Al Ahly – Corinthians 0:1 – Romb w pomocy pozwala Brazylijczykom kontrolować mecz

Klubowe Mistrzostwa Świata są o tyle ciekawymi rozgrywkami, że dają szansę skonfrontować drużyny, a więc i zarówno poziom zawodników jak i organizacje taktyczną, z różnych kontynentów. To co może być najciekawsze dla Europejczyków, to brazylijska szkoła organizacji linii pomocy w rombie, tzw. ‘brazylian box midfield’.
 Utytułowany szkoleniowiec Corinthians, Tite, lubi stosować to rozwiązanie. Dlatego to grze Brazylijczyków przyjrzymy się bardziej w kontekście półfinałowego spotkania z egipskim Al. Ahly.


Formacje
Dla Egipcjan było to drugie spotkanie turnieju, w pierwszy, z problemami pokonali Japończyków z Hiroszimy. W porównaniu do tego spotkania, trener Hossam El Badry musiał zastąpić kontuzjowanego kapitana zespołu, Hossama Ghaliego na młodego Ramiego Rabię. Egipcjanie grają tradycyjnym płaskim 4-4-2, przy czym Rabia miał głównie asekurować linię obrony. Niestety w kolejnym już meczu, jeden z najlepszych zawodników egipskich ostatnich lat, Aboetreika, wszedł później z ławki. Brazylijczycy dopiero dołączali się do turnieju, jednak Tite nie dokonywał rewolucji i zestawi drużynę zarówno w składzie personalnym, jak i ustawieniu dobrze znanym zawodnikom. Było to brazylijskie 4-2-2-2.

Początek meczu
To zawodnicy Corinthians byli faworytami i zgodnie z tym co zapowiadał komentujący mecz Tomasz Wołek stosowali rozważny pressing. Byli świadomi jednocześnie własnego większego potencjału od rywala, oraz stawi meczu, gdzie jeden szybki kontratak czy jeden rzut wolny, po faulu ratunkowym mogą sprawić, że setki kilometrów zostały przebyte na marne. Zdecydowanie do szybkiego zażegnywania kontrataków było widoczne np. w decydowaniu się na przerywanie ich np. wybiciami piłki na aut, byleby zdążyć powrócić i ustawić się w defensywie. Ogólnie było to o tyle ważne, że z przebiegu całego spotkania to defensywa była najsłabszym punktem Brazylijczyków. Najbardziej nerwowo robiło się przy rzutach wolnych i rożnych, jeśli tylko zostały w miarę przyzwoicie wykonane przez rywali, a i z tym były problemy u Afrykańczyków. Zawodnicy Corinthians chcieli zdominować rywala i kontrolować mecz posiadając jak najdłużej piłkę. Kluczem do tego była przewaga w środku pola.

Organizacja Corinthians
Właśnie dlatego Tite ustawia pomocników, w zależności kto ma piłkę, w kwadracie/rombie. Dzięki temu zagęszczony zostaję właśnie ten sektor i łatwiej prowadzi się grę opartą na licznych i szybkich podaniach. Najbliżej obrońców grał Ralf, który zapewniać miał bezpieczeństwo w fazie przejścia z ataku do obrony. W momencie wyprowadzanie piłki lub przegrywania jej z jednej strony na drugą stwarzał bezpieczny kąt do podania. W tej samej linii co Ralf, teoretycznie ustawiony był Paulinho, miał on jednak znaczni więcej zadań ofensywnych. W nomenklaturze piłki brazylijskiej, Ralf był ‘Pierwszym Volante’, a Paulinho pełnił rolę ‘Drugiego Volante’. Przed nimi grała dwójka ‘Meias’, czyli pomocników ustawionych nominalnie centralnie, tuż za napastnikami, jednak zbiegających do skrzydła i tam szukających gry dwójkowej z podłączającym się bocznym obrońcą, lub zbiegającym napastnikiem. Raczej rzadcy są w futbolu brazylijskim tradycyjni skrzydłowi, szukający sytuacji, gdy mogą minąć rywala na skrzydle tylko po to, by podciągnąć z piłką do linii końcowej i dośrodkować. Jak więc widać brakuję nominalnych skrzydłowych, jednak o szerokość w grze dba aż trójka zawodników (boczny obrońca, grający wyżej pomocnik ‘Meia’ i zbiegający napastnik. Żeby system sprawnie funkcjonował, potrzebny jest ciągły ruch zawodników i szukanie miejsca w zależności od położenia piłki. Typowa może więc być sytuacja z pierwszej połowy, gdy do prostopadłej piłki, podanej od pomocnika, znajdującego się na skrzydle, wybiegał włączający się z głębi Paulinho, a miejsce za linią obrony zwolnił mu napastnik.

Al Ahly w defensywie
Corinthians wypracował sobie dosyć szybko przewagę, jednak brakowało czystych sytuacji, gdyż rywali bronili głęboko i bardzo wąsko. Gdy piłka była w strefie bocznej, blisko bramki Ekramiego, zadanie przeszkadzania rywali przypadało nie bocznemu obrońcy, który zabezpieczał już pole karne, ale wracającemu bocznemu pomocnikowi. Niżej notowani Afrykańczycy bronili się w miarę poprawnie, więc sytuacji niebezpiecznych pod ich bramką nie było wiele, mimo, że piłka często znajdowała się w ich sektorze defensywnym. W ataku, zagrażali jedynie po stałych fragmentach gry i nielicznych kontratakach. W tych drugich bardzo ciężko im było zagrozić, bo naturalnymi konsekwencjami głębszej obrony, była mała liczba zawodników, która mogła szybko podłączyć się do akcji. Inicjowane były podaniami w boczne strefy Brazylijczyków. Zbiegali tam napastnicy Al. Ahly, Said i Hamdi, uciekając od zagęszczającymi strefę przed własnym polem karnym Chicao, Paulo Andre i Ralfem. Gdy już udało się przedostać piłkę w strefę ofensywną raziło powolne rozgrywanie piłki i niedokładność w zagraniach Egipcjan. Zdecydowanie brakowało nawet nie tyle zawodnika mogącego wygrywać pojedynki 1v1, ale grającego między liniami i potrafiącego zagrać niekonwencjonalne, otwierające podania, Aboutreiki.

Zmiany w drugiej połowie
Trener El Badry odczytał dobrze sytuację i niedługo po przerwie wprowadziło gry swojego najbardziej znanego zawodnika. Znacznie odmieniło to przebieg meczu. Al. Ahly zaczął coraz częściej i łatwiej dostawać się pod pole karne Corinthians. Odpowiedzią Tite było cofnięcie swoich zawodników. Teraz to Corinthians grało blisko swojej bramki, szukając jedynie do kontrataków. Mecz stał się bardziej wyrównany, Corinthians prowadziło, trener nie chciał więc ryzykować dalszej otwartej gry. Aboutreika był bardzo aktywny, pokazując kilka zagrań najwyższej kasy. Między innymi fantastyczne podanie za linię obrony, do podłączającego się Fathiego, który nie miał już tyle zadań defensywnych. Zawodnik Al Ahli nie wykorzystał jednak tej najlepszej okazji i cofnięte Corinthians wybroniło wynik.

Co to oznacza przed finałem
W starciu finałowym czeka Brazylijczyków, chcących zrównać się z FC Barceloną w liczbie tytułów Klubowych Mistrzostw Świata, czeka ciężkie zadanie. O ile ruchliwa linia pomocy wyglądała, zwłaszcza w pierwszej części meczu, naprawdę imponująco, o tyle linia, gdy zagrażał jej zawodnik dobrze czujący się w grze między liniami, miała spore problemy. Zwłaszcza z rywalami niedającymi się łapać na pułapki ofsajdowe lub wbiegających z drugiej linii. Tak właśnie Al Ahly stworzyło swoje dwie najgroźniejsze okazje. Kluczowym więc dla ewentualnego sukcesu Brazylijczyków wydaję się więc kontrolowanie meczu poprzez posiadanie piłki.

Śledź autora na Twitterze! @MJagielka

Reklama