W sobotę, 12 września, po najkrótszej przerwie między rozgrywkami w historii, do gry wrócili piłkarze najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Pomimo absencji obu zespołów z Manchesteru, spowodowanej dłuższym udziałem w europejskich pucharach w zeszłym sezonie, a także ich rywali – Burnley i Aston Villi, w inauguracyjnej serii gier nie obyło się bez ciekawych taktycznie sytuacji mających często kluczowe znaczenie dla przebiegu meczów.
Fulham FC 0-3 Arsenal FC
Świeżo upieczeni zdobywcy Pucharu Anglii oraz Tarczy Wspólnoty pod wodzą Mikela Artety w ostatnich miesiącach rozwijają się harmonijnie, doskonaląc swą grę w każdej fazie, jednak szczególną uwagę zwraca budowa ich ataków krótkimi podaniami od własnej bramki z wysoko napierającymi rywalami (mimo że w całym meczu współczynnik PPDA – podań, na których wymienienie zespół pozwala przeciwnikom na ich połowie zanim przejdzie do działań obronnych – wyniósł po stronie Fulham prawie 33, najwięcej spośród wszystkich drużyn w 1. kolejce), w których zasadniczą rolę odgrywa ustawienie z dwoma pivotami – Granitem Xhaką oraz Mohamedem Elnenym, uprzednio odsuniętymi w zespole na boczny tor. Egipcjanin w akcji na 3:0 dla Arsenalu w wyjazdowym starciu derbowym z Fulham w okolicach prawej półprzestrzeni związywał swoim ustawieniem skrzydłowego oraz środkowego pomocnika The Whites, dzięki czemu otwierała się linia podania do prawego wahadłowego Kanonierów, Hectora Bellerina. Następnie przytomnie podążył w strefę wyżej, by dać wsparcie w rozwoju ataku, tymczasem The Cottagers zmuszeni byli przesunąć się całym zespołem w swoją lewą stronę, gdyż jedno tempo wcześniej druga linia pressingu z Ivanem Cavaleiro i Tomem Cairneyem została minięta, dlatego Joe Bryan doskoczył do Bellerina, sprawnie omijającego presję dzięki zagraniu lewą nogą (wydawałoby się, że nie wiodącą) w stronę środka do Elneny’ego. Szereg zdarzeń niekorzystnych dla gospodarzy z zachodniego Londynu spowodował, że mało zwrotni i dynamiczni środkowi obrońcy Fulham – Tim Ream i Michael Hector musieli przemieścić się komplementarnie względem partnerów, przeciwników, przestrzeni i piłki, przez co szybka zmiana centrum gry Arsenalu w kierunku wyizolowanego na lewej flance Aubameyanga automatycznie stworzyła okazję bramkową. Warto również zaznaczyć, że w chwili oddawania strzału przez Gabończyka wszyscy wymienieni wcześniej zawodnicy błyskawicznie znaleźli się w okolicach szesnastki w przewadze liczebnej, będąc gotowymi na powtórne sfinalizowanie lub ponowienie ataku blisko bramki Marka Rodaka.
Crystal Palace FC 1-0 Southampton FC
Podopieczni Ralpha Hasenhüttla z południowego wybrzeża w meczu ze stołecznymi „Orłami” przez większość czasu mierzyli się w atakach pozycyjnych z defensywą w bloku niskim, bądź średnim, jak miało to miejsce przy okazji jedynej akcji bramkowej. Lewą półprzestrzeń „Świętych”, zestawionych w 1-4-4-2, zajął Oriol Romeu, by Ryan Bertrand mógł okupować dalszy sektor w sąsiedztwie linii bocznej. Ustawienie pozostałych partnerów wokół centrum gry było jednak zbyt wąskie, dzięki czemu Palace mieli ułatwiony pressing w bocznych strefach, znajdując się w przewadze liczebnej 5 na 3 i zamykając kąty podań we wszystkie kierunki. Szybki odbiór piłki umożliwił progresję szybkiego ataku całkowicie wolnym prawym skrzydłem, skąd posłane zostało dośrodkowanie na dalszy słupek, gdzie akcję strzałem przy bliższym rogu bramki Alexa McCarthy’ego wykończył Wilfried Zaha.
Zawodnicy Southampton nie potrafili stworzyć szans na strzelenie goli poprzez atak pozycyjny, natomiast stałe fragmenty gry okazały się ich najlepszą bronią. Podczas rzutu rożnego w pierwszej połowie meczu dośrodkowanie odchodzące Jamesa Warda-Prowse’a naturalnie pozostawało poza zasięgiem dwóch piłkarzy Palace chroniących okolice bliższego słupka, lecz obrońca ustawiony przy osi bramki został wyciągnięty na zewnątrz przez Jana Bednarka, odsłaniając jej światło. Dalej piłkarze „Świętych” figurujący gęsiego zmylili kryjących ich indywidualnie obrońców „Orłów” poprzez rozbieganie się: Jack Stephens, który oddał strzał – na bliższy słupek, Che Adams – na dalszy, na wypadek odbicia uderzenia przez bramkarza, a Ryan Bertrand zastosował wyblok jednego z defensorów mogącego podwoić krycie Stephensa. Na przedpolu gotowy zebrać wybitą piłkę był Oriol Romeu.
W drugiej części gry na murawie pojawił się Jannik Vestergaard i stanowił dodatkowe zagrożenie w pojedynkach powietrznych. Przy okazji rzutu wolnego zgrywał piłkę w stronę światła bramki jako najdalej ustawiony gracz. „Zasłonę” dla niego wykonał Oriol Romeu, a na futbolówkę czyhało trzech kolegów ustawionych na różnych wysokościach, zarówno blisko środka bramki oraz na dalszym słupku. Ponadto razem z piłką skupiali atencję również trzech zawodników przeciwnych, dzięki czemu celne podanie Vestergaarda mógł wykończyć strzałem Adams.
Liverpool FC 4-3 Leeds United FC
Sztab Leeds Marcelo Bielsy, zgodnie z główną strategią gry, w początkowej fazie budowy ataków od bramkarza pragnął wykorzystywać jak najmniejszą liczbę zawodników, by w kolejnych etapach ustawić się na całej szerokości boiska wieloma graczami w każdej linii wertykalnej pomiędzy broniącymi się rywalami. W takiej sytuacji przeciwnikom trudno jest kryć strefowo z uwagi na duże odległości i zawodników pojawiających się z każdej ze stron, jednak Liverpoolowi niejednokrotnie zadanie to udawało się wykonać dzięki świetnej kontroli czterech punktów zależnych (partnerów, rywali, przestrzeni i piłki). Podstawę w działaniach The Reds stanowiło odcinanie linii podań do graczy Leeds znajdujących się za plecami, a pressing kierunkowany był zwykle do środka dzięki przytomnemu zabiegnięciu pivota, Kalvina Phillipsa przez Roberto Firmino.
Plan beniaminka powodził się, gdy bezpośredni udział w rozegraniu brał bramkarz, Illan Meslier, a węższe ustawienie środkowych obrońców skupiało skrzydłowych LFC, wobec czego możliwe było znalezienie wolnego zawodnika, którym został m.in. Stuart Dallas w akcji zakończonej bramką na 2-2. Otrzymanie piłki przez Irlandczyka z Północy doprowadziło do doskoku graczy ze strefy środkowej: pomocnika Naby’ego Keity oraz Joe Gomeza do Mateusza Klicha, z którym Dallas rozwinął atak dzięki zagraniom z pierwszej piłki („podaj i biegnij”). Działania te spowodowały, że ostatnie podanie w strefę centralną za plecami Virgila Van Dijka atakowało aż dwóch zawodników Leeds (wcześniej: 3 na 2). Kąt strzału zamienionego na gola przez Patricka Bamforda rzecz jasna był większy, gdyż goście finalizowali akcję bliżej środka boiska, lecz warto także zaznaczyć, iż wszystkie podania graczy Bielsy wykonane były w tej akcji w przód, co stanowi podstawę filozofii gry zespołów Argentyńczyka.
Bardzo istotną częścią składową jednobramkowej wygranej mistrzów Anglii okazał się również stały fragment gry. W dwudziestej minucie rzut rożny z lewej strony wykonał lewonożny Andrew Robertson, dzięki czemu piłka odchodziła od bramki Mesliera i minęła zawodników przy bliższym rogu bramki. Wszystkie pozostałe czynności zawodników Jürgena Kloppa miały na celu wykreowanie szansy strzeleckiej dla Van Dijka: Salah przyciągnął swojego kryjącego na pierwszy słupek, Firmino na drugi, Wijnaldum wyblokował rywala blisko miejsca oddania strzału przez holenderskiego obrońcę, Henderson odciągnął jednego przeciwnika poza światło bramki, a Mane przeciął swym ruchem linię biegu Van Dijka, aby wywołać tłok przed próbującym interweniować Robinem Kochem. Piłkarze Leeds, podobnie jak przez cały mecz w otwartej grze na całym boisku, kryli zawodników Liverpoolu indywidualnie, na co gospodarze mieli dopasowane rozwiązania.
West Ham United FC 0-2 Newcastle United FC
W ostatnim meczu pierwszego dnia zmagań nowego sezonu Premier League oba zespoły zaprezentowały podobne akcje typu „podaj i biegnij” na skrzydłach z wykorzystaniem trzeciego zawodnika, jednak układ sił w centrum gry oraz poza nim różnił się, gdyż drużyny odmiennie rozkładały akcenty.
West Ham ścierał się z rywalami ustawionymi w 1-4-4-2, zdecydowanie kierującymi pressing w stronę linii bocznej, dodatkowo ich wspomagającej, z udziałem aż sześciu zawodników. W pierwszej połowie gospodarze odpowiadali zejściem w półprzestrzeń Pablo Fornalsa z przeciwnego skrzydła, który wyciągał środkowego obrońcę „Srok” Federico Fernandeza, próbującego wypełnić strefę lewego obrońcy (Jamala Lewisa) zaabsorbowanego przez nisko ustawionego skrzydłowego „Młotów” Jarroda Bowena. Były zawodnik Hull City po szybkim zgraniu piłki na jeden kontakt z dużą szybkością pomknął w pole karne, figurując jako dodatkowy napastnik mogący odebrać podanie i uderzyć na bramkę. Piłka wylądowała na poprzeczce po strzale Fornalsa, który z prawej półstrefy również znalazł się w szesnastce.
Newcastle z kolei polegało na stałej obecności dwójki mniej ruchliwych napastników w polu karnym, dlatego środkowy obrońca West Hamu Angelo Ogbonna, w przeciwieństwie do Fernandeza, pozostawał w świetle bramki. Przy linii bocznej dochodziło do sytuacji 3 na 3 z wykorzystaniem środkowego pomocnika gości Isaaca Haydena, natomiast drugi z graczy środka pola Newcastle, Jonjo Shelvey, znajdował się w dużej odległości od centrum gry, w związku z czym w przypadku odbioru piłki przez gospodarzy powstałby szybki kontratak, ponieważ niespójna struktura ustawienia piłkarzy z północnego wschodu nie pozwoliłaby im na skuteczny kontrpressing.
West Bromwich Albion FC 0-3 Leicester City FC
W niedzielne popołudnie powracający po dwóch latach do angielskiej elity West Brom pragnął przeciwstawić się dominującym pod względem posiadania piłki gościom z Leicester poprzez obronę bazową średnią lub niską w ustawieniu z trójką środkowych obrońców i dwoma centralnymi pomocnikami. „Lisom” udawało się przełamać defensywę The Baggies poprzez skupienie obrońców na ustawionych pomiędzy nimi Harveyu Barnesie oraz Jamie’m Vardy’m, a także ruchom z wykorzystaniem „ślepej strony” w wykonaniu Dennisa Praeta (w półprzestrzeń na ostatnie podanie, gubiącego obu środkowych pomocników) i Timothy’ego Castagne’a (zamknięcie ataku przy dalszym słupku). Co ciekawe West Brom nie był w stanie zamknąć linii podań na zewnątrz posyłanych prawą nogą przez Jamesa Justina, choć kąt dla gospodarzy był bardziej sprzyjający.
W drugiej połowie West Brom, chcąc odrabiać straty, podwyższył blok defensywny do średniego bez konkretnego doskoku w pressingu, a formacje pozostawały względem siebie w dużych odległościach, dzięki czemu Leicester za pomocą dłuższego podania i zgrania z łatwością przedostawało się pod bramkę Johnstone’a. Ponadto nowowprowadzony na boisko Jamesem Maddison przemieszczaniem się pomiędzy liniami potrafił skupić na sobie uwagę aż trzech obrońców, tworząc zarazem wolną przestrzeń dla lewoskrzydłowego Barnesa, który strzałami po długim rogu kilkukrotnie zagrażał gospodarzom.
Tottenham Hotspur FC 0-1 Everton FC
W pierwszej części spotkania rozgrywanego w północnym Londynie obie drużyny stwarzały okazje podbramkowe dzięki zagraniom za dwie lub wszystkie trzy linie przeciwników po odbiorach będących wynikiem średnio intensywnego pressingu na własnej połowie. Gospodarze, przegrywający po skutecznym wykonaniu stałego fragmentu gry przez Everton, przeszli na ustawienie z jednym środkowym pomocnikiem w osobie Pierre’a-Emile’a Hojbjerga (Everton miał ich trzech) oraz stosowali wyższy pressing z pierwszą linią w postaci Sona oraz Harry’ego Kane’a. Koreańczyk i Anglik nie kierunkowali swojego doskoku, nie odcinali kątów podań, dlatego z łatwością dawali się przejść poprzez zejście Allana pomiędzy środkowych obrońców. W tym momencie powstawała ogromna wolna przestrzeń w środku pola, gdzie Tottenham znajdował się w niedowadze, gdyż dodatkowo linia obrony Spurs nie skracała pola gry. Sytuacje te wykorzystywał James Rodriguez, mogący posyłać piłki w każdą ze stron; najczęściej jednak obsługiwał Richarlisona, który wchodził w pojedynek indywidualny z defensorem i uderzał na bramkę Hugo Llorisa. Po stracie piłki Everton szybko przechodził do niższego bloku, gdzie kluczową rolę odgrywał duet trzymających pozycję środkowych pomocników Allan-Doucoure, który efektywnie zabezpieczał strefę 14, a przy zejściu bocznego obrońcy blisko linii bocznej zabezpieczał półprzestrzeń, dzięki czemu Tottenham po utracie gola zdołał oddać cztery strzały o łącznej wartości zaledwie 0,26 oczekiwanych bramek (xG – expected goals).
Sheffield United FC 0–2 Wolverhampton Wanderers FC
Gospodarze, zestawieni w 1-3-5-2, w budowie ataków w charakterystyczny dla siebie sposób wykorzystywali obiegnięcie wahadłowego lub zajęcie miejsca w dalekiej strefie w półprzestrzeni przez skrajnego środkowego obrońcę (Basham/O’Connell) z jasnym zamiarem uzyskania przewagi w tej części boiska. W takich sytuacjach pozostałych dwóch środkowych obrońców oraz dwóch z trzech środkowych pomocników odpowiedzialnych jest za asekurację w fazie przejściowej do defensywy w przypadku straty futbolówki. „Wilki” z Molineux na tę okoliczność wykorzystały ustawienie dwóch z trzech atakujących przed zawodnikami drugiej linii Sheffield (3 na 2), dzięki czemu znaleźli się w korzystniejszej sytuacji wyjściowej do zebrania drugiej piłki i rozpoczęcia kontrataku trzema zawodnikami przeciwko dwóm piłkarzom „Szabel”. Zdobywca bramki Raul Jimenez, podczas fazy bronienia ustawiony najdalej od centrum gry, dodatkowo utrudniał percepcję już liczebnie zdominowanym obrońcom w chwili ich przejścia do działań defensywnych. Gospodarze, którzy w poprzednim sezonie stracili zaledwie cztery bramki po szybkich atakach rywali, w pierwszym starciu kolejnej edycji rozgrywek dali się tak zaskoczyć już po niespełna trzech minutach gry. Z drugiej strony dobrze odczytujący intencje przeciwników piłkarze Wolverhampton wybrali strategię odpierania ataków Sheffield w bloku niskim, zachowując czyste konto bramkowe i notując drugi najwyższy współczynnik PPDA w tej kolejce – 31,33.
Brighton & Hove Albion FC 1-3 Chelsea FC
Londyńska Chelsea w pierwszym oficjalnym meczu z udziałem nowych zawodników w pierwszym składzie mierzyła się z Brighton grającym trójką środkowych obrońców oraz pomocników. Podopieczni Franka Lamparda zaprezentowali bardzo płynne ustawienie z dwoma pivotami, po lewej stronie z Masonem Mountem w półprzestrzeni, przy linii bocznej z Marcosem Alonso (niżej) oraz Timo Wernerem (wyżej), a także w pasie środkowym z niżej figurującym Rubenem Loftusem-Cheekiem, dzięki czemu zapewnione było równomierne okupowanie stref z zachowaniem szerokości. The Blues, dzięki szybkości Wernera oraz Kaia Havertza, stanowili szczególne zagrożenie dla „Mew” dzięki piłkom zagrywanym za linię obrony, zwykle ustawionej wysoko wraz z zaimplementowanym pressingiem w bocznych strefach, który swoimi inteligentnymi ruchami mógł ominąć Mount. W takich sytuacjach nawet dobre przyjęcie pozycji bocznej przez środkowych obrońców okazywało się niewystarczające.
Pressing Brighton z przewagą liczebną powodził się, gdy bezpośredni udział brał w nim Neal Maupay, odcinając linię podania do środkowego obrońcy. Przechwycenie piłki w takiej sytuacji z miejsca rozpoczynało szybki atak, gdyż zawodnicy z południowego wybrzeża napierali większą liczbą strefą opuszczoną przez wcześniej wyżej ustawionego Marcosa Alonso, a jeden ze środkowych pomocników nie mógł tak szybko ów miejsca wypełnić.
Pressing Chelsea zaś określić należy jako wysoki, charakteryzujący się spójnością, lecz piłkarze Lamparda często mieli ułatwione zadanie przez wąskie ustawienie pivotów Brighton, spośród których Yves Bissouma (akcja na rzut karny dla „Niebieskich”) nierzadko prezentował zamkniętą pozycję ciała, w związku z czym utrudniał sobie zadanie rozwinięcia ataku.
Goście odzyskali prowadzenie w meczu dzięki strzałowi z dystansu Reece’a Jamesa, jednak nie doszłoby tego, gdyby: a) prawy obrońca nie przyjął pozycji otwartej do kierunkowego przyjęcia piłki b) partnerzy z zespołu nie wypełnili wszystkich linii pionowych między obrońcami i nie skupili uwagi środkowych pomocników przed zmianą centrum gry c) wszyscy zawodnicy Brighton znaleźli się pod linią piłki, włącznie z Aaronem Connolly’m, który zmienił kontuzjowanego Adama Lallanę i odgrywał rolę drugiego napastnika.
Źródła:
zdjęcie wyróżniające: oficjalna strona Premier
League na Facebooku
Najnowsze komentarze