię. Po pierwsze Zagłębie Lubin. To zespół oddający w Ekstraklasie najwięcej strzałów z dystansu. Przekłada się to na liczbę strzałów i dla porównania „Miedziowi” oddali więcej strzałów niż Ruch, Korona czy Górnik Zabrze, a przecież wszystkie wymienione zespoły plasują się wyżej w tabeli ligowej.

Po drugie Ruch Chorzów, który oddał 266 strzałów – mało jak na drużynę wicelidera. To 36 uderzeń mniej niż pierwszy zespół w tabeli. W praktyce przekłada się to statystycznie na ponad 1 strzał na mecz mniej.

W końcu trzecim przykładem jest Widzew Łódź, który oddał mniej strzałów niż Lechia Gdańsk, a mimo tego zdobył 10 punktów więcej od podopiecznych Pawła Janasa.

Częste strzelanie może wynikać z dwóch źródeł. Po pierwsze może to być pokłosie przewagi, jaką w meczu osiąga zespół. Lech, Legia i Polonia to 3 drużyny, które bardzo rzadko mają posiadanie poniżej 50%. Liczby potwierdzą też, że najlepiej budują atak pozycyjny, bo po nich właśnie Lech zdobył 23 z 39 goli, Legia 15 z 40, a Polonia 14 z 32. Pozostałe zespoły nie przekroczyły bariery 10 goli zdobytych po ataku pozycyjnym w tym sezonie.

Drugą przyczyną są próby oddawania strzałów z często nieprzygotowanych pozycji. Ma to zastosowanie szczególnie w przypadku drużyn, które nie dysponują silnym środkiem pola. Powoływaliśmy się już wcześniej na przykład Zagłębia, które oddaje mnóstwo strzałów z dystansu. Jednak w ich przypadku ma to swoje racjonalne uzasadnienie – po prostu lublinianie mają w składzie piłkarzy potrafiących mocno strzelić z dystansu jak Pawłowski, Hanzel czy Rachwał. Zagłębie w tym sezonie zdobyło 8 goli po strzałach zza pola karnego – więcej niż jakakolwiek inna drużyna w lidze. Strzały z dystansu stanowią zatem 28% wszystkich bramek zdobytych przez „Miedziowych” w tym sezonie.

Jeśli nie liczba strzałów, to co decyduje o miejscu zespołu w tabeli? Może celność strzałów?
Też nie bardzo. Powyżej możemy zobaczyć jaką celność strzałów notują polskie drużyny. Gdyby na podstawie tego współczynnika ustalać tabelę, to na jej szczycie byłyby Górnik i GKS Bełchatów. Obie drużyny nie strzelają dużo, ale jak już to robią, to dość celnie. Można to wytłumaczyć faktem, że w ich grze bardzo dużą rolę odgrywają stałe fragmenty gry.

Sprawa przełożenia liczby strzałów na miejsce w tabeli nie jest taka prosta i można powiedzieć, że na lokatę składają się 3 wartości – liczba strzałów, ich celność i efektywność.
Tą ostatnią wartość pokazujemy w tabeli obok.

Efektywność strzałów to wartość pokazująca procent strzałów, która kończy się bramką. Według tej tabeli najlepszy jest Bełchatów. Jego piłkarze też strzelają celnie, ale robią to rzadko, stąd też ich niższe miejsce w tabeli.

Na podstawie przygotowanych tabelek i statystyk można by wysnuć wiele wniosków, ale skupmy się na tych najbardziej obrazowych. Lider – Legia Warszawa oddaje sporo strzałów prezentuje wysoki procent ich celności oraz dużą efektywność. Ruch Chorzów nie strzela tak dużo, ale ma 2 w lidze efektywność strzałów. Oznacza to tyle, że „Niebieskim” wystarczy oddać 7 strzałów w meczu, by zdobyć gola. Najgorzej pod tym względem wygląda gdańska Lechia, a druga od końca jest Wisła Kraków…i tu mamy odpowiedź dlaczego podopieczni Michała Probierza są tak nisko w tabeli. Niespełna 8% ich strzałów to bramki. Poza tym 42% celności strzałów to wynik poniżej średniej ligowej, która po 26 kolejkach wynosi 44,7 %.

Ruch statystycznie musi oddać 3,4 strzału celnego, by zdobyć gola. Średnio w meczu oddaje 4,9, co stanowi niejako statystyczny gwarant, że zdobędzie w meczu przynajmniej jedną bramkę. W przypadku Wisły trzeba oddać 5,2 strzału, by trafić do siatki, lecz statystycznie w meczu krakowianie oddają 5,07 strzału i w tym przypadku pewnym zdobycia gola być nie można.

Powyższe dywagacje to oczywiście tylko statystyka, bo jak pokazał mecz Wisły z ŁKS można strzelać dużo bramek niezależnie od średnich. Warto pamiętać, że statystyka pozwala jedynie wskazać obszary poszukiwań, te na które warto zwrócić uwagę analizują grę drużyn, lecz nie jest ona 100% wymiernikiem sposobu gry. Jest potrzebna, by podeprzeć swoje taktyczne obserwacje, a także gdzie ich poszukiwać. Nie można jednak zapomnieć, że statystyka jest jak spódniczka mini. Wiele pokazuje, ale najważniejsze zakrywa…

Reklama